Anielka pracuje/Pamiętny dzień

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka pracuje
Podtytuł Powieść dla dorastających panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Pamiętny dzień.

Anielka ze swem świadectwem odbycia egzaminów biegła przez wieś, śmiejąc się i wołając:
— Mamusiu, już po wszystkiem! Jeszcze tylko we wtorek i czwartek rano muszę iść do szkoły. Teraz jestem już dorosła! Ach, mamusiu!
Za domem gwizdał cichutko wiosenny wiatr, strącając z drzew białe płatki kwiatów, które wirowały i tańczyły w powietrzu.
— Ach, mamusiu!
Parobek Styków odwrócił się zdziwiony, bo właśnie przyszedł do zagrody Lipków po grabie. Słysząc wołanie Anielki, wysunął głowę przez uchylone drzwi warsztatu. Anielka już go też dostrzegła.
— Wojteczku! Wojteczku! — zawołała, podbiegając doń. — Już nie będę chodziła do szkoły! Dzisiaj popołudniu pójdę do przędzalni z Kubą Brzózków i Basią Wojciecha Matysiaka. Poprostu nie mogę się doczekać!
— Tak, tak, nic dziwnego, że się cieszysz, — uśmiechnął się Wojtek. — Ale teraz trzeba będzie skończyć z chodzeniem po linie i łapaniem ryb w kanale!
Anielka spojrzała nań swemi wielkiemi błękitnemi oczami z niemem zapytaniem. O tem właściwie nie pomyślała jeszcze. Przecież wieczorem, po pracy będzie dość czasu na zabawę. Przecież dorośli także się bawią!
Wogóle... Anielka zaśmiała się cicho. Wiedziała już teraz, dlaczego się tak bardzo raduje, ale chciała to i Wojtkowi wytłumaczyć. Nikt nie miał o tem pojęcia, nawet matka. O, w ciągu iluż to lat zazdrościła Anielka Jakóbowi Brzózce, gdy widziała go idącego do fabryki! Zawsze z jednej kieszeni sterczała mu butelka z mlekiem, a z drugiej potężna kromka chleba. Codziennie Anielka widziała ten chleb sterczący z kieszeni i codziennie zazdrość jej wzrastała. Najbardziej zazdrościła Jakóbowi właśnie tej potężnej kromki chleba. Nie dlatego, żeby była łakoma, czy głodna, ale poprostu dlatego, że taka kromka chleba, stercząca z kieszeni była dla niej oznaką, że Jakób należy już do ludzi dorosłych. Taką kromkę chleba mieli tylko ci ludzie, którzy pracowali w fabryce! Tak, tak! Gdy przed dwoma laty Jakób Brzózka po raz pierwszy szedł do fabryki ze swym ojcem, Anielkę poprostu olśnił widok chłopca. Tego dnia właśnie uczyniła mocne postanowienie, że i ona kiedyś będzie pracować. I dlatego tak się cieszyła na samą myśl o fabryce! Tylko dlatego! „Będziesz musiała także pracować“, powiedziała jej kiedyś matka. Wówczas w oczach Anielki pojawiły się błyski radości. Poprostu nie mogła się tego dnia doczekać!
I wreszcie nadszedł! Teraz! Dzisiaj popołudniu dostanie kromkę chleba, taką dużą, jak dostawał codziennie Jakób Brzózka. Anielka poczęła tańczyć razem z białemi płatkami kwiatów, wirującemi na wietrze. A potem zawołała nagle:
— Muszę już iść, Wojteczku, i przygotować się. Wieczorem do was wpadnę. Dowidzenia!
— Niech cię Bóg prowadzi, Anielciu, — brzmiała odpowiedź Wojtka.
Wsparł się nawet na grabiach i spoglądał za dziewczynką, jak biegła w swej krótkiej sukience, z rozwianemi lokami, jak podskakiwała, uszczęśliwiona.
Wojtek pokiwał głową boleśnie i począł napychać w zamyśleniu fajkę. Było mu dziwnie żal Anielki, chociaż nie potrafiłby wytłumaczyć dlaczego. Wspomnienia własnego dzieciństwa nieoczekiwanie go nawiedziły... O, jemu było wówczas o wiele gorzej! Był najemnym chłopcem, wyzyskiwanym i zahukanym, nigdy nie mógł chodzić do szkoły. Broń Boże! Ba, żeby to mógł się uczyć! Napewno byłby teraz panem całą gębą. Napewno swoje arcydzieła robiłby jeszcze piękniej! Wojtek zaśmiał się w duchu. W maleńkim warsztacie przy stodole miał znowu cały zapas gotowych pudełek, które heblował i oklejał kolorowym papierem. W izbie dwa zegary wisiały na ścianie do naprawy. Byli to jedyni jego przyjaciele. A później dzieci! Szczególnie wesoła, roztrzepana Anielka. Gdy uśmiechała się do niego, Wojtkowi zdawało się, że słońce mu zagląda do duszy. Może właśnie z tego powodu tak mu jej teraz żal było. Mocnem uderzeniem przewrócił na ziemię grabie. Później wyjął z kieszeni spodni kawałek świeżo upieczonego chleba. Żona Tomasza mu go dała. U gospodarza Styka dawano Wojtkowi o wiele mniejsze kromki.
Wojtek zjadł chleb z apetytem i wsłuchał się w ciszę panującą dokoła. Potem wziął kosę z taczek i zaczął ją ostrzyć.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.