Teraz tyle samobójstw, że czyhają straże
Nad rzeką. Niechno człowiek się pokaże Co na afisze nie patrzy I od korzenników bladszy, Niedbale utrzewiczony I źle urękawiczniony:
Myślą, że się chce topić; a więc, pełni zgrozy,
Ratują go od śmierci, a wiodą do kozy.
Taki to jakiś, po Sekwany brzegu
Biegł przeciw wody. Żandarm zatrzymał go w biegu, I urzędownie pyta o powody Tego biegu przeciw wody.
«Nieszczęście! woła biedak, pomocy! ratunku!
Żona mi utonęła; żona, iż tak rzekę, Wpadła mi w rzekę. A na to Żandarm mu rzecze:
«O, praw hydrauliki nieświadom człowiecze!
Szukasz utopionego ciała w złym kierunku;
Ono z góry w dół płynie wedle praw przyrody, A ty za żoną biegniesz przeciw wody?
— Boć to ciało, rzekł szukacz, było w życiu dziwne, Zawżdy wszystkiemu przeciwne: I domyślać się mam pewne powody, Że popłynęło z rzeką przeciw wody.»