Anafielas (Kraszewski)/Pieśń druga. Mindows/V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Anafielas
Podtytuł Pieśni z podań Litwy
Tom Pieśń druga

Mindows

Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1843
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cała pieśń druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V.

Schły w ciężkich więzach Ryngoldowe wnuki,
A Mindows nad ich głowami panował.
Braci nie było, nie lękał się zdrady,
A miecz Ryngolda wstrzymywał sąsiady,
I weszło Litwie pomyślności słońce,
Bo Kunigasy, posłuszni Mindowie,
Kłonili czoła i nieśli daniny.
Nikt nie śmiał szemrać, ni podnosić głowy.
Tylko Niemieckich Zakon wojowników
Zagrażał Żmudzi, Liwóm i Kuronóm;
Ale się jeszcze Volquin nie odważył
Wyciągnąć ręki po Mindowsa włości,
Bo był sam słaby, bo już miecz Ryngolda
Zostawił kresę na Niemieckiéj zbroi.
Czekali pory, czekali niezgody,

A braci z Niemiec wołali do siebie,
Oręże ostrząc na progach swych grodów.

Lecz cicho było w Litwie Ryngoldowéj,
Żmudź tylko stała przed Zakonem w trwodze.
Kuroni w Kiemach siedzieli spokojni,
Jaćwieże z pługiem chodzili po niwach,
Krywicze ruskiéj zabywali braci
I dłoń braterską Litwinóm dawali.
Pińsk, Mozyr, Siewierz, Czerniechow swym grodóm
Sypali wały, Zaborole[1] bili,
I słali Kniaziu bogate daniny.
Nie było w całéj Litwie Kunigasa,
Coby Mindowsa sprzeciwił się woli,
Coby nie stanął do zamkowéj straży,
Ludzi nie przysłał, odmówił daniny,
Lub skrył się w lasy i uciekł do wrogów,
Gdy do wrót poseł kołatał xiążęcy.
Z krwi braci zdrajców wyrósł kwiat pokoju,
Co po nad Litwą jasną wznosił głowę
I liśćmi lud jéj osłaniał ubogi.

Lammechin Królik u Kurów panował,
I Ryngold nawet pożyć go nie zdołał;
Napróżno corok po haracz wysyłał:
Posłańce jego nigdy nie wracali,
Lub pohańbieni, w żebraczém odzieniu,

Do domów swoich wlekli się, nie śmiejąc
Oczu pokazać na Krywiczan grodzie.
Raz wyszedł Ryngold z Jaćwieżem i Litwą,
I Lammechina kraj cały splądrował,
I krukóm ucztę na długo zgotował,
A do ogonów końskich przywiązani
Kurów tysiące szli litewskie pługi
Ciągnąć i sypać horodyszczów wały.
Lecz nie porosły zielono mogiły;
Już się Lammechin znów Litwie buntował,
Posłów Ryngolda z wieprzami postawił,
I bez rąk nazad do pana odprawił,
Kazawszy rzec im, że Kuronów dani
Unieść nie mogli i ręce stradali. —

A Ryngold wówczas z Ruskiemi wojował.
Lew z Włodzimiérza, Swiatosław z Kijowa
I Dymitr Drucki, szli wojskiem nad Niemen,
A po nad niemi stada kruków czarne
Płynęły chmurą na pobojowisko.
I byli z niemi Kurdasa Moguły,
I wielu Kniaziów ruskich i Bojarów. —
Już byli wielki Krywiczów gród wzięli,
I po nad Niemnem pustosząc ciągnęli.
Spotkał ich Ryngold nad rzeką, i trzy dni
Trwała tam walka zacięta, aż duchy
Z ciał lecąc, jeszcze w powietrzu walczyły.
I była uczta jastrzębióm i krukóm,

A pole trupy ruskiemi usłane
Zwie się Mohilną, bo mogiły stoją
Jak kretowiska po łące, széroko.
Kniaziowie ruscy do Łucka się gnali,
I w Łucku wojska mężnego płakali.

A Ryngold na Żmudź szedł Zakon wojować,
I miecz skrwawiony spłókać w Białém morzu,
Lammechin kurski wzbił się dumą wielką,
Bo olbrzym nie miał czasu w dół spoglądać,
Zdeptać na ziemi drobnego robaka.
I potém znowu Ruś Ryngold plądrował,
Co Alexander Kniaź mu odwetował;
Nabrawszy jeńców, u końskich ogonów
W daleki połon Litwinów prowadził,
Gdzieś tam nad rzeką płakać ich osadził,
I panu pasznie uprawiać cudzemu.
Wielu tam trupy tylko dociągnęli
Na Ruś, i krukóm za pastwę służyli;
Wielu uciekło, i nazad do braci,
Wpół żywi, potém zwlekli się nierychło,
Gdy wojnie koniec i wszystko ucichło.
Litwini potém pod Torżek gonili,
Paląc i pędząc od pługów, od roli
Ludu moc wielką, siwe skotu stada.
Gonił Jarosław Kniaź Włodzimierowicz
Z Nowotorżany, na białym rumaku,
Jeńców im odbił, i Litwinów wielu

Padło daleko od swych, w obcéj ziemi.
Twercy, Dmitrowcy, gdy pod Toropeczem
Na kark im siedli, jak kleszcze się wpili,
I krwią litewską napasłszy, za niemi
Na progi domostw, do Litwy gonili.

Kurski Kunigas tymczasem spokojny
Siedział, i Litwie urągał się dumny,
Bo Litwa posłów swoich nie pomściła,
Krwi swéj przelanéj, sromoty zniesionéj,
Aż Ryngold wielki skonał. — Mindows prędko
Wspomniał na Kurów, i znów posły idą,
Ale nie prosić dani, nie targować;
Ponieśli łyka, winniki i strzałę,
I miecz i ogień. Mówili od Pana.
— Jeśli do trzech dni dani nie oddacie,
Jeśli włos spadnie z świętéj posłów głowy,
W dni siedém łyka przyjdą na dorosłych,
Winniki drobnym, strzały w pierś Bojaróm;
Miecz na twą szyję, Lammechinie dumny,
A ogień ziemi Kuronów wszérz i wzdłuż. —

Lammechin słuchał, lecz posłów nie skrzywdził,
Tylko dzień jeden nic nie rzekłszy wstrzymał,
I myślał, radził zwoławszy Bojary,
I znowu radził, aż do trzech dni zwlekał;
Na czwarty dań im zaległą oddali,
I dary Kniaziu bogate wysłali,

Konie i futra, srébra i bursztyny.
Lammechin uznał Mindowsa nad sobą,
I przysiągł na swą brodę, z Kuronami
Stanąć, gdy stosy wojenne zapalą. —
Tak wielki Mindows, nie podniosłszy miecza,
Kurów zwojował postrachem wyprawy,
A sam Lammechin do Krywiczan grodu
Przyszedł bić czołem Ryngolda synowi.








  1. Palisady.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.