Album kandydatek do stanu małżeńskiego/V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Bałucki
Tytuł Album kandydatek do stanu małżeńskiego
Podtytuł z notat starego kawalera
Wydawca Wydawnictwo „Harapa“
Data wyd. 1877
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V.


Wędrowne ptaszki.




Jeżeli wam się zdarzy spotkać jaką pannę jadącą do kąpiel lub do dalekich krewnych, — to dziewięć razy na dziesięć wypadków można śmiało przypuścić, że celem owéj wędrówki jest polowanie na męża. — Podróżomanija jest zawsze chorobliwym objawem, a u panny o tyle więcéj podejrzaną, że pozwala domyślać się jakichś ujemnych stron. Jeżeli bowiem panna nie może w rodzinnym zakątku znaleść amatora na swoje wdzięki, to albo te wdzięki są wątpliwéj wartości, albo oprawa ich z rzeszowskiego złota, które w obcéj stronie można można udać za prawdziwe, albo papa lub mama używają nieszczególnéj opinii, albo wreszcie sama panna ma jakiś skandaliczny epizodzik, którego ślad chciałaby zatrzeć za sobą. — Zostawia się wtedy w domu złą opiniją, stare suknie, nakazy płatnicze, a bierze się na drogę wszystko nowe i świetne. Jest to rodzaj maskarady, w któréj lichy dzierżawca papa przemienia się na zamożnego właściciela dóbr, pannie wyrastają brakujące zęby, równają się krzywe łopatki, ciemnieją rude włosy, bieleje śniada płeć a wszystkie próby romansowe z guwernerami, rządcami uważają się za nie były i panna jedzie w świat niepokalana jak owa Venus z piany morskiéj narodzona.
Najczęściéj jaka bogata ciocia lub wujenka uproszona przez rodziców zabiera ten towar na główniejsze targowiska małżeńskie czyli do wód galicyjskich a czasem w miarę zamożności i za granicę — niby do towarzystwa. Jeżeli ciocia jest dosyć łaskawa i weźmie na ambicyją, aby pannę gwałtem wypchnąć za mąż, to pozycyja takiéj towarzyszki bywa jeszcze dość znośną a czasem nawet przyjemną; ale niech Bóg broni jeżeli niekontenta z narzuczonego sobie ciężaru zechce dać to uczuć swojej kuzynce, — niema upokorzenia, przykrości, docinków, których by nieszczędziła taka ciocia. — Towarzyszka i kuzynka de nomine, de facto odbywa przy niéj czynności panny służącéj, pamiętać musi o pudełkach, tłomoczkach, kufrach, torbach, o suczce Pini, znosić kaprysy i wybryki rozpieszczonego jedynaka cioci, słowem przechodzi prawdziwy czyściec, ale go nie opuszcza w tej nadziei, że jeżeli nie uda się wejść z niego prosto do nieba małżeńskiego, to zawsze taka podróż za granicę podniesie jéj wartość w oczach powiatowéj młodzieży, która już z większym respektem pogląda na panny co były za granicą. — Dla tych wątpliwych korzyści panna wędrowna znosi niewygody podróży, grymasy cioci, Pini i kuzynka. Jeden wieczór recepcyjny w salonie cioci wynagradza jéj dostatecznie wszystkie te trudy i męczeństwa; tam ona stara się pozycyją ciotki wyzyskać na swoją korzyść olśniewając tem pokrewieństwem oczy tych, którym takie rzeczy imponują, wspomina nawiasowo o majętności ojca, nieistniejącéj na żadnéj karcie geograficznéj a jedwabnemi spojrzeniami obrzuca jak pająk wybranego szczęśliwca. — Czasami udaje się takie polowanie z przynętą i sieciami i znajdzie się taki gil, co się da złapać na to. — Ale najczęściej zdarza się, że samotrzask panieński zostaje nietknięty. Zdarza się to szczególniéj wtedy, jeżeli wędrowna panna trafi na wędrownego kawalera, który także podróżuje w matrymonialnych celach polując na posażne. Otóż taki myśliwiec zwącha istotny stan rzeczy, albo gdy niedowierza własnemu nosowi, poleca listownie jakiemu Mośkowi lub Jankielowi zostającemu z nim w bliższych stosunkach wekslowych, wywiedzenie się o bliższych szczegółach stanu majątkowego papy dobrodzieja owéj wędrownéj panny i po otrzymaniu stosownych informacyj cofa się zręcznie od samotrzasku zostawiając nieszczęśliwą ofiarę nadal pod despotycznemi rządami cioci.
