[47]VII.
Ryngoldzie wielki! dobrze Litwie było
Pod twemi skrzydły w jedno wzrastać ciało.
W Mindowsa ręku jeszcze się łączyło,
Co po nim tylko rozpadać się miało.
Syn mścić śmierć ojca zrzucił suknie mnisze,
Lecz jemu w boju klasztorne zacisze
Śmiało się jeszcze. Ni serca ni dłoni
Nie miał mnich zemstą za ojca zagrzany.
Ni sił ojczyznę z złéj podzwignąć toni,
Sąsiady zwalczyć, upokorzyć pany.
Napróżno na koń siadł z szłykiem na głowie.
Śmieli się z mnicha Rycerza, Kniaziowie,
I jednéj nocy w Włodzimierza grodzie
Miecz zdradny w piersi bezbronne posłali;
Krew upłynęła ostatnia w cnym rodzie,
Oni się ciesząc, na bezpańską gnali
[48]
Litwę sierotę, co po swoich panach
Na mchem zarosłych płakała kurhanach.
I Krzyżak leciał część swojego łupu
Garnąć, Lach leciał na Wołyńskie włości,
Rusin Krewiczan chciał wziąść bez okupu,
A Kniazie Litwy w wzajemnéj się złości
Nad trupem matki o puściznę bili,
Krwią swoją ziemię użyźniając wrogów,
I jeden z drugim tłukli i walczyli,
Święcąc naprzemian wiarę swą i Bogów.
I długie walki, długie były boje,
Aż Gedymina prawicą objęta,
Litwa na rany zapomniała swoje,
Ale o zemście we wnukach pamięta.
Walczył Gedymin, walczy Olgerd z bratem,
W karki sąsiadów tnie ciężkim bułatem,
A każde cięcie krwi strumień wyciska;
Leje się! Lecz cóż na krwi Litwa zyska??
Skan zawiera grafikę.