[97]Śmierć.
Człowiek jest trawą — przez dzień się zieleni,
Człowiek jest kwiatem, co kwitnie godzinę...
Ziemia jest plamą na niebios przestrzeni...
Cierpię... i tem się pocieszam, że zginę...
I liczę chwilę... a każda mnie chwila
O krok do ciszy i do snu przybliża...
I cierpiąc czuję, że boleść wysila...
Że pędzi ku mnie wybawczyni chyża.
Za cóż cię słodki zapomnień aniele,
Nazwano śmiercią, malując poczwarnie?
Tyś biały, jasny, dłoń twa łoże ściele...
Na którem błogo wieczny sen ogarnie.
Jak dziecię duszę przytulasz do łona,
Kołyszesz słodko, obmywasz ją łzami,
Ażeby jak ty, biała, oczyszczona —
Wzleciała w niebo razem z aniołami.
Tyś nie jest śmiercią, tyś jest życiem nowem,
Ale cię człowiek złem oplamił słowem,
Uczynił strasznym, ażeby duch żywy,
Nie pragnął z ziemi ulecieć... szczęśliwy!