Despotyzm ten najczęściej wzrasta w miarę majątku cioci. — Uboższe mają więcéj względności i serca dla pupilek; ale w tych warunkach z powodu skromniejszych funduszów wędrówka ogranicza się najczęściéj na wodach krajowych, które niby z patryotyzmu preferują nad zagraniczne. Niemogąc imponować stanowiskiem i fortuną cioci, panna w rozmowach z młodzieżą kładzie większy nacisk na dobra będące w posiadaniu jéj rodziców, wspomina niby od niechcenia o projektach wyjazdu na zimę do Paryża lub Florencyi, cytuje z pamięci całe ustępy z Bedekera dla popisania się ze znajomością głównych miast Europy, staje się zwolenniczką oszczędności i umiarkowania, aby nie sądzono, że z potrzeby ogranicza swoje wydatki, umie zastosować się do wymagań, upodobań, gustów upatrzonego konkurenta, aby mógł powiedzieć o niéj: to kobieta całkiem według moich pojęć — i za pomocą takiéj zręcznéj taktyki oskrzydla ze wszystkich boków jego serce i zabiera go w niewolą do ołtarza rozumie się, jeżeli nie szukał pieniędzy ale żony.
W braku cioci bywa nieraz, że sama mama, alboli też papa robią ofiarę dla szczęścia córki albo córek i po sekretnem porozumieniu się z arendarzem lub jakim bankiem zastawniczym robią forsowną wycieczkę do wód dla utrzymania się w opinii zamożnych ludzi. — Nie zaniedbują wtedy niczego, cokolwiek zdążyć może do uwydatnienia téj zamożności na zewnątrz, wszystkie srebra domowe a często i pożyczane bywają użyte do takiéj wyprawy na męża, panie zaopatrują się w mieście w kosztowne toalety, któremi robią u wód furorę na balach i reunionach; kurcząc się i oszczędzając w domowych wydatkach nieszczędzą pieniędzy na składki dobroczynne, loteryje fantowe, w ogóle tam, gdzie trzeba się pokazać.
Wszystkie te jednak wysiłki najczęściéj nie prowadzą do niczego, chyba do licytacyi, sekwestracyi i innych tym podobnych nieprzyjemności. — Młodzież teraźniejsza praktyczna, znająca z doświadczenia lub też licznych opisów podobne wyprawy, poznaje się wnet na farbowanych lisach i nieda się złowić na wędkę. — Wiedzą to już niektóre wędrowne panny posiadające wyższy talent dyplomatyczny i chwytają się wprost przeciwnéj drogi t. j. prowadzą w kąpielach życie oszczędne, ubierają się skromnie, nie pozwalają sobie żadnych nadzwyczajnych wydatków powtarzając ostentacyjnie w obec osób interesowanych t. j. konkurentów: my nie możemy pozwalać sobie takich zbytków, my nie mamy na to. A równocześnie jakiś dobry znajomy zostający z niemi w sekretnem porozumieniu, kładzie w ucho chciwéj posagu młodzieży: to ciepła panna, grosz jest, tylko mama dusi go, jak harpagon. — Ten dyplomatyczny sposób okazał się w praktyce bardzo dobry i stare szpaki łapały się na taką ponętę. — Do sekretów tego rodzaju dyplomacyi należy wytrzymać konkurenta, nie spieszyć się z przyjmowaniem oświadczenia, namyślać się bo taka zwłoka utrwala tylko niecierpliwych konkurentów w wierze w ukryte skarby — i potęguje w nich chęć do małżeńskich związków. — W ten sposób nie jednéj wędrownéj pannie udało się złapać na męża nawet zrujnowane hrabiątko jakieś. Wprawdzie po ślubie hrabiątko zbadawszy istotny stan kasy ulotniło się bez śladu, żydzi zabrali meble wypożyczone na miodowe miesiące, resztę zabrał gospodarz za komorne i nie zostało wędrownéj pannie nic, prócz tytułu hrabiny, a ten zawsze jeszcze lepszy od tytułu staréj panny.
