[9]Żegluga
Oda.
O turkusowa błoni jeziora!
O śnieżne Alpy wy niebotyczne!
Jakże wspaniałe w ciszy wieczora
Po waszych szczytach tarcza słoneczna
Stacza się w cieniów mgły chaotyczne!
By jutro błysnąć jak prawda wieczna,
Wyższa nad czoła skał tytaniczne!
Tam z głębi chmura jak szatan czarna
Wstaje — urasta cicha i skwarna
Wstaje — horyzont zaciemnia cały;
Jak hydra pełna wężów płomieni,
Raz się jak Boga dom zarumieni,
Raz czarna ryknie — że z skał na skały
[10]
Grzmot jéj się stacza — leci — przepada
Znów wraca, we łzach drżą błyskawice
Jakby przed prawdą mrużył źrenice,
A echo dolin zawodzi: biada!
I krucze skrzydła rozpłata w dal,
Wsparta na skałach urasta z fal!
Zarzuca niebo kwefy czarnemi,
Urąga niebu! — urąga ziemi! —
O precz mi z ciszą! te kołysanki
Dla snów dzieciny, duszy niebianki!
Ja łaknę burzy tak płomienistej
Jak ducha mego dzikie wulkany —
I tak szalonéj, i tak ognistéj
Jak myśli mojej szał rozkiełznany!
A tak piekielnéj jak dziś me serce,
Nim się dotrzaska w życia rozterce!
Hej! Niechaj rykną w chór uragany
Nad ziemi łany! Nad wody piany!
Grzmijcie obłoki! Łyskajcie nieba!
Niech anioł wichrów w trąbę uderzy,
Mnie gromów trzeba! Mnie burzy trzeba!
W sieci piorunów duch w siebie wierzy!...
Niechaj za gromem
Pogoni
Grom!
I niebios tonem
Zadzwoni
W dzwon!...
[11]
Niechaj w tą wichrów trąbę zaśpiewa,
Od któréj w górach pada dąb!
Co wali cedry! skały wyrywa
I z szczytów miota – w morza głąb!...
Niech mi w te głosy dzikie zapieje,
W których zdradzone ryczą nadzieje!
Eumenid biczem błyskawicowym
Niech mi po niebie błyśnie spiżowem!
Hej trąbo trąb!
Ty co Jerychońskie mury
Walisz w proch!
Co wskrzeszasz proch
W ludzkich kształtów skład,
Rozdarłszy światów głąb!!
Że się trzęsą skał marmury,
Morze się cofa w zad…
Hej! trąbo! naród wskrześ!!!
A życie moje weź!...
Morze rozedrze głos twój w przestrzeni
Ziemi do niebios otchłań wieczystą,
Jakim mój naród, z krzyża, w siarczystą,
Toń woła strasznie na ludów dusze!...
Jakim wołali Prometeusze!
W głos „Eli! Eli! Lamma Sabactani!”
[12]
Zaryczcież hejnał burzy wesoło,
Aż fala pian mi ochłodzi czoło!
Każdego groma niech brzmi piosenka
Jako szlachetne serce co pęka
Gdy go nie słyszy: Bóg ani człowiek!
Niech błyskawicą noc moich powiek
Napełnią! ich się wzrok mój nie lęka!
Tylko nam ginąć od jéj piorunu
Lub zmartwychwstawać od jéj grzmotu,
By kiedyś spocząć u kołowrotu
Gwiazd – kędy prawda w wieńcach piołunu!
Grzmijcie obłoki! łyskajcie nieba!
Niech anioł burzy w tarczę uderzy!
Mnie gromów trzeba! Mnie szału trzeba!
W sieci piorunów duch w siebie wierzy!...
Ha! łaknę burzy co by zburzyła
W posadach jego świat ten spodlony –
Stworzyła nowy – tęczą spowiła,
Czysty – przez Boga! z Polski zrodzony!...
Lecz chmura głosem moim zaklęta
Cofa się – skryła się za Alp szczyty,
Na skałach targa płaszcz zawiśnięta.
Znów rozwieszone jasne błękity.
Zwolna gwiazd cicha drużyna wstała,
A wśród nich hostia księżyca biała!...
[13]
Niechaj odetchnie kto się zatrwoży,
Niech dłoń spokojnie na szczycie złoży!
Mnie burzy trzeba! ją ukochałem,
Jako ostatnią godną kochania!
I jéj do końca wierny zostałem.
Bo ona mówi w grom zmartwychwstania!...
Jéj błyskawica przyszłość odsłania!...
A choć oślepia – jest prawdy kindżałem!...
Lecz innéj burzy! –
Nie tej co chmurzy
Horyzont cały
I woła biada!
Potém przepada
Pomiędzy skały…
Więc nie dość gromów! precz suńcie chmury!
Wyście – za słabe do tego dzieła –
Niechaj duch kończy w mękach ponury,
Co mąk potęga jego poczęła!...
W zórz brylantowych płaszczu odziana!
O! zdrowaś! święta! ukrzyżowana!...
Gromów niebieskich siły nie stanie
Na twe królewskie zmartwychpowstanie!
O! gromów z ducha!... ludu nam trzeba!
Do ziemi niebo!! Ziemia do nieba!!