Żywot Józefa/IV
IV.
Tu już Farao król z trefunku przy stole
powiedział swój sen dziwny, a podczaszy dopiero
wspomniał Józefa aż w rok, i przywiedzion
Józef przed króla z rozkazania jego: A to
ROZPRAWA CZWARTA
ROZMOWCE.
FARAO — PODCZASZY — WIEŻNY — JÓZEF
FARAO:
Ledwie żem teraz ze snu
prawie k sobie przyszedł,
i ze spaniam był medł,
Co mi się w oczoch przez sen
coś wszytko broiło,
Aż mi prawie na sercu
Widziałem piękną rzekę
nadobnie płynącą,
Około niej wszędy się
trawę zieleniącą,
dziwnie tłustych pasło,
A snadź by był każdego
mógł stopić na masło.
Potym siedm dziwnie chudych
I szły ku onym tłustym
trzęsąc rogi pyszno.
I potym je pobodły,
i w rzekę wegnały,
pastwiskach zostały.
A ktoby mi ten mój sen
mnie właśnie wyłożył,
Iście tych mu uczynił,
PODCZASZY powiada królowi o Józefie:
Nie śmiem mówić bezpiecznie,
miłościwy królu.
Alem ci ja był przez sen
Gdym był wsadzon do wieże.
snadź za mą winnością,
Był tam iście na mnie strach,
a stał mi w garle kością.
jakiegoś młodzieńca,
Dziwnie nauczonego
znać, iż cudzoziemca.
Co snadź Potyfarowi
Aleć ten tam z temi sny
iście dziwy czynił.
Cożkolwiek się któremu
na ten czas z nas śniło,
nic się nie chybiło.
Lecz podobno inaczej
królewskie sny sądzić,
Ale komu inemu
KRÓL postał podczaszego po Józefa:
Idź rychlej, miły brachu.
a każ go sam przywieść,
A będzieli nam umiał
Chcemy go iście zacnym
na dworze uczynić,
A iście mu na dobre
ma to od nas wynić.
foremnie, ugodzi,
Snadź się nam w co inego
na potym przygodzi.
Bo to jest nie lada co
A nikt upaść nie może
kto je ma na pieczy.
PODCZASZY idąc do Józefa narzeka, iż go był
tak długo zapomniał:
a o mnie to idzie,
Aż dziś takie na świecie
omylności widzę,
Iż póki się widzimy
A co nam z oczu zejdzie,
to już za nic mamy.
Dawno ta rada w ludziach
snadź na świecie słynie:
kiedy sam wypłynie;
Zapomni wnet drugiego,
gdy sam na swobodzie,
Acz snadź wszytcy pływamy
Boć nie zawżdy mogą być
wszytkim równe gody,
Kto dziś w szczęściu jutro się
nadziewaj przygody.
na świecie nastało,
Kiedy kto w szczęściu pływa
o drugie dba mało.
A to u nas nalepszy,
A nędznym ze wszech stron
nędze więc przybywa.
Jakom ja też nieborak
teraz też uczynił,
w nieszczęścium omylił;
Bo gdym był z nim więzieniu
jegom życzliwość znał,
Prawym sercem oddawać
A gdy mię na swobodę
me szczęście wyniosło,
Prawie mi z niedbałością
wzgardzenie wesoło.
tak by snadź być miało:
Kto z kim bywa w przygodzie
by się pamiętało.
Ale to krótka pamięć,
Już patrzą sobie równych
oni pirwszy w lesie.
A cóż rzec? pójdę k niemu,
wszak z wdzięczną nowiną,
muszę oczy psiną:
Bo snadź czasem i temu
może szczęście służyć,
Że go przy nim i drudzy
Abowiem to dziwnemi
skrzydły bujnie lata,
Komu chce snadnie wszytko
i w nędzy naplata.
w domu u wieżnego?
Trzeba mi się z nim widzieć
od króla samego!..
GULOFER wieżny:
panie mój podczaszy,
Abo się kto pocieszy,
abo się przestraszy.
Kiedy was tu posłano
Już to iście musi być
jednak coś nowego.
PODCZASZY o Józefie dobrą nowinę wieżnemu powiada:
Powiem ci, panie wieżny,
Już szczęście posłużyło
Józefowi twemu,
Na któregoś ze wszytkich
więźniów łaskawszy był;
wnet k niemu wypuścił.
A zdarzy Bóg i szczęście,
iż ci rychło odda,
Tę łaskę i życzliwość,
Dobrzeć sobie i z więźnia
przyjaciela czynić,
Bo tego żądny nie wie
na co kto ma wynić.
co szczęście malują,
A jego dziwne sprawy
dziwnie wypisują;
Bo się to jako koło
Czasem chude wywyższa,
czasem zacne tłoczy.
Nie może być tak nędzny,
gdy komu chce pomóc,
chocia więc straci moc.
Ale jakoż się kolwiek
teraz tak trefiło,
Tu nad naszym Józefem
Aczem mu ja nie mało
iście w tym przewinił,
Iżem go był przepomniał,
barzom źle uczynił.
z tą dobrą nowiną.
Iż go w rychłe, dalibóg,
wszytki troski miną.
Pomóż Bóg, panie Józef,
Niesiemyć po twej myśli
już wdzięczne nowiny:
Król Faraon chce widzieć
teraz twą osobę,
a opuść żałobę.