Do znamion wędrownéj panny należy łatwość przeistaczania się stosownie do potrzeb i okoliczności, podobna ona jest w tym względzie do owéj butelki czarodziejskiéj, z której kuglarz nalać umie, co zechcesz. — Zmiana usposobień, upodobań, przekonań nie sprawia jéj większych trudności od zmiany tualety; umie być tem, czem trzeba, co pokupne na targowisku małżeńskiem. W obec konkurenta chorującego na pana i spinającego się na wysokie progi, rostacza pawi ogon arystokratycznych pojęć i jeżeli nie może się pochwalić wysokiemi koligacyjami, to z pewnością będzie często wspominać o hrabiankach swych koleżankach z pensyi a hrabiów, których zna ledwie ze słyszenia lub z widzenia będzie nazywać Zuziem, Toniem, Lolem, jakby to byli jéj najlepsi znajomi. Jeżeli znowu trafia się na męża jaki liberał adwokat albo przemysłowiec bogaty, to usta jéj będą przepełnione frazesami o postępie, równości, a jeżeli czasem wyrwie się niebacznie a może i umyślnie ze swemi koligacyjami herbownemi, to równocześnie zrobi gest pogardliwy, lekceważący i będzie utrzymywać z powagą, że u niéj ród nic nie znaczy, tylko praca i osobista zasługa. — Dla hulaki umie być światową damą, dla poważnego zakonnicą prawie, dla urzędnika, co szuka żony dla kuchni i obszycia staje się pracowitą jak niemka, gotowa nawet zostać zupełnie niemką, jeśliby to było życzeniem konkurenta; słowem umie jak średniowieczny rycerz przybierać wszelakie barwy i walczyć pod niemi dla zdobycia sobie — intercyzy ślubnej. — Ma przy tem niesłychany talent i zręczność wciskania się w najrozmaitsze towarzystwa i zabierania znajomości a nawet przyjaźni — na poczekaniu. — Wszędzie jéj pełno w teatrze, na balach, koncertach, w kościołach, muzeach. — To uwidocznianie się jest dla niéj rodzajem ogłaszania się a ogłoszenie podobne ma wartość owych inseratów bazarów wiedeńskich, co to obiecują n. p. cudownie emalijowane zegary wiecznie trwałe i w najlepszym gatunku, a które w rezultacie pokazują się nie do użycia. — Tak i owe panny po ślubie tracą emaliję, ukazuje się brak ciężarków posagowych, od których zależy szczęście małżeńskie i zegar staje.
Dlatego lepiéj przed ślubem poinformować się dokładnie z jakiéj fabryki bierze się taki małżeński zegarek, czyli trzeba poznać papę, mamę, ciepłe ciotunie, wujaszków w Ameryce choćby listownie, aby mieć jaką taką gwarancyją, że zegarek pójdzie. — I nie dawaj się uwieść pozłotką świecącą lub lśniącym pokostem, wygląda to efektownie, ale nietrwałe, a wyrachowane jest na chwilowe zamydlenie oczów. — Panny wędrowne bowiem urządzają te rzeczy po mistrzowsku, cały spryt ich wysila się na to, aby pozłotka miała wszelkie pozory złota — wszystko obliczone na złudzenie począwszy od tynkowanéj twarzy, a skończywszy na wyuczonych i pochwytanych frazesach, któremi tynkuje dziurawe i niedokładne wykształcenie. — W kuferku jéj podróżnym znajdziesz więcéj balowych sukien, niż porządnych koszul, w uszach fałszywe dyjamenty, a w buzi sztuczne słowa i sztuczne zęby.
Należy także do szyku wędrownych panien, szczególnie tych, co przebywają w miastach, brać lekcyje muzyki, śpiewu lub rysunków od pierwszych nauczycieli, dla upozorowania bytności. Aby zaś takie kultywowanie wrodzonych talentów nie robiło wielkiego spustoszenia kieszeni, wędrowna panna tak umie manewrować zdrowiem, że nie potrzebuje brać lekcyi, a zawsze uchodzi za uczennicę tego lub owego metra. Dodaje to szyku, a nic nie kosztuje.
