[113]GROCHÓW.
[115]
Jeszcze nad tobą, o Grochowie stary,
Wiatr w postrzelane łopoce sztandary,
Jeszcze po nocach zaciągają warty
Szalone widma, krzyczące: «Pułk czwarty!»
Grzmią kopytami, jak podziemne dzwony,
Białych ułanów lecące szwadrony
I, jak dwa gromy, w wieczornej omroczy,
Palą się sępie Chłopickiego oczy...
W narodowego koralach różańca,
Mszę odprawiając nad relikwią prochów,
Wspomnij, o Polsko, śmierć wolskiego szańca,
Noc Belwederu, Olszynkę i Grochów!
Zapadły w ziemię mogiły bez znaku,
Jakby je matka wtuliła w objęcia,
Lecz ty ich wszystkich pamiętasz, Polaku!
I są w pacierzu twojego dziecięcia!...
[116]
Z kopuły nieba kapie jasność blada,
Cerkwie warszawskie w księżycu się złocą,
Schodzi w ulice wieczór listopada
I grozi miastu niewolą i nocą.
Knut w cytadeli i szpiegi na czacie,
Tętent kozaków i patroli wrzaski...
Koledzy moi! Czy wy pamiętacie?
Ogarek świecy... Kicki... Bogusławski...
A cóż nam Hurko! A cóż podła zgraja
Tych, co po klasach krzyku ducha strzegą!
Gnębione dziecko jak pies się przyczaja,
Lecz psią ma wierność dla kochania swego!
O, matko Polko! wskroś nieludzkie męki
Wiodłaś swe syny katorżniczą drogą,
I ryte w sercu wolności piosenki
Buchały kwiatem pod najeźdźcy nogą!
Olszynka... Grochów... Jakim dziwnym dźwiękiem
Dwa te wyrazy na duszę się kładą!
Jak gdyby ułan stanął pod okienkiem
I: «Za Ojczyznę!» krzyczał twarzą bladą.
Jakieś dalekie majaczeją wschody
I zgon ofiarny, który pęta skruszy,
A jutro rano: «Prebłagij Hospody!...»
Mundur na piersiach — i sakrament w duszy.
[117]
Trzech setek armat ryczy kanonada,
Zda się pod trupem ziemia się rozpęknie, —
O, dziecko polskie! za twojego dziada,
Który tam zginął, niech twe serce klęknie!
O, dziecko polskie! święć się krwi szkarłatem
I wołaj: Wolność! i bij w kratę lochów! —
Bo jeśli Bóg jest nad tym podłym światem,
Toś ty zbawione przez Wolę i Grochów!
W dymy się fabryk stary Grochów wsnuwa,
O dawnych dziejach ni widu, ni słychu,
Tylko nad polem anioł grobów czuwa,
I zrywa kwiaty i gada po cichu.
A kędy stąpnie, tam się jęk rozlega,
Jakby westchnienie rannego człowieka, —
A to wołają żołnierze z noclega:
«Czyli noc jeszcze? Czy zorza — daleka?»
Śpijcie, żołnierze, wołający zorzy
Z nieznanych mogił, z piachów, z trzęsawiska,
Dzisiaj nad nami Sąd się czyni Boży,
I łańcuch pęka, i Jutrzenka blizka!
Szkatułka babki otwiera się stara,
Gdzie leżą dawne skrwawione wspominki —
I będzie teraz łez przeszłości para:
Krzyż Zmartwychwstania — i krzyżyk z Olszynki!
A to już wszystko snem jest i legendą...
[118]
Kiedyś, gdy — wolne — dzieci nasze będą
Mówić o Tobie Polsko uśmiechnięta,
W złoty odwieczerz, pod lip pszczelnych graniem,
Staniesz, Przeszłości, jak patronka święta,
Nad w świat idących pokoleń posłaniem
I dasz — szczęśliwym — pocałunek prochów...
Ziarno różańca spadło... Grochów... Grochów...