[125]ŚMIERĆ SOWIŃSKIEGO.
[127]
Przy ostatniej bijącej armacie
Lont zapala Sowiński jenerał,
Ramię w ramię śmierć stoi na czacie,
Patrzy chciwie, jak będzie umierał,
A on szczudło w armatnie wbił koło
I zwycięsko do góry wzniósł czoło.
«Witaj, śmierci! czekałem na ciebie,
W oczy twoje bez drżenia poglądam,
Gdy się Polska w posadach kolebie,
Takiej właśnie, jak jesteś, pożądam,
I na krzyż ten przysięgam na łonie,
Że tu legnę w Ojczyzny obronie!»
Wali hurmem wróg w boju rozjadły:
Grenadyery gwardyjskie, dziw-chłopy!
Polskie szańce ostatnie upadły!
Ura! ura! zdobyte okopy!
Ziemia pękła do rdzenia wstrząśniona:
Wyleciała reduta Ordona!
[128]
Wzwyż wionęły w kurzawie ich duchy!
Strzępy trupów na miejscu bateryi!
Już nie dla nich niewoli łańcuchy,
Ani pustki lodowe Syberyi!
Chwilę temu — z pod prawa wyjęci,
Teraz — Polski patroni i święci!
Wróg się wstrzymał w bitewnym rozpędzie,
Ale nowe popchnęły go tłuszcze...
«Wnijdą tutaj! — lecz mnie już nie będzie
Żywy — obcej tu nogi nie puszczę!»
I krzyk wraży się rozległ na wale:
«Wola wzięta! Złóż broń, jenerale!»
Ten, co wyrzekł — nie powie już słowa!
Skonał z kulą i z echem wyrazu!
Krew bluznęła w twarz wodza ponsowa,
A wódz twarz miał zimniejszą od głazu.
Wystrzelony pistolet w tłum rzucił
I wzrok na nich, jak płomień, obrócił.
Drżą szeregi! żołdaków strach pęta:
Ten wzrok orła straszliwszy od stali!...
Świszczy kuła — i pierś już rozcięta,
Ciało stygnie — lecz duch się wciąż pali!
Duch się pali, mrok światłem nasyca:
Rozjarzona nad Polską gromnica!
[129]
Umarł! oni patrzyli w zdumieniu
I dreszcz dziwny przeleciał przez żyły:
Może wtedy coś drgnęło w sumieniu,
Może skrzydła się duszy zbudziły,
Wstydu łuną w twarz bijąc żołdaka,
Kiedy patrzał na śmierć tę Polaka!
Jenerale! Ty stoisz przed Bogiem,
A twa ziemia — spójrz — jaka znów krwawa!
Uderz szpadą złamaną przed progiem
I zamelduj jej mękę i prawa!
Byłeś szańców Ojczyzny patronem,
Bądź jej posłem u Boga i dzwonem!
Bij w dzwon szpady! niech ona wymodli
To, co wolnym się ludom należy,
Bo ten naród się nigdy nie spodli,
Nigdy szyi nie ugnie! — a wierzy!
Przez śmierć twoją, o stań się, Godzino!
I tych innych, co giną... co giną!...