[119]MARSZ SKRZYNECKIEGO.
[121]
Idzie zadumy szara godzina,
Serce się tłucze, jak ranny ptak,
Stara melodya wieje z pianina,
Ach, taka stara — a młoda tak!
Sen śni się jakiś, dawno strzaskany,
Z oczu coś cieknie: krew to czy łza?
Lecą ułany! lecą ułany!
Marsz Skrzyneckiego na śmierć im gra!...
Dziewczę klawiszy ledwo dotyka,
Jakby dotknęło najkrwawszych ran...
Z pod Ostrołęki płynie muzyka
Do ułańskiego potomka ścian.
Szumem sztandarów bije mu w skronie,
Piorunem szabel uderza wzrok...
Słońce za chmurą... głóg na zagonie...
I szare życie... i szary mrok...
[122]
Wyrwał się z frontu koń rozhukany,
A na nim jeździec, jak wichru bóg:
Lećcie, ułany! lećcie, ułany!
Do ziemi proga! za ziemi próg!
Tyle nam szczęścia, co w tym rozpędzie,
Co w tem szalonem tętnieniu krwi!
A na tych polach grób jutro będzie!
A w grobie: życie dla przyszłych dni!
Mknie tryumfalnie marsz staroświecki
W świat ten sam niby, a nie ten sam...
Okiem z marmuru patrzy Skrzynecki,
I piękna dama wygląda z ram...
Otwórzcie okno: może już świta?
Może od zorzy pali się dal?...
I spazmem łkania za gardło chwyta
Taki okropny, gryzący żal!
Od pobojowisk grają armaty,
Marsza ostatnie akordy mrą,
Żółtych rabatów ścielą się kwiaty,
Młodą, gorącą zalane krwią!
Wylata dusza za snem w pogoni,
Za snem! za szczęściem! O, marszu! dzwoń!...
I warczą bębny, i trąbka dzwoni,
I słuchacz rwie się: «Za broń! na koń»!.
[123]
Cicho tak — cicho wieje z pianina
Starej melodyi urwany dźwięk,
Ledwo klawisze muska dziewczyna,
A jednak taki wydały jęk!
Sen śni się jakiś, dawno strzaskany,
Z oczu coś cieknie: krew to czy łza?
Lecą ułany! lecą ułany!
Marsz Skrzyneckiego na śmierć im gra!