Agencja matrymonialna/7
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Agencja matrymonialna |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 10.2.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
W salonie, wchodzącym w skład apartamentów zajętych przez starego lorda Kenningtona, siedział czcigodny szlachcic ze swą córką. Oboje palili doskonałe papierosy i rozmawiali w sposób nader ożywiony. Lady Mabel śmiała się głośno.
— To najkomiczniejsza sytuacja, w jakiej kiedykolwiek znalazłem się w mym życiu — oświadczył młody człowiek przebrany za pannę. — Chciałbym, aby najmilszy Baxter stracił swe stanowisko z miłości do mojego posagu. O, gdyby on wiedział...! Nie znalazłby odpowiedniej zemsty za ten nasz kawał.
Jego Wysokość lord Kennington strząsnął popiół z papierosa ruchem, który przypominał raczej ruch Rafflesa, niż poważnego szkockiego lorda —
— Ba... Gdyby Baxter wiedział! Ale do tego musiałby być bardziej sprytny. Możesz być spokojny. Ten poczciwy człowiek nie domyśla się niczego. Prawdopodobnie o niczym innym nie śni po nocach, jak o chwili, kiedy w trzy godziny po zawarciu małżeństwa otrzyma do ręki miljon funtów sterlingów w banknotach angielskich.
Zaśmiał się.
Miss Mabel założyła prowokująco nogę na nogę i odparła męskim głosem.
— To wspaniałe, Edwardzie, nadzwyczajne...
Stary lord podniósł palec do góry i rzekł ojcowskim tonem:
— „Ojcze“ nie Edwardzie, pamiętaj... Ponadto zechciej łaskawie zachowywać się przyzwoicie. Wytworna panna nie zakłada tak wysoko nogi na nogę, jak byle tancerka music-hallu. Pamiętaj wreszcie, co powiedziałem Baxterowi: jesteś głuchoniema, słabowita i masz lekko sparaliżowane nogi. Nie był tym bynajmniej przerażony. Uznał, że to nie są defekty, a najwyższe zalety, dzięki którym będzie cię jeszcze bardziej kochał. Dodał, oczywista, że nie zależy mu absolutnie na posagu.
— Niestety, jak łatwo się zawieść na miłości mężczyzny — zaszczebiotała rozkosznie Mabel. — Pięknie, żeś to wszystko powiedział memu narzeczonemu. Mam nadzieję, że będzie się trzymał w należytym dystansie od mojej osoby.
Zaśmiała się dystyngowanym cienkim śmieszkiem młodej dziewczyny i spojrzała ciekawie na starego lorda.
— Nie mam pojęcia, jak się zrobi z ceremonią zaślubin — rzekła — Jako głuchoniema nie będę mogła powiedzieć u mera sakramentalnego „tak“.
Trzeba więc będzie poprosić urzędnika stanu cywilnego, aby zechciał wziąć parę lekcji języka głuchoniemych...
Lord zaśmiał się i wzruszył ramionami.
— W tej chwili nie interesuję się jeszcze tymi sprawami. Chciałbym jednak wiedzieć, czy ten idiota Baxter podpisał, jak mu to powiedziałem, polisę ubezpieczeniową na ćwierć miliona funtów sterlingów. Sądzę, że uda mi się jeszcze przed ślubem sprzedać tę polisę komuś, czyje nazwisko wypiszę w jej tekście. Posiada ona tę samą wartość co obiegowy pieniądz. Otrzymamy w ten sposób pewien zysk, który pokryje nam poniesione w tej sprawie koszta. Słuszne jest, aby Baxter pokrył koszta tej zabawy.
Badawczym spojrzeniem obrzucił swą głuchoniemą córkę.
— Wszystko jedno! — szepnął — Jesteś całkiem niezwykły w swojej roli kobiecej, mój drogi Charley. Mam wrażenie, że przypadniesz do gustu panu Baxterowi. Musisz zrobić na nim wrażenie rozmarzonej gąski, wychowanej w średniowiecznym zamku. Uwielbia on pozory i puszy się na samą myśl o tytule.
W tej chwili zapukano do drzwi. Boy hotelowy oświadczył, że inspektor policji Baxter oczekuje w przedpokoju.
— Uwaga, Charley — rzekł lord po wyjściu boy‘a — Komedia się zaczyna. Nie zapominaj, że jesteś głuchoniema i że powłóczysz zlekka nogami. Baxter utopi się, jak mucha w miodzie...
