[281]DO TEGÓŻ.
(W dzień jego prymicyi, 11 Czerwca, 1855 r.).
Chwała na wysokości Bogu! a na ziemi
Pokój ludziom, co idą drogami Bożemi,
Niosąc swój krzyż i brzemię do wieczności progu!
Pokój — nie śmierci w grobie, ale życia w Bogu!
Syxtusie! tyś dziś stanął na téj świętéj drodze;
Dziś Bóg cię przyjął między sługi Swe, a wodze
Nas, błądzących po świata rozdrożach; — dziś chwała
Panu na wysokości, z ust twoich zabrzmiała
Przed ołtarzem i ludem; dziś sam w ręku twojém
Chrystus stał ci się żywym chlebem i napojem,
I dał moc dłoni twojéj, na spółbliźnich czoła
Rozlać błogosławieństwo Nieba i Kościoła!
Cześć więc na wysokości Panu! cześć i dzięki!
Za każdy kielich łez twych; za każdy krzyż męki
Życia twojego, w sercu, i w myśli, i w duszy!
Boś się obmył w boleści; boś się wzmógł w katuszy;
Boś ogniem skruchy ducha wypalił swe grzechy;
Boś zdobył sam, i odtąd masz nieść skarb pociechy
Nam, grzesznym braciom twoim, mdlejącym od znoju,
[282]
Skarb Nadziei, Miłości, Wiary, i Pokoju,
Co wziąć tylko może i dać z łaski Pańskiéj,
W prawowiernym Kościele kapłan chrześcijański!
O! i błogosławione czasy i narody,
Gdzie Bóg dobrych pasterzy poszle dla swéj trzody,
I gdzie ich trzoda ze czcią i miłością słucha!
Tam, wtedy tylko, z góry świeci światłość ducha,
Tam tylko widać drogę do Bożego celu.
Tak Jehowa przed wieki władał w Izraelu,
Tak Kościół Apostolski wzniósł na gruzach Romy,
I tak w dziejach narodów rządzi niewidomy,
Którym wyrył na sercu i włożył na skronie
Znak ludu wybranego w Krzyżowym Zakonie.
Spójrz w ich dzieje! — ilekroć wierne Pańskiéj woli
Szły nieść pomoc narodom, zbawiać od niedoli,
Świat zasłaniać piersiami przed dziczą pogańską,
Lub zaszczepiać i krzewić wiarę chrześcijańską:
Patrz, jak obok ich królów, śród ich rad, w senacie,
W obozach, stoją święte kapłańskie postacie,
Podpory majestatu, prawd i swobód stróże,
Lub przewodnicy na śmierć, za kraj, w imię Boże!
Lecz gdy naród, niestety! zbyt często niepomny
Cnót ojców: krnąbny, płochy, albo wiarołomny,
Miał zboczyć z dróg Miłości, Wiary — ach! i Łaski:
W Kościele gasły naprzód cnót kapłańskich blaski.
I był to zawsze w dziejach klęski znak proroczy,
Jako przed burzą naprzód firmament się mroczy.
[283]
Aż gdy pod ręką gniewu Bożego, znów skrucha
Upokorzyła serca, ożywiła ducha:
Kto piérwszy zgubne sidła odszczepieństwa targa,
Jeśli nie święty kapłan-obywatel, Skarga?
Kto, gdy naród naprawić idzie czyn zdradziecki,
Da wzór — jeśli nie kapłan-bohater, Kordecki?
Kto w Krzyżu odkupienie i żywot obwieszcza,
Jeśli nie z Jasnéj Góry głos kapłana-wieszcza?
I co snać pewniéj wróży litość sądów Pańskich,
Jak mnożące się w mroku gwiazdy cnót kapłańskich?
Śród nich odtąd, Syxtusie! obyś i ty społem
Świecił długo pomiędzy ludem a Kościołem,
Aż przyjdzie Bóg Zbawiciel, zwić z was wieniec nowy,
Dla Swéj Niebieskiéj Matki, a naszéj Królowéj!
A dziś, módlmy się społem, w proch schylając czoła:
My lud, o dobry przykład i chwałę Kościoła,
A ty, w gronie sług jego, za nas lud, Syxtusie,
O Wiarę, i Nadzieję, i Miłość w Chrystusie!
|