<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W maju.

Łąki pachniały. Z pośród świeżej zieleni wysuwały główki niezliczone rodzaje kwiatów, główkami temi wesoło kiwając w rozmaite strony. Nad łąkami unosiły się ćwierkające skowronki, chrabąszcze brzęczały, a dokoła fruwały pszczoły, siadając od czasu do czasu na jakimś kwiatku. Posiedziały chwilkę na świeżym kielichu, poczem odlatywały znów do swoich ułów.
— Macie już dosyć miodu? — pytała Anielka jakąś pracowitą pszczółkę, która właśnie sfrunęła z kwiatka. — Ale jak ty wyglądasz! Cała jesteś unurzana w żółtym pyłku kwiatowym!
Pszczółka otrząsnęła z siebie pyłek skrzydełkami i pyłek ten zleciał do maleńkiego „koszyczka” u samego końca tułowia pszczółki.
— O, przydałby ci się większy koszyczek, — zaśmiała się Anielka, — wyglądałabyś jeszcze zabawniej!
Pszczółka tymczasem odleciała w stronę cudownie kwitnącej gruszy. Tam spotkała się z całą gromadką swoich sióstr i braci. Wszystkie pszczółki fruwały i brzęczały wesoło. Anielka z zachwytem spoglądała na gałęzie drzew.
— Wyglądają, jak wielkie bukiety kwiatów, — myślała, idąc dalej.
Na skraju pobliskiego lasku przystanęła. Brr, przyfrunął majowy chrabąszcz i przeleciał jej tuż koło nosa. Potem drugi i trzeci! A w górze, w zielonych konarach drzew siedziało ich całe mnóstwo. Wszystkie rzuciły się łakomie na młodziutkie listki.
— Czekajcie, paskudne chrabąszcze, już ja się z wami rozprawię! — wołała gniewnie Anielka.
W zeszłym roku któregoś dnia razem z braćmi udała się na łąkę. Właśnie pod tem drzewem rozłożyli wielkie prześcieradło i potrząsnęli drzewem mocno. Istny deszcz chrabąszczy spadł z gałęzi na prześcieradło.
— W tym roku trzeba będzie to samo zrobić, — pomyślała Anielka, — bo chrabąszcze gotowe pozjadać wszystkie młodziutkie listki.
Z tem postanowieniem usiadła na skraju lasu.
Niebo mieniło się tysiącem barw. Ptaki śpiewały. Strumyczek szemrał tajemniczo, a z kwitnących drzew opadały miękkie białe płatki na łąkę. Łąka złociła się pod wpływem promieni zachodzącego słońca. Błękitne oczy Anielki też nabrały złocistej barwy.
Jakaś wielka radość przepełniała jej serduszko. Zaczęła cichutko śpiewać. Po chwili szła dalej, śpiewając już jedną piosneczkę po drugiej, a gdy żadnej nowej przypomnieć sobie nie mogła, śpiewała te same piosenki od początku.
— Ale dzisiaj jesteś wesoła, — rzekła do niej gospodyni, gdy Anielka weszła do izby.
Dziewczynka uśmiechnęła się, a gospodyni podała jej całą garść suszonych owoców.
Anielka wybiegła znów z chaty na dziedziniec. Skakała i śpiewała. Serduszko jej przepojone było szczęściem którego właściwie nie znała przyczyny.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.