Żywot Józefa/IX
IX.
Tu bracia Józefowi przyszedszy do Egiptu
Józefa witają, i przynieśli mu brata młodszego
Beniamina, a potym się im dziwnie dał znać,
a to:
ROZPRAWA DZIEWIĄTA
ROZMOWCE:
JUDAS — JÓZEF — RUBEN — PODCZASZY JÓZEFÓW
JUDAS mówi:
Znowu, panie, swoje służby
tobie ofiaruim,
A za przeszłe dobrodziejstwa
Acz nas było nieszczęście
marnie uwiniło,
Toć jego przyrodzenie
bodaj się nie zbyło.
teraz swoich rata,
Gdychiny z sobą przynieśli
tu młodszego brata;
A iżechmy szpiegowie,
Kazałeś ji nam na znak
tu go przywieść sobie.
Otóż jest ten młodszy brat
między nami, panie,
mieć za pewne znamię,
Iżechmy nie szpiegowie
ni żadni łotrowie,
Jakoś ty nas szacował
A raczyłeś to też nam,
panie, obiecować,
Gdy się słusznie sprawiemy
łaskę okazować.
a każe im z sobą jeść:
Rad widzę, iż poczciwość
tak swą ogradzacie,
A ze złego mnimania,
Bo więc rada przygoda
bywa po przygodzie,
A przypada nieszczęście
i szkoda po szkodzie.
takiego nadłazi,
Gdy kto sobie przypadłe
rzeczy lekce waży.
Dziś będziecie ze mną jeść
Tam się waszych sposobów
jeszcze lepiej dowiem.
A tak już naprzód idźcie
a tam mię czekajcie,
rzeczy opatrzajcie.
JÓZEF rozkazuje swemu podczaszemu, aby temu
młodszemu kubek w worek zawiązał, gdy siędą
za stół:
co ich widzisz tę sześć.
Każę im na pałacu
za stół dziś z sobą sieść.
A tak kiedy już siędą,
Zawiążesz więc po cichu
co nalepszy kubek.
I powiesz: coś za gości,
panie, prosić raczył?
anim się obaczył!..
JUDAS idąc na ty gody źle sobie tuszy:
Jakoś mi myśl truchleje
idąc na ty gody...
tam jakiej przygody!..
By jedno na nas dziwów
jakich nie strojono.
Aby nas tu na wieczną
RUBEN dobrze dzierży o Józefie:
Nie tuszę ja, bracie miły, —
bowiem ta uroda,
Zda mi się na wszytko dobre
Aby on miał inak myślić
niźli mówi z nami:
Radszej dajmy ludziom pokój
szacujmy się sami...
gdy kto piękne słowa
Umie więc stawić komu,
a złe myśli głowa.
JÓZEF idąc na pałac mówi sam k sobie o braciej:
moje przyrodzenie,
Gdy patrzę na dzieciątko,
rusza mię sumnieuie:
Oczy ścirpieć nie mogą
Wspominając ty czasy,
które przeminęły:
Dziecię stoi przedemną
w swojej niewinności.
o swej przeszłej złości,
Którą oni nademną
swych czasów stroili...
Jakich też będą postaw
Pójdę k nim dziwować się,
co też myślą sobie:
Ale się snadź po chwili
drugi w łeb zaskrobie...
Nuże, panowie goście,
jakoż się tu macie?
Czemużeście nie weseli
a ocz się staracie?
iną wszytkę radę,
Abom ja tu was prosił
na dobrą biesiadę!..
JUDAS się wymawia, iż są nie dobrej myśli:
przypowieści wiele,
Iż równemu też z równym
smaczniejsze wesele;
A my się jedno chodząc
Tym sprawam, co ich indzie
tak nie widujemy.
Mamy też sieść za stołem
a z nierównym sobie...
każdy się w łeb skrobie.
JÓZEF:
Już ja teraz odkładam
swe powagi wszytki,
prawie towarzyski.
A tak już swym frasunkom
teraz pokój dajcie,
A jako goście ze mną
A bądźcie dobrej myśli,
kiedym was tu wezwał;
A ty patrzaj podczaszy,
abyś nam nalewał.
Ba, nie będzieć po chwili,
panie, wecz nalewać!..
Dziwni to jacyś goście
trzeba im rąk patrząc...
a już kubek zginął,
Podobno ji już który
sobie gdzieś zawinął...
JUDAS narzeka a sprawuje bracią i siebie:
i przeto truchlało,
Iż coś złego na tej czci
tu nas potkać miało.
