Żabusia (dramat, 1903)/Akt I/Scena I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żabusia |
Podtytuł | sztuka w trzech aktach |
Część | Akt I, Scena I |
Pochodzenie | Teatr Gabryeli Zapolskiej |
Wydawca | Redakcya Przeglądu Tygodniowego |
Data wyd. | 1903 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt I Cała sztuka |
Indeks stron |
Bartnicki (kołysząc dziecko, nuci).
A! a! a! koty dwa,
Szare, bure obydwa.
Bartnicki (szeptem). A co tam?
Franciszka. Kuryer.
Bartnicki. Ciszej, bo mi dziecko obudzisz.
Franciszka (ciszej). Kuryer.
Bartnicki. Słyszę! połóż na stoliku! nie tu! nie tu, ciemięgo... tu leży pani robota. Ty przecie wiesz, że pani nie lubi, skoro się coś nie na swojem miejscu znajduje.
Franciszka (kładzie kuryer na krześle). Pewnie że wiem.
Bartnicki. Nie tu!... pani nie lubi, jak się gazety po krzesłach przewracają.
Franciszka. O, Jezu! jaki to pan kapryśny. Pan wszystkie kaprysy na panią zwala a wie się przecie, że kto dokuczy sługom, to pewnie nie pani, czysty anioł.
Bartnicki. No dobrze, dobrze! niech będzie, że to ja wszystkiemu winien (dziecko się budzi). Cyt! cyt! lulaj... Mama zaraz przyjdzie i cukierków Nabuchodonozorowi przyniesie.
Franciszka. A może niańki zawołać, żeby Buchozora wziena i do łóżka położyła?
Bartnicki. Nie trzeba! pani wychodząc prosiła, żeby panienka u mnie na ręku siedziała, to niech siedzi.
Franciszka. A to niechże siedzi.
Bartnicki. A nastaw samowar, bo pani przyjdzie zziębnięta. I kup cytrynę, bo panią głowa bolała.
Franciszka. O! Jezu! a czemu też to pani w taką niepogodę poszła... jeszcze się biedactwo przeziębi.
Bartnicki. Mówiła mi pani, że jej przechadzka na ból głowy pomoże.
Franciszka. Mógł pan też był panią nie puścić ... i zakazać chodzić w taką chlapaninę.
Bartnicki (patrzy przez chwilę na Frańciszkę i wzrusza ramionami). Ja? nie puścić? ja cokolwiek pani zakazać? co też Frańciszka wygaduje!
Franciszka. Nicem głupiego nie powiedziała ... pani to czysty dzieciaczek a pan powinien umieć się z panią obejść...
Bartnicki (wyniośle). Niech Frańciszka idzie nastawiać samowar.
Franciszka. O jej! idę....
Bartnicki. Czego jeszcze?
Franciszka. Ano zapomniałam... szewc przyniósł od podzelowania te buty, co w nich pan do biura chodzi, to trza zapłacić.
Bartnicki. No to jak pani przyjdzie, to pani zapłaci.
Franciszka. Ano to dobrze!