Bez dogmatu/23 Marca.
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bez dogmatu Tom I
|
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1906 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I Cała powieść |
Indeks stron |
Kiedym przyjechał z Płoszowa, zastałem ojca tak dobrze, że ani mi w głowie nie postało, żeby koniec miał być tak bliski. I co za dziwne zakręty ma w sobie natura ludzka. Bóg widzi, że znalazłszy go prawie zdrowym, ucieszyłem się szczerze i serdecznie, a jednak, ponieważ przez drogę nabiłem sobie głowę prawdopodobną jego śmiercią, ponieważ widziałem go już wśród świec i siebie klęczącego przy jego trumnie, więc doznałem uczucia pewnego zawodu, jakby mi żal było tego napróżnego żalu. Dziś wspomnienie o tem stało się gorzkie i dokucza mi jak wyrzut.
Jak głęboko nieszczęśliwy jest człowiek, którego serce i dusza straciły prostotę! Oto niemniej gorzkiem, niemniej podobnem do wyrzutu, jest dla mnie wspomnienie, że gdy ojciec konał, było we mnie dwóch ludzi: jeden syn, który bolał szczerze i gryzł palce, by potłumić szlochanie; drugi mędrek, który badał psychologię śmierci. Jestem niewypowiedzianie nieszczęśliwy, bo natura moja jest nieszczęśliwa.
Ojciec umierał zupełnie przytomnie. W sobotę wieczór czuł się nieco gorzej. Posłałem po doktora, by na wszelki wypadek był w domu. Ten przepisał jakieś lekarstwo, o które ojciec począł zaraz z nim wojować, dowodząc, że środek ten może przyspieszyć atak. Doktor uspokoił mnie, oświadczywszy, że jakkolwiek, gdy chodzi o chorego, który raz miał już atak paraliżu, nigdy nie można być pewnym, czy nie przyjdzie drugi — jednakże nie sądzi, by niebezpieczeństwo było nagłe — i przypuszcza, że ojciec może pożyć nawet kilkanaście lat. O tych kilkunastu latach powiedział i ojcu, który machnął na to ręką i powiedział: «Zobaczymy!» Że jednak przez całe życie miał zwyczaj drażnić się z doktorami i dowodzić nicości medycyny, nie brałem tego do serca. Tymczasem koło dziesiątej, w czasie herbaty, podniósł się nagle i zawołał:
— Leonie! prędko do mnie!...
W kwadrans później leżał w łóżku, a w godzinę rozpoczęło się konanie.