Zielona wiosna Litwy czoło stroi,
I lasy szumią, łąki się zielenią,
I rzeki płyną ku morzu białemu,
I róże kwitną, i lilije białe,
Gaje się święte liściami ubrały.
Czemuż tak głucho? i wiośniane święto,
Święto pastusze, nikt już nie obchodzi?
Czemu nie widać Zniczów, ni kapłanów?
A lud z bojaźnią pogląda na niebo,
Jakby Perkuna lękał się prawicy?
Zielona wiosna Litwy czoło stroi,
I lasy szumią, łąki się zielenią.
Na Turzéj górze siedzi starzec smutny —
To Wejdalota od Znicza ołtarzy.
Szatą się okrył, by łza, co po twarzy
Płynie, w cudzém się nie odbiła oku.
Patrzy — u jego stóp czy Wilno stare?
Gedyminowe Wilno? Olgerdowe?
Taż to Wilija, w któréj się kąpały
Tury? i też to lasy poświęcone,
Które Zniczowy ogień podsycały?
Taż Świntoroha mogilna dolina,
Kędy śpią kości starych dzidziawirów?
Gdzie się pomięszał popiół Godymina,
I proch Olgerda, i Kiejstuta prochy?
Spójrzał na góry — też, co dawniéj, góry?
Spójrzał na miasto — gródże to nasz stary?
Spójrzał pod stopy — gdzie Znicza świątynia?
Na Antokole — i tam zgasły dymy!
Spójrzał i płacze — na górze wysokiéj
Trzy krzyże żółte ramiona podniosły,
Świątynia Znicza świéżym krzyżem strojna,
Na Piaskach znamię chrześciańskiéj wiary,
Na Antokolu krzyż żelazny wbity,
Po mieście krzyże, na zamku, na górach,
Wszędzie już! wszędzie! Gdzie Znicza kapłani?
Żebrzą rozbici, żebrzą rozsypani!
Gdzie gaje święte? — wycięte poległy!
Gdzie Bogi? — patrzcie, do Wilij ich wleką,
Młotami biją, toporami sieką.
A Perun zasnął, i z nieba jasnego
Ni grom zahuczy, ni się wstrzęsie ziemia.
Skan zawiera grafikę.
Pod Krzywym Grodem, na Świętéj dolinie,
Mnogi lud ścisnął i zamek oblega,
Pod starą swoję przytulił świątynię;
Ale na szczycie jéj krzyże spostrzega;
Na zamku drugi kościoł po nad głowy
Wzniósł się, i dzwoni dziwacznemi słowy;
A w bramie stoją: Jagiełło, Królowa,
Biskup Bodzanta, Wileński Wasiłło;
Słudzy białemi szatami lud dzielą;
Kapłani sieją między lud naukę,
Na białe szaty kropią świętą wodą,
Imiona dają, dary, obietnice.
Smutny lud patrzy, jak Bogów zwalono,
Smutniejszy jeszcze krzyżowi się kłania,
Uchylił głowy, gdy wodą skropiono,
A łzę, odchodząc, za przeszłość uronił.
Trzydzieści ludu tysięcy ochrzczono,
Wszystkie bałwany na ziemię zwalono,
Ognie zagasły i gaje wycięto.
Ale kto pamięć z serc odejmie świętą?
Chrzest jéj nie zmazał; poszła ona z ludem,
Co krok do serca skrwawionego woła:
— Tu był gaj święty, tu ojców mogiły,
Tu wasze matki Bogóm się modliły,
Tu wasi ojce wrogów pokonali,
Tu pradziadowie zdrajców ukarali. —
I lud powrócił do chat swych, na sioła,
Krzyże na piersi kładąc, a w mrok szary
Bogóm Litewskim oddawał ofiary;
Bał się i Boga Chrześcian, i Perkuna;
Za swą przeszłością wzdychał z serca głębi;
I przyszła chwila, gdy zmięszał dwie wiary,
Nowéj się lękał, nie mógł zabyć staréj.
Litwo! o Litwo! gdzie są dzieci twoje?
Olgerd, Gedymin, Kiejstuty, Mindowy?
Gdzie czasy sławy, gdy w zwycięzkich bojach
Na świat leciałaś, zabierając ziemie?
Gdy do bram Moskwy jedną bijąc ręką,
Drugąś na Lackie wyciągała włości,
Zębami Pruskie szarpała wnętrzności,
Nogami siekła po piersiach Mazurów?
Nad morzem Czarném Tatarzyn wylękły
Łuk u nóg twoich porzucił, kark zgina,
A tyś mu na kark, idąc, nastąpiła,
Z Dniepru się wody i z Dniestru napiła,
Odwieczne Taurów zajęła sadyby,
W słońcu i morzu południa skąpała?
Gdzie wojny twoje? bohatéry twoje?
Gdzie Bogi? kędy i wielkość i sława?
Teraz tyś Polski służebną! Na ręku
Dźwigasz już więzy! Oddałaś im Pana;
A za jednego, tysiąc dali Lachy, Boga i mnichów, panów i niewolę!
Litwo przesławna! gdzie dni twojéj sławy?
Zgasły! I zaszło słońce dnia twojego,
Co w Rusi, w Polsce, nad morzami dwiema,
Świeciło twoim zwycięztwóm krwią zlanym!
Czemu ojcowie z mogił nie powstali?
Czemu ze Wschodniéj nie przybiegli ziemi
Wypędzić zdrajcę, co sprzedał swą wiarę,
Lud swój i braci! Czemu gromy z nieba,
Kiedy wywracał ołtarze odwieczne,
Na głowę jego nie padły, na głowy
Wszystkich służebnych?! Czemu się Litewska
Nie wstrzęsła ziemia, nie pożarła w łonie
Przybylców chytrych i niewiernych panów?!
Gdy Mindows wiarę Litewską porzucił,
Czemu na Litwie jeden jęk był tylko,
I jeden okrzyk boleści i trwogi?
Czemu w ołtarzach utrzymały Bogi,
A w sercach wiara, podania u ludu?
Dla czego matki, maluczkie swe dzieci
Tuląc do piersi, obyczaje stare
Z mlékiem dawały i dziadowską wiarę?
Dla czego teraz, kiedy chrzcił Jagiełło,
Lud nie zaszemrał? I poszli kapłani
Cicho, milczący? I padły świątynie,
I krzyże wstały, panujące czoło
Wzniosły, a na twarz runęły bałwany?
Lud biegł kupami, ochrzcić się pośpieszał?
Czemu? — Bo Litwy jasne dni skończyły,
Bo nowe słońce zaświecić jéj miało,
Starego życia godziny wybiły,
I legła w grobie z dawną swoją chwałą!
Krótki był dzień jéj! Słońce u zachodu,
Na wschodzie innéj wiary promień świta,
I krzyż zajaśniał u kraśnego wschodu —
Lud zachód żegna, nowe słońce wita.