[41]
ądź zdrowa! Całe serce w tych wyrazach mieszczę,
bezmiar tęsknoty, bezmiar żalu w nich zamknąłem...
Kochanko! Czyliż kiedy spotkamy się jeszcze?
jak wąż pod skrzydło ptaka, przeczucie złowieszcze
wpełzło w mą duszę, że już nie zejść nam się społem.
Ah! Prędzej niż się rano stopi kropla rosy,
prędzej niż lilia zwiędnie, gdy mróz ziemię ścina,
prędzej niż obłok przemknie z wichrem przez niebiosy:
przy tobie modrookiej i srebrzystogłosej,
zbiegała mi święcona miłości godzina.
Kres nadszedł. Już nie zbliżyć mi do twego łona
piersi, byśmy szeptali blizkiemi ustami;
cień mi twój tylko chwytać w spragnione ramiona,
gdy staniesz przy mnie dłutem wspomnienia rzeźbiona,
gdy mnie smutek zamroczy, tęsknota omani...
[42]
Naówczas zamknę oczy w wyobraźnię zmienię
całą moc mojej duszy i złudzony chwilę
słyszeć będę twe słowa, czuć warg twoich tchnienie,
i drżąc z trwogi, że spłoszy cię mych powiek mgnienie:
wbrew woli je podniosę — i próżno już schylę.
Tak żeglarz, gdy go okręt z wichrami w zawody
niesie w dal, przez ocean niezmiernie szeroki:
gdy oczy zamknie, widzi rodzinne zagrody,
i drżąc, że mgnieniem powiek sen spłoszy, na wody
spojrzy, i w żal się grąży, jak bezdeń, głęboki.
Mych uczuć jakże słabe w mych słowach odbicie!
Niedostępna jest rozkosz i boleść dla słowa!
Głosu ptaka, gdy strzałą zraniony w błękicie,
żegna błękit i słońce i lot swój i życie,
trzeba mi, by ci posłać ostatnie: bądź zdrowa!...