[175]AJACCIO.
Ta wieża biała i te mury w bieli
To Ajaccio — nad morzem osiadło
Jak młode dziewczę, gdy wyjdzie z kąpieli
I skromnie patrzy w jasne wód zwierciadło.
[176]
Golf, ramionami lazurowej fali
Objął jej stopy, całuje i wzdycha,
I jak kochanek, swym szumem się żali,
Że brzeg zazdrosny wiecznie go odpycha!
Rybackie łodzie, strojne w żagiel biały,
Suną się w dali jak stado łabędzi —
Pośród nich okręt, jak rumak zuchwały
Karmiony wiatrem, gdzieś za wiatrem pędzi!
Oliwne, winne i figowe gaje
Z trzech stron ku miastu powiewają wiosną;
Nad niemi góra siwym grzbietem wstaje,
Na niej, jak drzewa, nagie skały rosną!
Czasem śród skał tych obłok się zatrzyma,
Jak ptak powietrzną żeglugą znużony —
A wtenczas góra ma postać olbrzyma,
A obłok świeci jak szyszak srebrzony!
Gdzieś w dali, kręte ciągną się wąwozy,
W nich pasterz z długim sztyletem u pasa,
Z strzelbą na plecach — patrząc na swe kozy,
Żałobnym tonem nuci strofy Tassa.
Lecz wejdźmy w miasto. — Jest dom w jego murach,
Na który z większem patrzyłem zdumieniem,
Niźli na góry co szczyt kryją w chmurach —
On w moich oczach rósł wyżej — wspomnieniem!
Wędrowcze! uczcij dom Napoleona!
Tu, pod tym dachem weszła gwiazda mała,
Co później w świetny meteor zmieniona,
Promieńmi sławy cały świat zalała!
[177]
Tu, w tym ogródku — igraszki niewinne
Bawiły dziecię, co miało wstrząść trony —
Tu może nieraz między dzieci inne
Rozdawał cacka — jak później korony!
Wówczas już przyszłą przeglądał potęgą,
Myśl miał na czole, powagę na licu;
Może już marzył Wagram i Marengo,
Może już widział słońce Austerlitzu!
Wiedziony świetną przeznaczenia gwiazdą,
Wcześnie porzucił dom i ziemię własną —
Jak młody orzeł co mierzy swe gniazdo,
A potem skrzydła — w gnieździe mu za ciasno!
I jak ów orzeł co po niebie lata,
Póki grom nieba skrzydeł mu nie spali —
I on żeglował po przestworach świata,
Aż rozbił okręt śród Waterloo fali.
Wodzu! konsulu! cesarzu! tułaczu!
Czemużeś zbroił w władzy twej pioruny
Dłonie niewdzięcznych — którzy ci w haraczu
Zdradę przynieśli z zgonem twej fortuny?
Czoło, żołnierza laurem jaśniejące,
Czemużeś zakrył koroną cesarza?
Wszak takich koron było już tysiące,
A takie laury nie każdy wiek stwarza!
Spłaciłeś błędy wielkością pokuty —
Gdy na wydarty ogień z dłoni Boga,
Nowy Prometej do skały przykuty,
Sześć lat konałeś pod szponami wroga —!
Dziś obcy nawet nad twym grobem płaczą!
Ajaccio, chlub się! zrodziłoś olbrzyma!
Nie prędko wieki taki cud zobaczą:
Karły dziś liczne, olbrzymów już nie ma!
Zicavo w Korsyce, 1833.