A kiedy z śniegów taje kraj,
Kiedy się budzą kwiaty,
Na całe niebo, na cały raj,
Brzmi ptasząt chór skrzydlaty.
W złocistej klatce trzepot piór,
Od prątka drży do prątka,
Aż mgły lekuchne wijąca z chmur,
Wstaje Agnieszka prządka.
Srebrne wrzeciono leci z rąk,
Baranek za nią bieży,
A kiść jabłoni biały swój pąk
Na kwiat rozpuszcza świeży.
Do złotych Panna idzie krat,
Słonecznej domowiny,
Puszcza ptaszęta w podolny świat,
W brzask najranniejszy, siny.
— Leć już, skowronku, z piosnką spiesz,
Gdzie pada siewne ziarno,
Serce oracza wśród znoju ciesz,
Ośpiewaj ziemię czarną!
|
— Leć już, jaskółko, leć do strzech,
Na lubą ci gościnę...
I ty, śpiewaku rozgłośnych ech,
Słowiczku, leć w olszynę!
— I tobie, boćku, czas już, czas,
Na gniazdo swe, na bronę...
Klekotem witaj ten łan, ten las,
Te łąki uroszone!
Niech każde skrzydło, każdy ton,
Brzmi, szumi, śpiewa, leci...
Niech z rajskich piosnkę poniesie stron,
Dla ojców i dla dzieci...
— Stęskniona ziemia czeka tam,
Od zorzy aż do zorzy,
Lećcież, ptaszęta z słonecznych bram,
Lećcie w świat cichy, boży!... —
Przetwarła złotej klatki drzwi,
Szum piór i pieśni bucha...
Lecą posłowie wiośnianych dni,
A ziemia słucha... słucha...
|