Raffles wyszedł do przedpokoju, gdzie oczekiwał już Baxter lekko wzruszony. Inspektor policji nie wątpił, że lord zasięgnął już informacji i ciekaw był, jak Angielka wywiązała się ze swej roli. Ukłonił się głęboko lordowi i spojrzał nań niespokojnie, chcąc wyczytać z twarzy, jaki był rezultat ankiety. Twarz lorda promieniała spokojem.
— Drogi Baxterze — zaczął lord Kennington, wskazawszy Baxterowi obok siebie fotel. — Wczoraj wieczorem zasiągnąłem o panu informacji. Wypadły one znakomicie. Cieszę się, że takiego człowieka przyjmujemy do naszego rodu. Zanim jednak przedstawię panu moją córkę, chciałbym zapytać, czy załatwił pan formalność, o której panu mówiłem, a mianowicie czy podpisał pan polisę asekuracyjną?
Baxter sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złożony w czworo papier.
— Zastosowałem się natychmiast do życzenia Waszej Wysokości. Oto polisa na 250.000 funtów sterlingów podpisana in blanco. Składki zapłaciłem już za pięć lat z góry.
— Stanowi to dowód pańskiej lojalności i obowiązkowości, drogi Baxterze — rzekł mu stary lord. — Pozwól więc przedstawić sobie twoją narzeczoną.
Lord udał się do drugiego pokoju po swą córkę. Baxter, zostawszy przez chwilę sam, wyciągnął z kieszeni lusterko, przejrzał się śpiesznie i poprawił fryzurę. Na odgłos kroków schował je szybko do kieszeni.
Był oczarowany widokiem swej przyszłej żony. Dziewczę wyglądało miło. Łagodny owal twarzy harmonizował ze zgrabną sylwetką, obfite jasno blond włosy stanowiły kontrast z ciemnym puszkiem na górnej wardze.
— Oto moja córka, Mabel — rzekł lord.
Młoda dziewczyna, podrygując niezgrabnie, wykonała rękami cały szereg szybkich gestów. Baxter nie stracił głowy i odpowiedział jej w podobny sposób. Ponieważ jednak nie miał wprawy, nie mógł absolutnie nadążyć za szybkością rąk swej ukochanej. Lord przyglądał się im z zadowoleniem.
— Wspaniale drogi Baxterze.. Wspaniale. Muszę powinszować sobie doskonałego pomysłu.
— Mam wrażenie, Wasza Wysokość — odparł Baxter z ukłonem — że wraz z pańską córką utworzymy szczęśliwe stadło. Jaknajprędzej chciałbym stanąć przed obliczem urzędnika stanu cywilnego.
— Pański pośpiech sprawia mi radość. Proponuję ustalenie daty ceremonii zarówno cywilnej jak i kościelnej od dziś za trzy tygodnie. Czas ten potrzebny jest dla ogłoszenia zapowiedzi i sprowadzenia dokumentów. Chcę, aby uroczystość ta wypadła godnie. Na przyszłe wasze gniazdko proponuję wynajęcie wygodnej willi w okolicach Strandu.
Baxter znajdował się w siódmym niebie. Nigdy w życiu nie śmiał nawet marzyć o podobnej przyszłości. Przypominał sobie nędzne mieszkanie na drugim piętrze przy Manchester Street, mieszkanie całkiem nieodpowiednie dla osoby tego pokroju co Baxter. W myślach budował już plany jaknajrozsądniejszego i najprzyjemniejszego zużycia miljona funtów sterlingów: wynajmie stałą lożę w teatrze, zapisze się na członka Strand-Clubu, kupi maszynę... może nawet Rolls-Royce, a dalej yacht dwukominowy, willę w Cannes...
Jedna rzecz nie przedstawiała dlań najmniejszej wątpliwości: on, Baxter, miał niewątpliwie stać się w Anglii jedną z najważniejszych figur. Lord Kennigton, którego ród sięgał siedmiuset lat wstecz, wyjedna z pewnością u króla tytuł szlachecki dla swego zięcia. Baron James Baxter, pan na Kennington i Dundley Castle — dźwięczało w jego uchu!
Mabel pracowała paluszkami tak szybko, że Baxterowi migało w oczach. Wstał i pożegnał się. Ponieważ był w doskonałym humorze, wypił parę whisky w pobliskim barze i udał się do jednego z dobrze mu znanych lokali, nie cieszących się zbyt dobrą opinią.
∗
∗ ∗ |
Po jego wyjściu stary lord i jego córka wybuchnęli śmiechem. Miss Mabel uniosła wysoko suknię i poczęła tańczyć dzikiego foxtrota. Stary lord rozparł się w fotelu i zapalił papierosa.
— A więc, Charley, jak ci się podoba twój narzeczony?
