Żywot Józefa/VI
VI.
Tu już, gdy Józef był przełożon pirwszy po
królu, ociec jego Jakób w onym głodzie nic
o nim nie wiedząc, wyprawuje syny do Egiptu
po zboże, i jaką tam dziwną sprawę mieli nie
poznawszy go, to będzie
ROZPRAWA SZÓSTA
ROZMÓWCE:
JAKÓB — JUDAS — RUBEN — JÓZEF
JAKÓB mówi do synów:
Ach, me namilejsze dzieci,
cóż się to wżdy dzieje?
Jużechmy o swoim panu
Dziwnie już jakoś nad nami
podniósł swoję rękę,
Azażem ja już przez ten czas
przetrwał jednę mękę?
(każdy z was wie) marnie,
A teraz się zasie znowu
wszytko złe k nam garnie.
Szpetne to nowiny u nas
Poczęli snadź z wielkich głodów
wiele ludzi zdychać.
Że u nas już sami znacie
wielki niedostatek,
na to wszytek statek;
Bo co wiedzieć rychłoli Bóg
uśmierzy swą srogość,
A lepiej wczas, niźli zboża
Słyszę, iże gdzieś w Egipcie
zboża barzo wiele;
Proszę, abyście się tego
pilnie dowiedzieli.
nabierzcież pieniędzy,
Bo snadź lepiej wszytko stracić
niż pozdychać w nędzy.
Jedżcież wszytcy, a ja już was
A nie dajcie nam na starość
pozdychać od głodu.
SYNOWIE żegnają Jakóba do Egiptu jadąc:
Dobrze mówisz, panie ojcze,
Bo więc o każdej przygodzie
wczas myślić nie wadzi.
Poruczamy cię tu Bogu
a my już idziemy,
i sami nie wiemy.
RUBEN idąc w drogę ujrzał miasto Egipt:
Owoż ci już podobno to
Egipt miasto widać...
w cudzych stronach bywać,
A zaż my tu w tej krainie
z kim się namniej znamy?
A zaż kogo by nam pomógł
Pódźmy przedsię naglądając
chociaj tak sprzełają,
Wżdyć się kogo dociśniemy,
co zboże przedają.
wielkiej wielmożności, acz go nie znał, źle sobie
tuszy o odprawie:
Bracia, już ja dobrze widzę,
trudna nam tu sprawa,
dziwna nam rozprawa,
Co to tem królewskim zbożym
jako chce szafuje,
Bo widzę, iż po swej myśli
Widzę, że jest w tym królestwie
jako sam król wzięty,
Widzę, iż też ledwie mówi
czasem i z książęty...
docisnąć się mamy?
Zwłaszcza, kto by nam w tem pomógł,
nikogo nie mamy;
A do niego trudny przystęp
A z nas żądny w tym nie bywał,
sami dobrze znacie.
RUBEN przedsię radzi iść, upadszy na kolana
ku Józefowi:
iż się pokusimy,
A co nam szczęście przyniesie
to przyjąć musimy.
Zabieżmy mu gdzie na drogę,
Bywać więc i w zacnych ludziech,
gdy Bóg chce, odmiana.
A snadź go k nam jako szczęście
łaskawie nawróci,
jako w nim ukróci.
JUDAS z bracią padwszy na kolana ku Józefowi:
Zdarz Bóg, miłościwy panie,
dziś szczęsny czas tobie!..
daj przemówić k sobie;
Bo jestechmy cudzoziemcy
z dalekiej krainy,
A nie mamy, aby nam był
Prosiemy pokornie, panie,
każ nam zboża przedać,
A nie daj nam z nędznym ojcem
od głodu pozdychać.
radzi wszytko dali,
Abychmy go jeszcze żywo
z drugiemi zastali.
JÓZEF usłyszawszy podobieństwo języka
Zkądeście to? dziwne słowa
jakieś w sobie macie,
A jakoby na żydowski
język zatrącacie;
jakoś snadnie przyszło,
Iż więc też czasem czytam
to żydowskie pismo.
