Baśń (Oppman, ok. 1900)
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Baśń | |
Data wyd. | post 1900 | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Wieść niesie, że hen u stóp zamku Trockiego w błękitnych falach rozległych jezior dzieją się dziwy. Dziwy niedostępne wszystkim, zasnute mgłą tajemnicy i pewnej grozy. Wieczorem, lub nocką, gdy srebrzysta gama księżycowych promieni rozprzędzie się na połyskliwe fale, a cichość bezmierna spowije obszar wód rozpoczyna się ów „dziw“.
Liście drzew poczynają drgać, szumieć, zawodzić jakąś tryumfalną pieśń. Do wtóru pluskocą fale, bijąc rytmicznie w stare mury Trockiego zamku.
W sali, zwanej ongiś tronową, na podwyższeniu królowa czy kniahini siedzi. Postać w zbroję zakuta, a lica srebrzystą przyłbicą zasłonięte. Przy niej świta połyskliwa od stalowych zbroi i ciężkich mieczy, osadzonych w pochwach nabijanych drogimi kamieniami i złotem. Zdala huf pędzi.....
Na rosłych koniach, pokrytych srebrną blachą — rycerze. Zakuci od stóp do głów w stalowe pancerze. Dźwięczą kopyta, krzesząc iskry złote. Królowa podnosi w marmur spowite czoło. Jasne źrenice patrzą na huf, w ręku wieniec z lauru.
Wy skąd?
Z pod Wiednia pani.
Wiary i krzyża prawica nasza broniła. Przy nas zwycięstwo za nami pola krwią wrogów zroszone.
Jedzcie dalej.
Schyliły się kopje do tronu, pochyliły sztandary i pognał huf, nie grają mu tryumfu fanfary.
Znów kurzawa.
Dźwięczy ułańska trąbka, miga purpurą oblana horągiewka.
Kto wy?
My z pod Sammo—Sierry. Na barkach naszych chorągwie zdobyte u nóg lśniące Hiszpan działa się wloką. Nie straszne nam były gór ostre szczyty i śmiercią zionące wrogów działa. Imię twoje pani wiodło nas ze śpiewem w bitewną kurzawę — po zwycięstwo!
Jedzcie dalej.
Zasępiły się wojów twarze. Zagrała trąbka, zalśniły kopyta i zniknął we mgle hufiec.
A zdali znów płynie piosenka jasną mocą dygocąca. „O mój rozmarynie rozwijaj się.
Pójdziemy z okopów na bagnety.
Bagnet mnie ukłuje.
Śmierć mnie ucałuje — ale nie ty“.
Na stalowych żądłach bagnetów łamie się i księżyca światło. W szeregach zwartych pieśnią spojonych idzie huf. Bez zbroic i lśniących pancerzy. Szary mundur kurzem pokryty. Twarze młode, życiem tryskające.
Zkąd jesteście? rzekła z zadziwieniem jasna pani, wszak dziś po raz pierwszy przechodzicie przedemną?
Tak, bo my niedawno w twą służbę zaciągnięci. Patrz, dłonie nasze chłopięce, nie przywykłe do oręża, ale idziem z ochotą do Ciebie pani.
Skąd przybywacie?
My, harcerze z pod Radzymina. Rozbite wroga hordy. Patrz, oto zdobyte sztandary do stóp ci się chylą.
Zagrały fanfary.....
Uśmiech szczęścia zadrgał na licach jasnej pani. Wstała z tronu i białą do alabastru podobną dłonią, zawiesiła wieniec na trzepoczącym dumnie sztandarze.
Cisza..... wszystko znikło, jak mara. Pozostała tylko złocista smuga rycerskich hufców i..... jasnej pani.