Żabusia (dramat, 1903)/Akt II/Scena VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żabusia |
Podtytuł | sztuka w trzech aktach |
Część | Akt II, Scena VII |
Pochodzenie | Teatr Gabryeli Zapolskiej |
Wydawca | Redakcya Przeglądu Tygodniowego |
Data wyd. | 1903 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt II Cała sztuka |
Indeks stron |
Żabusia. Tutaj... proszę do salonu.
Julian. A... to salon?
Żabusia. Tak ubraliśmy go po japońsku, to jest, ja ubrałam, bo mój mąż się do niczego nie wtrąca. (Chwila milczenia. Stoją oboje zakłopotani. Żabusia nagle). Siadaj.
Julian. Dziękuję!...
Żabusia. Tu jest salon a tu jest pokój Nabuchodonozora a tu pokój Raka a tu jadalnia a tam kuchnia a tu balkon.
Julian (ironicznie). A na górze strych a na dole piwnica.
Żabusia. Proszę nie być ironicznym... zaraz Mania mi się kłania.
Julian. Ciągle słyszę o tej Mani, cóż to za Mania?
Żabusia. To nikt.
Julian. A, nikt?
Żabusia. Nikt. (Chwila milczenia). Ładnie tutaj?
Julian. Bardzo ładnie.
Żabusia. Tu zawsze Rak w tem fotelu czyta swoje gazety a te fiołki to mi babcia i dziadzio przynieśli tydzień temu wieczorem... kiedy wróciłam do domu po widzeniu się z Tobą.
Julian. Aha!...
Żabusia. To fotografia... to Nabuchodonozor jak miał osiem miesięcy.
Julian. Widzę.
Żabusia. Ładnie tu?
Julian. Ładnie.
Żabusia. E! bo może tak mówisz, żeby mi zrobić przyjemność.
Julian. Nie, daję słowo... ładnie.
Żabusia. A tu na balkonie mam kwiaty — o! śliczne oleandry... (zbliża się do okna, Żabusia odskakuje i odciąga Juliana). Schowaj się!
Julian. Co się stało?
Żabusia. Mój mąż!...
Julian. Masz tobie!
Żabusia. Uciekaj...
Julian. Którędy?
Żabusia. Przez kuchnię... (dzwonek). Za późno!... na balkon!...