Snadź było na ulicy
Ach, toć się mnię nie chciało
tu iść na ty gody!..
Aleć tu krótka sprawa:
kto w tym winien będzie,
więźniem tu osiędzie:
Bom pewien, iż z nas żądny
iście w tym nie winien,
Bo wiem ich zachowanie,
JÓZEF im czyni dobrą myśl:
Bądźcie przedsię weseli!..
niech pilno szukają,
A snadź go tam sami gdzieś
Aza to igłę stracić?
toć zginąć nie może,
Lecz ktoć będzie w tym winien,
nie myl się, niebożę!..
kubek:
Już jest kubek nalezion,
miłościwy panie:
W worku był u młodszego —
Ale iście nie ten krzyw,
ktoś to starszy sprawił,
Mnimając, iż ten mały
snadniejby się sprawił.
Ja iście z tym nie będę
ni kogo winował,
A wszakem słyszał dekret,
co ji starszy wydał:
by ten więźniem został...
Weźcież tego małego
gdy tak starszy skazał.
Mnię nic w tym nie winujcie,
Strzeżcie się takich rzeczy
potym póki żywi!..
A dobrzeć, iż tym małym
tę dziurę zatkacie,
sami dobrze znacie.
JUDAS się lękł, iż brat ma zostać, którego na
garło wyręczył:
Ach, miłościwy Panie,
Nie jednego byś skarał
iście srogą męką:
Ociec mój a ja pirwej —
już by przyszło na to —
pewnie garło za to!
Bo i tak nie wiem, żywli
z frasunku wielkiego,
Co ji często potyka
Jednego syna stracił,
drugi był w niewoli,
Trzeciego, iż tu posłał
serce go tam boli...
miał w więzieniu zostać,
Już by mu nędznie przyszło
żywota dokonać!..
Bom ledwie wielkim gwałtem
Iż ji tu z nami posłał
na garłom ji ręczył!
A tak, panie, obu nas
pewnie śmierć nie minie...
lepiej jeden zginie.
Już ja tu swoim garłem
to niechaj zapłacę,
A wżdy miłego ojca
A tak i, prze bóg, proszę
pośli dziecię z bracią,
A mnię jako chcesz chowaj
albo niechaj stracą!
Już nie wiem w tej żałości
co mam dalej działać.
Już i oczy, już serce
snadź nie może zetrwać,
tak pokrywać miały;
Bo już wytrwać nie mogą,
aby nie płakały,
Wspominając ojca swego,
Myśląc też o tych nędznikoch
i o ich żywocie...
Gdy im powiem, iżem Józef —
dziwna będzie sprawa,
z przestrachu postawa,
Bo ci muszą w żałości
czasów swych używać
A wstydem między ludźmi
Ale czemuż już i siebie
mam dalej frasować?
Już ich wolę do siebie
na pokój zawołać,
co się z nimi dzieje,
A jako się dziwnie Pan Bóg
tu z naszych spraw śmieje.
JÓZEF braciej woła do siebie na pokój:
haiw na pokój mało!
Iż wżdy słuszniej zrozumiemy
co się to tak stało;
Bowiem bych nie rad, abyście
A potym co niesłusznego
o mnie powiedali.
JUDAS z strachem idzie:
Ach, niestotyż, bracia miła,
Ale ty wżdy, miły Ruben,
tam z nim pięknie rokuj;
Boć ja z strachu i z żałości
nie przemówię słowa,
jakoś błądzi głowa.
RUBEN obmawia bracią i dziecię:
A cóż my, nasz miły panie,
z sobą począć mamy?
nad sobą czekamy.
A co my się niebożątka
mamy w czym przeciwić:
Ty nas możesz i potracić
Przygodyć po ludziech chodzą,
jako sami wiecie,
Ale bych ja, iż to nie winno,
i sam przysiągł, dziecię.
Powiedzcież mi, dawnyli czas
już temu przeminął,
Jako wam był ten młodszy brat
Józef marnie zginął?
zjadło pewnie wiecie?
A jestli gdzie nie zbłądziło,
iż się nie mylicie?
JUDAS twirdzi tę rzecz:
miłościwy panie,
Należlichmy i sukienkę —
toć już pewne znamię —
Rozdrapaną, rozkrwawioną
A tak ci nam marnie zginął
nędzny nieboraczek!..
A snadź o tym próżno mówić,
czas się marnie króci —
ten ci się nie wróci!
