[32] BAJKA
W godzinie zmierzchu, w mroków krainie,
Lśni wśród nieznanych na mapie mórz
Mój ląd bajeczny, co z świtem ginie,
A od wieczornych ciągnie się zórz...
Tam niezbadane moce i cuda
Wznoszą mi pałac marzeń i snu,
Gdzie co noc sprytna pani Ułuda,
Zręcznie ułatwia nam rendez-vous...
O, z jakiej baśni iści się scena,
Gdy na mem czole spocznie twa dłoń?...
Szelest twych sukien, to pieśń Szopena,
Przystanią ciszy, ócz twoich toń.
Bogactwem wschodu lśni pałac marzeń,
I tak nam dobrze wśród złotych sal,
Przepadły widma dręczących zdarzeń —
Tylko mi za czemś ogromnie żal.
[33]
Nie mów nikomu... Często w nocy płaczę...
We wszystkich chwilach był smutku jad,
A życie moje było tak tułacze,
Bez żegnań, witań idę przez świat.
Lecz z smutku grzechów, z zwątpień golgoty,
Z bezsennych nocy, gdzie mieszka strach,
Przebiegły lichwiarz, szatan tęsknoty,
Co noc mi wznosi ten cudny gmach.
Ból mój targuje zwolna, cierpliwie,
W rękach zamienia w złoto me łzy,
O, jakże oczy błysły mu chciwie,
Kiedy podpatrzył, żeś przy mnie ty.
Ale że jestem hojny szalenie,
Więc jakoś pójdzie ten straszny targ,
Znów nas połączą wieczorne cienie,
A gdy świt błyśnie pójdę bez skarg.
Widzisz ten przepych, blask drogich kamieni?
Do świtu jestem tu król i pan,
Lecz dzień to wszystko we łzy przemieni,
Ciebie w najgłębszą z ukrytych ran.
[34]
A z tobą spłynie ból tak szalony,
Po który szatan wyciągnie dłoń,
Że blaskiem godnej ciebie korony
Ozdobię twoją królewską skroń.
|