Świadek ś. Stanisława

<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Edward Odyniec
Tytuł Świadek ś. Stanisława
Pochodzenie Poezye
cykl „Legendy“
Data wyd. 1874
Druk Drukarnia Gazety Lekarskiej
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ŚWIADEK Ś. STANISŁAWA.



 
Ruch, gwar, strach w całém Krakowie,
Król, dwór, rycerstwo, sędziowie,
Lud cały, wątpią, — azali
Mąż Boży, sługa ołtarzy,
Pasterz, któremu ufali,
Co go już świętym być zwali,
Biskup Stanisław — azali
I on się fałszem nie kali,
Na krzywdę bliźnich nie waży?
Gdy bez pisma, bez dowodu,
Przed sądem się upomina
U możnego mieszczan rodu,
O część pola i ogrodu,
Co wrzkomo u Piotrowina
Kupił — nie pod pałac sobie,
Pod kościół — lecz cóż to znaczy,
Gdy nic, nikt za nim nie świadczy,
A sam Piotrowin już w grobie? —

I oto tłumy ciekawe
Obległy pałac sądowy.
Dziś sąd rozstrzygnie tę sprawę:
Biskup, lub akta umowy
Złoży, lub świadków postawi,
Lub będzie sądzon o napaść. —
Sąd zasiadł — on się nie jawi.
Czas mija — wyrok ma zapaść —
Biskupa nié ma.
Gdzież bawi?

Na Skałce on już od świtu,
W kościele, u stóp ołtarza,
Na zimnych głazach granitu,
Powagę lat i zaszczytu
W pokutniczym prochu tarza.
„Wszechmocny! — woła — Ty widzisz
„Prawdę mą i sprawiedliwość!
„Wiész, że mię wiedzie nie chciwość,
„Że mię nie trwoży zelżywość:
„Że przyjmę, czém mię nawidzisz,
„Że zniosę, gdy mię zawstydzisz,
„Aż jak na nędzę Hioba
„Wejrzysz — gdy ci się podoba!
Lecz wejrzyj, o! Miłosierny!
„Na lud ten dobry i wierny,
„Coś sam méj pieczy powierzył:
„I gdyś Pasterza uderzył,
„Spraw, niech się on zeń nie zgorszy! —
„Skory do wiary, lecz skorszy

„Do posądzenia; on kocha,
„Lecz miłość zmienna czy płocha,
„Lecz zapał jego za lada
„Pozorem ćmi się i spada. —
„Ty znasz go, Panie nad Pany!
„Ten lud Twój nowo-wybrany:
„Jak wespół z dobrém, podziela
„I wszystko złe Izraela:
„I by Twe spełnił zamiary,
„I by nie ściągnął Twéj kary,
„Jak jeden tylko duch wiary
„Wspomódz go może w potrzebie:
„Wiary w Twój Kościół, i w Ciebie! —
„Zbawże go, Ojcze na Niebie!
„Strzeż od zwątpienia! — A jeśli
„Maja mię strącić, jak wznieśli:
„Panie! mnie dotrwać w téj próbie,
„A choćby na mym już grobie,
„Daj chwałę: Prawdzie i Sobie!“ —

Skończył.— Lecz jakaż otucha,
Jaki strach przenikł w nim duszę? —
Porwał się z ziemi, i słucha. —
Lecz wkoło pusto, noc głucha —
On jednak słyszał! — głos Ducha.
I w rozrzewnieniu i skrusze
Poznał, że Pan doń przemówił.
I pełen wiary Mojżesza,
Jak on z Horebu, pośpiesza,
Gdzie już szemrała nań rzesza,
A sąd swój wyrok stanowił.


Wszedł — gwar zamilknął dokoła,
A z oczu jego, a z czoła,
Z postawy całéj, z oblicza,
Tchnie świętość tak tajemnicza,
Tak uroczysta — że w sali
I sąd, i wszyscy powstali,
I cześć ich zdjęła.
On rzecze:
„Przeciw mnie prawo człowiecze,
„Lecz Prawda za mną! — Dowodów
„Nie mam; boć wiecie, śród godów
„Piotrowin zmarł niespodzianie.
„Ale mam świadka, co stanie
„Za mnie, i razem za siebie,
„Świadczyć przed wami wszystkiemi,
„Że jest Bóg żywy na Niebie,
„Bóg wszechmogący na ziemi!“ —

Rzekł — i sam piérwszy po przedzie,
I sąd, i cały lud wiedzie
Na świeży grób Piotrowina.
I — „W imię Ojca i Syna
„I Ducha Świętego“ — rzecze:
„Z grobu twojego, człowiecze!
„Wstań, i świadectwo daj cudem
„Bogu i Prawdzie przed ludem!“ —
Skończył — struchlała gromada.
Ziemia drży — grób się rozpada,
I na mogiły rozłomie
Piotrowin stanął widomie.

I woła: „Biada wam, biada!
„Wy świętéj Prawdy oszczercy!
„Wy cudzéj właści wydziercy!
„Na wstyd wasz i ukaranie
„Umarły z martwych powstanie,
„Aby obaczył świat żywy,
„Że Bóg jest — Bóg sprawiedliwy“ —

Umilkł — a głos ten grobowy,
Jak z chmury grom piorunowy,
Na twarz obalił co żyło. —
A gdy po chwili struchlenia,
Ku górze wznieśli spojrzenia,
Już ani śladu widzenia,
Ani widziadła nie było.
 
Ale na Skałce, w kościele,
Grzmią trąby, kotły, organy.
Sąd, lud, z Biskupem na czele,
Żal swój, cześć, dzięki, wesele,
Idą nieść Panu nad Pany.

I Biskup już u ołtarza
Wzniósł hymn — i lud go powtarza,
Hymn uroczysty, zwycięzki.
A nad nim w górze Anieli,
Co już i przyszłość wiedzieli,
Wzruszeni — ale weseli,
Unoszą wieniec męczeński.
1854.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Edward Odyniec.