[171]
JACOPO (GIACOMO) DA LENTINI
(ok. 1233)
Bez nijakiej obrony
Miłość się we mnie wdraża i moje wiąże chęci;
Jak malarz roztargniony,
Który wkółko powtarza to, co nosi w pamięci,
Tak się tu dzieje ze mną,
I szarpać się daremno, twój obraz wciąż mię nęci.
W sercu swem ciebie noszę:
W niem twa postać wyryta, ale nie widać po mnie;
O Boże, co ja znoszę!
Tobie samej nie świta, jak cię kocham ogromnie,
Bo jestem tak nieśmiały,
Że, gdy spojrzę, drżę cały, stoję i milczę skromnie.
W mojej wielkiej tęsknocie
Pendzlem wymalowałem twe lica urodziwe;
Gdy dojść nie mogę do cię,
Patrzę, — ledwie spojrzałem, oglądam je jak żywe.
Tak człowiek, co się stara,
By umocniła wiara, co mu jeszcze wątpliwe.
W mem sercu ból się żarzy,
Jak gdy człek ogień za pazuchę kryje:
Im bardziej tuli, tem boleśniej parzy.
(E. Monaci, Crestomazia italiana, Roma 1912, p. 42 — 3.)