[153]ŚMIERĆ, CO TRZYNAŚCIE LAT STAŁA...
Śmierć, co trzynaście lat stała koło mnie,
Poszła i wbiegła do carskiej komnaty,
Car ją, jak waryat, przyjął — nieprzytomnie
I oddał ducha przy strzale harmaty,
Który gromowi Bożemu podobny 5
Poszedł na Moskwę, jako dzwon żałobny.
Moskwa w powietrze blade zasłuchana,
W czepcach złocistych, jak matuszka stara,
Słysząc to, rzekła: »Albo smiech szatana,
Albo też pękło Czarne serce cara«. 10
I cała wyszła na zielone błonia
Czekać na jezdca pierwszego i konia.
Pierwszy koń leciał a był jako smoła,
I cały czarny jeździec na nim siedział,
Przez lud przeleciał i wpadł do kościoła,
Przez lud przeleciał — słowa nie powiedział; 15
A kiedy kościół odemknięto z trwogą
W tej ciemnej Ławrze nie było nikogo.
Drugi przeleciał — lecz resztkami włosa
I chustą krwawą się krył przed narodem, 20
Jak człowiek, który niema ust i nosa
I twarz ma całą zgniłą jednym wrzodem.
Ten, jako zwykle car czynić przywyknął,
Wbiegł w zamek — usiadł na tronie i zniknął.
[154]
Trzeci przeleciał — ale był zdaleka 25
Widny ludowi... że był jak ruina,
Która ma okna tam, gdzie u człowieka
Serce się mieści i szyja się wcina...
Ten nie doleciał, bo nań wpadły kruki
I rozerwały przed ludem na sztuki. 30
Wtenczas lud krzyknął: To nasze trzy cary,
Które w człowieku teraz jednym były,
Najpierwszy: to duch i proch i car wiary
A drugi to proch i duch i car siły;
A trzeci — od tych rozerwany ptaków, 35
To car-kat... który był królem Polaków.