Na zakończenie niniejszego rozdziału pozwolę sobie przytoczyć pewien epizod z życia takiéj wędrownéj panny.
Było to w Krynicy (a może być, że także i gdzieindziéj) — pan N. przyjechał z panną Melaniją jedynaczką w celu wyleczenia jéj z zadawnionego panieństwa. Pan Adolf w tychże samych kąpielach szukał także towarzyszki życia, któréj posagiem mógłby zapłacić kawalerskie długi i zabezpieczyć sobie wygodną przyszłość. — Pan Adolf bowiem należał także do wędrownego ptactwa, tylko rodzaju męzkiego. — Otóż stało się, że te wędrowne stworzenia gdzieś koło Słotwinki zamieniły pierwsze spojrzenia. Na téj nieméj rozmowie romans ograniczał się dni kilka; aż panna litościwa, chcąc ośmielić dyskretnego adoratora, przechodząc raz w bliskości niego przez kładkę zsunęła się, niby przypadkiem, w niegłęboką wodę. Papa w krzyk: ratujcie dziecko moje tonie. Pan Adolf nie mógł udać że nie słyszy; przybiega więc, ratuje, wyciąga z wody wilgotną pannę, a papa rozczulony takiem poświęceniem młodziana ofiarował mu w nagrodę, co miał najdroższego t. j. swoją jedynaczkę. — Panu Adolfowi nie wypadało zrzekać się podarunku, ale, jako ostrożny, postanowił niby z prostéj ciekawości dowiedzieć się o istotnéj wartości prezentu, wiele by mógł być wart do stopienia. A był w Krynicy Mosiek Landau, który jakkolwiek bawił tam dla kuracyi swojéj Reisy, udzielał także pomocy i rady lekarskiéj kieszeniom zagrożonym suchotami. — Pan Adolf należał do jego pacientów. Otóż i obecnie pospieszył do niego po radę, a mianowicie aby go zapytać jak była notowaną w kursie u niego panna Melanija. Za konsylium zdecydował się zapłacić pan Adolf trzysta reńskich. — W parę dni potem przyszedł także do Landaua papa dobrodziéj zasięgnąć bliższych szczegółów tyczących się kieszeni wybawcy jego córki i także obiecał usłużnemu żydkowi trzysta guldenów za fatygę. — Landau nie wiele potrzebował się fatygować; znał kieszenie i pugilaresy obydwóch pacyentów na wskroś i mógł niebawem zaspokoić ciekawość obydwóch. — I objaśnił papę, że pan Adolf goły „jak szwenty turecki,“ a panu Adolfowi szepnął, że panna Melanija wprawdzie nic nie ma, ale papa jéj ma trzydzieści tysięcy — długu.
W skutek tych wiadomości papa, po zapłaceniu konsultacyi Landauowi i rachunku w hotelu, pobiegł na pocztę zakupić dwa bilety do Krakowa, a pan Alfred chcąc uniknąć spotkania się z panną zamówił sobie także w sekrecie miejsce w karetce pocztowéj, by co prędzéj czmychnąć z Krynicy.
Poczta miała wyruszyć o dwunastéj w nocy. Niech czytelnicy sami dośpiewają sobie w domyślnych duszach, co się musiało dziać zakochanym, gdy przy blasku latarki pocztowéj zobaczyli się tuż koło siebie. Podobno była tam mowa o jakichś telegramach, niespodziewanéj chorobie ciotek, śmierci wujaszka, która spowodowała taki nagły wyjazd bez pożegnania. — Mówiono potem o pogodzie, o piękności okolicy, o wojnie serbskiéj, o świetności teatru krakowskiego; tylko o miłości nie mówiono ani słóweczka. — Uczucie to umarło na wieki, pogrzeb odbył się cichutko, a Landau za wyprawienie go na tamten świat wziął okrągłe sześćset guldenów.
Mutatis mutandis podobna historyja powtarza się dość często u wędrownych panien i spekulujących na posagi młodzieńców.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Bałucki.