[498]
12. Żaby i ich króle.
Rzeczpospolita żabska wodami i lądem
Szerzyła się od wieków, a stała nierządem.
Tam każda obywatelka,
Mała czy wielka,
Gdzie chciała, mogła skakać,
Karmić się i ikrzyć.
Ten zbytek swobód w końcu zaczynał się przykrzyć.
Zauważyły, że sąsiednie państwa
Używają pod królmi rządnego poddaństwa;
Że lew panem czworonogów,
Orzeł nad ptaki,
U pszczół jest królowa ula;
[499]
A więc w krzyk do Jowisza:
„Królu, ojcze bogów,
„Dajże i nam króla!“
Powolny bóg wszechżabatwu na króla użycza
Małego, jak łokiet, Kija Kijowicza.
Spadł Kij i pluskiem wszemu obwieścił się błotu:
Struchlały żaby na ten majestat łoskotu.
Milczą dzień i noc, ledwie śmiejąc dychać.
Nazajutrz jedna drugiej pytają: „Co słychać?
„Czy niema co od króla?“ Aż śmielsze i starsze
Ruszają przed oblicze stawić się monarsze.
Zrazu zdala, w bojaźni; by się nie narazić;
Potem, przemógłszy te strachy,
Brat za brat z królem biorą się pod pachy
I zaczynają na kark mu włazić.
„Toż to taki ma być król... Najjaśniejszy Bela?
„Niewiele z niego będziem mieć wesela.
„Król, co po karku bezkarnie go gładzim?
„Niechaj nam abdykuje zaraz, niedołęga!
„Potrzebna jest nam władza, ale władza tęga“
Bóg, gdy ta nowa skarga żab niebo przebija,
Zdegradowal króla Kija,
A zamianował węża królem żabim.
Ten pełzacz, pływacz i biegacz,
Podsłuchiwacz i dostrzegacz,
Wszędzie wziera: pod wodę, pod kamienie, pod pnie.
Wszędzie szuka nadużyć i karze okropnie.
Arystokracya naprzód jest gryziona żabia
Że się nadyma i zbyt się utłuszcza;
Gryziony potem chudy lud, że nie zarabia
I że się na dno biedy opuszcza;
[500]
Gryzione są krzykacze że wrzeszczą namiętnie;
Gryzieni są cisi, że śmią siedzieć obojętnie.
Tak, gryząc je swobodnie, wąż do dziś dnia hula;
A rzeczpospolita żab bolesnymi skwierki
Do dziś dnia woła o innego króla:
Lecz bóg nie chce się więcej mieszać w jej rozterki.
A. Mickiewicz..