— Wspaniały, Edwardzie. Czyś zauważył jakim pełnym godności krokiem wychodził z naszego salonu? Miałem ochotę dać mu na pożegnanie porządnego kopniaka.
— Jesteś najdziwniejszą narzeczoną, jaką widziałem w życiu! Inna na twym miejscu weszłaby do swego pokoju i marzyłaby o rozmowie prowadzonej przed chwilą. Ty zaś unosisz suknię, tańczysz foxtrota i masz zamiar kopać swego narzeczonego.
— Czy wiesz, Edwardzie, że to wspaniała historia z tymi lekcjami rozmowy na migi. To prawdziwy wirtuoz! Nic nie zrozumiałam z tego, co ci powiedział. Szkoda, że ta wspaniała zabawa będzie się musiała wcześniej czy później skończyć!
— Oczywista — odparł Raffles — Nie można przecież przeciągać żartu aż do chwili ceremonii kościelnej względnie do aktu stanu cywilnego.
— Nie wyobraża sobie, co się z nim później stanie. Obawiam się, że ulegnie atakowi apopleksji!
Raffles uśmiechnął się:
— Całkiem możliwe... Nie powinno nas to wprawiać w zakłopotanie. Najważniejszą rzeczą jest podniesienie polisy asekuracyjnej. Postaram się ją sprzedać jeszcze w ciągu dzisiejszego popołudnia lub też jutro. Biedactwo, stosuje się do wszelkich warunków postawionych mu przez jego Lordowską Wysokość Hrabiego Kenningtona!... Dureń — zapłacił nawet składki za pięć lat z góry!
— Nie wiem, jakie jeszcze kawały wypłatamy w przyszłości nieszczęsnemu Baxterowi — rzekł Charley — Trzeba jednak przyznać, że inspektor policji zdradza niesłychaną naiwność i głupotę. Pozwolić się tak nędznie oszukać wówczas, gdy mógłby w najłatwiejszy sposób zasięgnąć informacji.
— Przypuszczam, że utrzymuje się on na swym stanowisku dzięki wrodzonemu londyńczykom poczuciu honoru. Inaczej dawnoby już wyrzucili tego matołka. Jego miejsce powinien objąć Marholm, człowiek zdolny i nieźle się orientujący. Myślę nad tym, jakby mu dopomóc.
— Twoje dobre serce miesza cię do nie twoich spraw, — rzekł Charley. — Opowiedz mi lepiej, jaki przebieg miała rozmowa twoja z dawną służącą Baxtera? Jakie otrzymałeś od niej informacje?
Lord zaciągnął się dymem z papierosa i odparł z uśmiechem:
— O, to całkiem niesłychana historia... Stara kwoka poczęła śpiewać hymny pochwalne na cześć Baxtera, wprawiając mnie w niesłychane zdumienie. Mimo to przyznała mi się, że porzuciła miejsce u Baxtera z powodu ostrej z nim sprzeczki. Dałbym chętnie sto funtów sterlingów, aby móc się dowiedzieć, czemu ta stara czarownica tak nagle zmieniła ton.
Zapanowało milczenie. Przerwał je po chwili Charley:
— Musimy dać ogłoszenie o mych zaręczynach z Baxterem w „Times‘ie“, ’ w „Morning Post“ i w „Daily Chronicle“ to jest we wszystkich najważniejszych dziennikach Londynu. Jestem pewien, że przynajmniej jeden z nich wpadnie w ręce służącej Baxtera. Musiał jej prawdopodobnie uczynić jakieś mgliste propozycje i baba ma nadzieję, że złapie sobie męża. W ten sposób najlepiej dowiemy się całej prawdy.
∗
∗ ∗ |
Miss Brown z „Times‘em“ w ręce wtargnęła do pokoju swej siostry, śpiącej snem sprawiedliwych
— Wstańże, leniuszku — krzyknęła jej tuż nad uchem — Twój narzeczony to dobry gagatek...
Angelika obudziła się, ziewnęła szeroko, otworzyła jedno oko i nie bez trudu przewróciła się na drugi bok.
— Co się stało, Mery? Czego mnie budzisz o świcie?
— Twój narzeczony — to zwykły oszust matrymonialny, słyszysz? Jeśli nie wierzysz, przeczytaj sobie „Times‘a“. Inspektor policji Baxter bierze ślub pojutrze o godzinie piątej z panną Mabel Kennington, córką szkockiego lorda? Nawet mu w głowie nie powstała myśl ożenku z Angeliką Brown.
W małych oczkach Angeliki błysnęła wściekłość.
— Ten dureń... Łotr... Zbrodniarz — krzyczała, odziewając swe obfite kształty w kolorowe flanele. — Zapłaci mi za to wszystko.
