...A teraz spójrz tam, w górę! Hen, w błękity
wdziera się zamku baszta ocalała;
resztę czas zniszczył. W pył runęły szczyty
blanków i murów, albo dłoń skarlała
potomka niegdyś potężnego rodu
przedała kamień, drżąc przed widmem głodu.
I pieśń, co wieki grzmiała nad doliną —
pieśń o potędze piersi w pancerz zbrojnej, —
zgasła!... dziś jeno te ruiny słyną
z tego, że »ładne«, i po drodze znojnej
przez las z tej baszty widok jest szeroki
na kraj, na rzekę, na łanów uroki.
Idźmy więc drogą w szczerej kutą skale.
Spójrz na te lipy, które strzegą drogi:
sześć wieków każdej; jeszcze w onej chwale
i w dumie onej, którą niósł w te progi
rycerski zawód, wzrastały, i jedne
patrzą z miłością dziś na gruzy biedne...
Wszak rzekłem: jedne! bo tłum »wrażeń« szuka
i po ruinach błądząc gwizda walce;
syty, gdy ruin dzieje mu nauka
rozjaśni, gdy w szczelinę każdą palce
wetknie, na ścianie imię swe wyryje,
poczem śpi dobrze, lepiej trawi, tyje!...
My bądźmy smętni, jak te lipy wieczne;
bądźmy bezwiedni, jak ptak, co na murze
ruin tych siada; owe wszystkie sprzeczne
dzieje, legendy tu rzućmy! A w górze
niech mówią do nas same jeno głazy,
jak ust umarłych wymowne wyrazy...
Słyszysz tu słowa? wszak jasne są wcale
dla nie-filozofa, nie-uczonego!
Ani dla tego, który tam na skale
sonet klei kunsztowny... Rzućmy »natchnionego«,
niechaj rymy układa w czoła pocie!
My na pamiątkę weźmy te paprocie...
Więc z ruin chwałę dawną odbudujmy:
mury i blanki, baszty, wał wysoki,
tam most zwodzony, tu wrzeciądze kujmy
dla wrót dębowych, mocnych; w ten głęboki
rów — dzisiaj suchy — wstęgę wody rzućmy, — —
lecz tych, co snem wieczystym śpią, nie budźmy!...
Nie budźmy ich, bo pocóż dzisiaj wstaną
z cichych swych grobów w rdzawe zbrojni miecze?...
Gdy w grób się kładli, lśniło jasne rano,
dziś — — po ruinach noc się głucha wlecze...
Czyż zechcą marzyć dziś o czynach z nami,
i straszyć świat słów pustych piorunami?...