Źródło (Norwid)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Źródło |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kiedy błądziłem w piekle, o którem nie śpiewam
Dlatego, że mi klątwy pierw się w usta kleją,
Jak muchy brzydkie, które ze skwarów szaleją —
I nie śpiewam dlatego, że, nim pocznę, ziewam;
Kiedy, błądząc, przeszedłem kolumnadę nudów,
Długą i prostą, tudzież kaprysów przedsienia
I niedogasłych w piasku cmentarz wielkoludów,
Ruszających się sennie pod brukiem z kamienia —
Gdy pomierzyłem kroki memi przedpokoje
Nerwów głupich, co ciągle przymierzają stroje,
A nie są nigdy na czas ubrane weselny —
Gdy przestąpiłem nędzy próg, kłamstwa podwoje
I mijałem już zbrodni labirynt bezczelny,
Pooklejany zewsząd wyrokami prawa —
Znalazłem się na miejscu, gdzie pod stopą lawa
Stygła, i szedłem dalej w powietrzu i porze
I świetle, które były rzetelnie bezboże!...
Na podobieństwo łanów zwęglonych wulkanem,
Lub morza, co zatęchło postępem wstrzymanym,
Morza fal, które stając poglądały wzajem,
Zadziwione niezwykłym głębi obyczajem,
Jak sfinksy — zaś nad niemi pelikanów nieco —
Z otwartemi gardłami, co schły od pragnienia,
I gwiazd parę czerwonych,które w otchłań lecą
Gasnąc...
...Tam szedłem (spomnieć trudno bez wytchnienia!...)
Szedłem tam, kędy, wątpiąc, gdy roślinka drobna,
Blada i do niewprawnie wyszytej podobna,
Szepnęła mi: «...Jest źródło...», a dalej w parowie
Poczułem coś, jak wilgoć.
Z tejże samej strony
Śmiech mię doleciał gorzki i szmer przytłumiony,
I obaczyłem męża z rękoma na głowie,
Jak kiedy kto przenosi całą swoją siłę
W stopy własne...
Deptał on modrą źródła żyłę,
Jakoby wstęgę, która mu sandał oplotła,
Lub szargała się w prochu, gdzie ją stopa wgniotła.
Śmiech człowieka był wściekły, wymowa odrębna,
Coś, jak tętno za trumną noszonego bębna,
Którem wybrzmiewał sarkazm, chrypnąc z nienawiści:
«Patrzcie, jak duch stworzenia obuwie mi czyści!...»