JÓZEF pyta, co by też rzekli, gdyby się wrócił:
A gdyby się jako wrócił
bylibyście radzi?
po światu rozsadzi...
A jednak też, jako słyszę,
iż inej matki był,
A snadź by wam i ten w dziale
RUBEN powiada, iż to rzecz niepodobna:
Panie próżno o tym mówić,
to jest niepodobna,
Aby się ten gdy wrócić miał,
Aza już temu jeden czas
nie mały przeminął,
Jako o tym nic nie słychać;
ten już pewnie zginął.
nie racz myśli psować,
Bo byś nas wiecznie i ojca
musiał zafrasować.
JÓZEF już się im żałościwie znać dał:
już nie wytrwam dalej,
Bo im więcej o tym mówię,
tym mi jeszcze żalej,
Dziwując się tu na świecie
A na niebie dziwnem sprawam
Boskiej wielmożności...
Już jedno z was niechaj każdy
złej myśli ukróci:
i drugie się wróci,
I dopierko obaczycie
dziwne Boskie sprawy,
Co nad wiernym okazuje
Otom ja jest Józef,
brat wasz, coście ji topili,
I potym Izmaelitom
zaprzedali byli.
będzie wam żal tego,
Iż bierzecie nędzne myto
za mnie brata swego,
Jeszczem ja was pirwszą drogą
Gdyście przedemną klękali
z żałościm zapłakał,
Kiedym pomniał na on swój sen
com ji o snopkoch miał,
gdym to na jawi znał.
Ano to był snadź z dawna Bóg
w swej możności przejrzał,
A tu mnie przez wasze ręce
Iż mogę was teraz wszytki
uchować kłopota,
A możecie przez mię użyć
dobrego żywota.
złe też takież oddać,
Ale to nam raczył Pan Bóg
srodze zakazować,
I raczył mi już to dawno
A wam nie wiem na co za mię
wyszło nędzne myto...
A tak już teraz obaczcie
dziwne boskie sprawy,
jakoś ty potrawy:
Bo Bóg dziwnie swe możności
na wszem okazuje,
A żadny tego nie doznał
JUDAS z bracią padli, łapając za nogi Józefa:
Ach, mój Panie, jąć przed strachem
przemówić nie mogę...
Prze Bóg, proszę, daj nam ale
Bochmy tobie nigdy w oczy
snadź nie godni pojrzeć,
Godniej by snadź, abyś nas dał
wszytki żywo pogrześć.
tociechmy zbroili,
Czystegochmy to rozumu
byli zakroili;
A cóż gdy tak w pańskiej woli
Aby nas nasza niecnota
na świecie żywiła...
Otóż już masz nasze garła,
czyń, co raczysz z nami;
skazujemy sami.
A jestli co z miłosierdzia
raczysz z nami czynić,
To w twej mocy; my nie mamy
JÓZEF braciej miłościwie przepuszcza:
Już mnię Pan Bóg, jako mówią,
mą krzywdę nagrodził,
To też pomnię, żem się z wami
Alem wżdy snadź w tym odmienił
od was przyrodzenie.
Iż nie mogę ręki podnieść
na swe pokolenie
byli uczynili;
A snadzieście już, iż to złe.
teraz obaczyli.
A tak już wam to odpuszczam
Już nie płaczcie, boć przystoi
być wam dobrej myśli,
Gdy widzicie, iż wżdy macie
brata takowego,
do wszego dobrego.
RUBEN dziękuje za miłosierdzie:
Ach, tociechmy iście, panie,
to złe zasłużyli,
niż tej łaski byli:
Ale gdyś to z swego serca
miłościwie złożył,
Bodajże cię, miły Pan Bóg,
Cóż wżdy każesz nieboraczkom
już nam dalej czynić?
Bo już nigdy nad twą wolą
niechcemy się mylić.
Już idźcie zabrawszy zboże
a ojca nawiedzcie,
A co więcej rozumiecie
to mu tam powiedzcie.
ze wszemi narody,
A tu się ku mnie wyprawcie
wczas przed temi głody,
Które się snadź teraz prawie
A jedno to sam Pan Bóg wie,
gdy się skończyć mają.
Już ja wam tu słuszne miestce
wszytkim nagotuję,
w swój pokój przymuję,
Abych się go wżdy napatrzył
za swego żywota.
On, aby się też ucieszył
Beniamin, to dzieciątko
przy sobie zostawię;
A dali Bóg na pański dwór
na swe miestce wprawię.
już sobie postawę.
Aby nie każdy rozumiał
co macie za sprawę.