HUBEN powiada o swym narodzie i krainie:
z żydowskiego kraju,
A z ziemie barzo obfitej,
nie inak by z raju.
Ale teraz u nas na wszem
Wie-ż to Pan Bóg, nie zginieli
nas i ten ostatek.
I tak się nas snadź nie wiele
już po światu warta,
ledwie i cześć czwarta:
Jedni morem, drudzy walką
zeszli, aż źle słychać,
A drudzy już z wielkich głodów
A cóż sobie pomożemy
iż będziem narzekać?
Jestli że się nami Pan Bóg
nie raczy opiekać...
Któregoście stanu ludzie.
kupcy czy ślachcicy?
A z jednego społu kraju
tuście wyszli wszytcy.
pospołu zebrali,
Kiedyście się w nasze strony
tu jechać udali?
BRACIA powiadają, iż są wszytko rodzeni:
wszytkochmy rodzeni,
Chociaj jedon od drugiego
twarzą trochę mieni.
Ojcachmy swego starego
Daj Boże, bychmy go jedno
tam żywo zastali!..
Bo już ten był na tym świecie
nie w jednej przygodzie,
tam w tym srogim głodzie.
JÓZEF pyta, jako zwano ojca ich:
A jako waszego ojca
tam w tej ziemi zwano?
jakie było dano?
JUDAS powiada dowodnie o ojcu:
Nie był żadnym urzędnikiem,
był wolnym człowiekiem,
opiekał swym wiekiem:
Nie chciał się ten iście nigdy
w świeckich sprawach parać,
Wżdy jednak dziwnie pan Bóg
Jakób jego własne imię
tak nazwane było.
Dziwnie zawżdy na tym świecie
szczęście go trapiło,
co marnie ginęli...
A bodaj już ty złe czasy
wżdy kiedy minęły!
Rachel, tu poślednia żona,
Co się to pośledź urodził —
ten jam zbawił garła.
Drugiego, co się w nim kochał,
to mu zwierzę zjadło,
serce nie rozpadło!...
I dziś i tak snadź do śmierci
póki jest w żywocie,
Nigdy po nim bez frasunku
A drudzy mu też pomarli,
któremu przyszedł czas,
Tam ten przy nim został mały,
tu jechało sześć nas.
nas rychło nie minie,
A snadź mu i ten ostatek
nas marnie poginie...
JÓZEF zrozumiał, iż to bracia, i łzy mu się
Aż mi się łzy rzuciły,
acz mi nic do tego,
Bo przysłuszy żałować
upadku każdego.
chociaj się tak stało,
Atoli was wżdy jeszcze
zostało nie mało.
Tego, co zwierzę zjadło,
A cóż, gdy był czas przyszedł,
ten go krys nie minął,
A zwłaszcza, iż się to w nim
ociec nędzny kochał.
jakoż go był przezwał?
RUBEN powiada, jako Józef zginął:
Józef mu było imię,
dziecię na wszem godne,
nad zwyczaj osobne.
Mychmy byli na polu
z owcami, z wielbłądy,
Kiedy się nam trefiły
Posłał ji ociec do nas
na pole samego,
Tamże nam marnie zginął —
żal się Boże tego!
Albo też gdzie zabiegło,
albo też kto mógł wziąć,
Jestli się obłądziwszy
mogło czego lęknąć...
bywają przygody,
A bez wieści na ludzi
przypadają szkody.
JUDAS pewnie powiada, iż Józef zginął:
wszędychmy szukali,
Ażechmy potem tego
już prawie doznali;
Naleźlichmy to miestce
A o nim ani znaku,
nigdziej żadną stroną!..
JÓZEF żałuje tej przygody, a po chwili im przyść
każe do siebie:
toć szpetna przygoda;
Ale wszytko musimy
cirpieć, co od Boga.
A że mi i samemu
Bo to szpetna przygoda
zginąć od zwierzęcia.
Nu, już teraz idźcie precz...
po chwili przydziecie,
wieczór zastaniecie.