∗
∗ ∗ |
W wielkim hallu Cecil Hotelu lord Kennington i inspektor Baxter oczekiwali przybycia narzeczonej.
Na twarzy Baxtera malowało się wzruszenie, którego nie potrafił ukryć.
— Cóż się stało z pańską córką? — szepnął niecierpliwie, rzucając zaniepokojone spojrzenie w stronę drzwi.
— Zjawi się z pewnością za dwie minuty — rzekł lord spoglądając na zegarek — Punktualność jest jej największą zaletą.
— O, Wasza Wysokość, pańska córka posiada bardzo wiele innych cennych zalet..
— Oto i ona — przerwał mu lord — Punktualność jest grzecznością królów. Mabel Kennington miała na sobie wspaniałą pelerynę z lisów i wielki czarny kapelusz. Całe towarzystwo wsiadło do karety. Baxter, wzruszony, usiłował pochwycić rączkę swej narzeczonej, lecz spotkał się z karcącym spojrzeniem Mabel. Powóz zatrzymał się przed Urzędem Stanu Cywilnego.. Baxter wyskoczył pierwszy podając z galanterią narzeczonej ramię. Przed urzędem stał tłum ciekawych.
W tej chwili wynurzyła się z grupy postać tęgiej, muskularnej kobiety. Była to Angelika.
— Oszuście!... Łobuzie!... Bandyto!...
Inspektor Baxter cofnął się o dwa kroki, Miss Mabel zwinnie wskoczyła do karety, lord Kennington poszedł za jej przykładem. Drwiący uśmiech rozjaśnił mu jego oblicze.
Przez okienko powozu dwie roześmiane twarze obserwowały następującą scenę: Inspektor Baxter we fraku i w cylindrze ustępował przed tłumem uzbrojonych w parasolki kumoszek z Whitechapelu. Były to sojuszniczki pokrzywdzonej Angeliki. Inspektor nie miał innego wyjścia, jak zwrócenie się o pomoc policji. W podartym fraku, w podziurawionym cylindrze inspektor Baxter przemknął się pod eskortą policji do najbliższej taksówki i kazał prosto wieźć się do domu.
Położył się do łóżka, oczekując śmierci.
Śmierć jednak nie przyszła na zawołanie. Po upływie piętnastu minut był już z powrotem w Scotland Yardzie.
Marholm przyjął go ironicznym uśmiechem.
— Hallo, komendancie? Czy wie pan o najnowszym skandalu? Wszystkie gazety są pełne pańskich przygód. Na pierwszym miejscu może pan obejrzeć podobiznę swoją i swej najdroższej Angeliki. Schowałem dla pana specjalnie wszystkie numery.
Zapaliwszy fajkę wyciągnął z kieszeni kopertę.
— Nadszedł do pana list polecony — rzekł. — Pokwitowałem za pana odbiór.
Inspektor rozciął kopertę. Marholm stał za jego plecami, czytając wraz z nim treść listu.
Drogi mój zięciu!
Przekonałem się naocznie a następnie dowiedziałem się z gazet, że padł pan ofiarą ataku przekupek i kumoszek. Ja i córka moja Mabel, lub inaczej, jeśli pan woli, — mój sekretarz Charley Brand — żałowaliśmy bardzo, że atak ten uniemożliwił nam ceremonię zaślubin. Być może, że następnym razem uda nam się lepiej. Córka moja prosi, abym wyraził jej podziw dla pańskiej wyjątkowej inteligencji i spostrzegawczości. Ja sam pozostaję pańskim dłużnikiem z następującego tytułu: sprzedałem pewnemu kupcowi polisę, której mnie pan uczynił posiadaczem. W ten sposób pokryłem sobie koszta uroczystości oraz uzyskałem nadwyżkę w wysokości pięciu tysięcy funtów sterlingów. Nadwyżkę tę przekażę biednym Londynu.
Proszę przesłać moje najserdeczniejsze pozdrowienia czcigodnej damie, która mi tak dzielnie przyszła z pomocą. Mam na myśli korpulentną pannę Angelikę, z którą się pan prawdopodobnie ożeni, choć nie ma posagu miliona funtów.
Oczekując zaprosin na ślub
pozostaję z prawdziwym szacunkiem szczerze panu oddany John C. Raffles.
Baxter padł zemdlony. Marholm, który spodziewał się tego rodzaju reakcji, pośpieszył ze zwilżoną szmatką ku swemu szefowi. Po kilku minutach biedny inspektor przyszedł do przytomności.
— Co sądzisz o tym Marholm — szepnął.
— Jest to najlepszy kawał, jaki został spłatany w ciągu ostatniego stulecia!