Nie rozkazem, co drgające
W żarach ognia stwarza słońce,
I nie słowem, co z nicości Krzesze żywy byt;
Ale ciałem, ale czynem
Ten, co nazwan Bożym Synem,
Spełnia dzieło wszechmiłości W ten jutrzenny świt.
Ach! gdy Bogu było mało
Wyrzec: »Stań się« by się stało,
Lecz zejść musiał jako dziecię, By działać jak mąż:
Ty, dni lepszych myśli biała,
Bierz co rychlej szatę ciała,
Czynem objaw się na świecie, Czynem w światło dąż! —
Wczoraj jeszcze ziemia cała
Starym żądzom hołdowała,
Niewolniczo kując dłonie W łańcuch łez i krwi;
Dziś, jak Ewa rozgrzeszona,
W błękit wznosi swe ramiona,
Wolna — wznosi jasne skronie; Do przyszłości drży...
Odtąd runą bogi stare,
Odtąd nową już ofiarę
W swych świątyniach ludzkość złoży, Wybieleje świat...
Duch zakrzepły się rozgrzeje,
Rozpłomienią się nadzieje,
W sercach głos sie ocknie boży: »Kochaj — to twój brat«.
Długo, ziemio, w ciemnym zmroku
Dać nie śmiałaś naprzód kroku
I nie znałaś, chwiejna bryło, Gdzie twych ruchów oś...
Aż wśród pracy i cierpienia
Odnalazłaś punkt ciążenia,
Wiesz, że światło jest twą siłą — O nie walcz i proś. —
Ach, gdy pierwszy raz na ziemi
Przed duchami omdlałemi
Zaświtały w imię boże Tory nowych dróg:
Czyliż dziwno, że nędzarze,
Równość prawa biorąc w darze,
Okrzyknęli światła zorzę: »Bóg się rodzi! Bóg!« —