JÓZEF ciąży na podczaszego, iż go był przepomniał:
A zaż tak, panie podczaszy,
uczynić przystało,
snadź pamiętał mało:
I to snadź, jestli teraz
szczęście co przyniosło,
Z trefunku to a nie z twej
Bo to dawna przewara
w człowieczym narodzie,
Iż każdy w szczęściu bujen
a krotek w przygodzie.
Już, mój miły Józefie,
przepomni wszytkiego,
Inaczej rzec nie mogę,
żem jest winien tego.
zwetujemy wszego,
A za to ze innie masz mieć
na wszem powolnego.
Już idź rychlej przed króla,
Wszak jestli szczęście zdarzy,
oddasz mi ją za się.
PODCZASZY stawi Józefa królowi:
Owóż jest ten młodzieniec,
Acz ci tak niepoczesny
z wiezienia i z bólu,
Wasza Królewska miłość
wkrótce to oglądasz,
na tym, co pożądasz.
KRÓL FARAO mówi ku Józefowi:
Chodź sam, ty cudzoziemcze,
tak mi to dano znać,
sen właśnie wykładać.
Podobno już wiesz sposób
dziwnego snu mego,
Jestli mi ji wyłożysz,
JÓZEF już sen wykłada Faraonowi:
Wiem, miłościwy królu;
a coć w tym poradzę,
Jestliże się omylisz,
Które zawżdy jako król
możesz mieć w swej mocy...
Tak wiedz, toć jest sposób snu
twojego tej nocy:
coś je tłustsze widział,
Siedm lat wielką w swym państwie
będziesz obfitość miał
Tak, iż się w szczęściu ludzie
Snadź i Boga i cnoty
więc zapamiętają.
Druga siedm, coś je potym
barzo chudych widział,
siedm lat w swej ziemi miał...
Rozumiej po tych tłustych,
iż je przepomogły.
Prawie z onych bujności
Takież się twoi ludzie
z tych bujności zbodą,
Nie jednego snadź żywo
do grobu powiodą.
nie rad barzo widzi.
A kiedy je w kim baczy,
sam się za nie wstydzi.
Bowiem on swe hojności
A kto w tym hardzie kroczy
rad więc myśl zepsuje.
A tak już radź o sobie
bo cię to nie minie,
w ten czas marnie zginie.
Jestliże nie opatrzysz
królestwa swojego,
Przydzie ten czas doczekasz
A masz gardło moje
onak-li to będzie,
Wszak to będzie sławna rzecz
po wszem światu wszędzie.
Wierę mię jakoś barzo
sumnienie ruszyło,
A jakoś mi nie dobrze
serce otuszyło.
wszytko co wiastujesz,
I sam znam z podobieństwa,
iż snadź nie kunsztujesz.
Cóż mi radzisz? proszę cię.
A ninaczym twej rady
nie chcę nic przesłuchać;
Bo gdy już wiesz, co przyść ma,
wiesz też co z tym czynić,
mać na dobre wynić.
JÓZEF radzi królowi śpichlirze nasypować:
Każ, Miłościwy Królu,
szpichlirze budować,
hojnie rozszafować.
Niech po inszych królestwieeh
zboża zakupują,
A na twoje szpichlirze
Nagrodząć się sowito
zasię skarby twoje,
A odżywisz poddane
z srogiej śmierci twoje.
wszędy twoja będzie,
Bo się bez tego chleba
nie obejdą wszędzie.
KRÓL porucza Józefowi wszytki sprawy swoje:
na wszem tak bacznego,
Już cię czynie swym skarbom
na wszem podskarbiego.
Szafuj-że je, proszę cię,
Niźli by ty złe lata
potym na nas przyszły.
A już i insze sprawy
tam poruczam tobie,
odpoczynąć sobie.
A pierwszym cię w królestwie
po sobie przekładam,
Aby wszytci wiedzieli,
Acz jest przeciw rozumu
przełożyć cię na to,
Ale szczęściu a Bogu
swemu dziękuj za to.
wierności a cnoty,
Snadnie szczęście nagrodzi
twe przeszłe kłopoty.
Bo stara to przypowieść:
Niech się tuła, kędy chce,
nigdy nie zabłądzi.
JÓZEF królowi z tej wielkiej łaski dziękuje:
Zda mi się nie mej głowy,
Są tak poważne sprawy,
co przekładasz na mię.
Lecz Bóg i poważną myśl
kiedy chce zinaczy,
komu co naznaczy.
Wiele ich gdy nademną
tej łaski doznają.
Mogą się iście cieszyć.
Iż on tak poważny stan
na nędznika ruszył,
Iście kto mię wczora znał
tak o tym nie tuszył.
być też tej niecnoty,
Bych miał kiedy przepomnieć
tej pańskiej dobroty.
Bo co jest sprosniejszego
Gdy znając dobrodziejstwo
baczyć tego nie chce.
Ta wszeteczność, dali bóg,
snadź mię nie uniesie,
iście w krótkim czesie[1]
Acz nie dufam swej sprawie
zwłaszcza w mej młodości,
Lecz pilnością nadstawiać
A już nic nie mieszkając
chcę okazać, panie,
Żeć, dali bóg, pomyślę
coś przełożył na mię...