RUBEN powiada, iż się trudno docisnąć:
Ale, nasz miły panie,
snadź nas tam nie puszczą,
przed tak wielką tłuszczą.
A my tu niebożątka
jako błędne owce,
Musimy ustępować,
JÓZEF powiada, iż im je każe puścić:
Oto was moi słudzy
już więc ci poznają,
A kiedy im rozkażę,
Ja was każę odprawić,
kiedyście z daleka,
Bo zawżdy baczyć trzeba
każdego człowieka.
płacząc, sam w sobie mówi:
Ach, wszechmogący panie,
któż to kiedy zgadnie,
Jako dziwnie we wszytko,
Co się mnie teraz dziwnie
nie chcąc przytrefiło,
O czym me serce nigdy
snadź tak nie myśliło:
teraz wypełniło,
Co mnie od miłej matki
powiedano było,
Gdy mi o onych snopkoch
Wszytko co tu czas przyniósł,
jawnie powiedała:
Iż mi się bracia moi
wszytcy kłaniać mają...
chociaj mnię nie znają.
Żałościweż me serce,
kiedy patrzę na to,
Ale tobie mój panie
Nie mnie ku czci, lecz wiecznie
imieniu twojemu,
Że się wszytko stać musi
co się widzi jemu.
toćeś rozdwojono
A rozlicznych przysmaków
teraz napojono!
Radość społu z żałością
Zaż ja teraz kłopotu
w swej głowie mam mało?
Matka miła umarła,
ociec, słyszę, iż żyw,
z tegom jest żałościw.
Ach, mój ojcze jedyny,
nie wiesz, co się dzieje,
Lecz, dalibóg, w krótki czas
Bom ja nędznik nie myślił
o jego żywocie,
A on i teraz po mnię
jest w wielkim kłopocie.
aby nie płakały,
Co wspomione ty rzeczy
co się teraz stały,
O którychem nie myślił
A wszak mi z wielkich dziwów
głowa jakoś chora.
Cóż mam czynić? — jeszcze im
o sobie nie powiem,
jeszcze pewniej dowiem.
Poślę je teraz z żytem
co rychlej w tej nędzy.
Nasypawszy im wory
Aby z samą pieczęcią
do ojca donieśli,
A tu młodszego brata
do mnie go przynieśli.
tak tu rychlej zwabię,
Iż słyszę, iż miłuje
to tam liche żabię.
I sam z niego pociechę
Bo mi ten nic nie winien
też mi nań nic nie żal.
A z tymi nieboraki,
już co Pan Bóg raczy
bo ten wszytko baczy.
Acz widzę, iż po części
już ich jakoś teszno,
Choć jeszcze nic nie wiedzą,
Bo serce pewny prorok
a nigdy nie myli,
Każdemu co winszuje,
da znać w krótkiej chwili.
I baczyliżeście wżdy
co się owo toczy?
Ów pan odszedszy od nas
iż ucierał oczy...
o naszej krainie!..
Strzeż Boże, snadź nas jaka
przygoda nie minie!
Musiał iście o niej coś
Bo było znać z rozmowy
i z postawy jego.
Alboć ją kto zwojował
albo wziął w niewolą...
oczy z troski bolą.
JUDAS się też dziwuje, iż widział, iż się łzy
miotały z oczu Józefowi, gdy z niemi mówił
Bóg wie, żem i ja widział,
Iż mu się łzy kilkokroć
wnet z oczu rzuciły:
Gdychmy ma wyliczali,
naród ojca swego,
jakoś słuchać tego.
Alboć mu ociec umarł,
alboć też bracią miał,
Gdy na nas społu patrzał
Jestli mu też pomarli,
albo poginęli,
Tedy mu wspominając
tak ty łzy płynęły.
a co nam do tego,
Pódźmy przedsię dla swych spraw
co rychlej do niego;
Boć go wżdy jakoś Pan Bóg
A prawie nam tych naszych
kłopotów ukraca.