Boska Komedia (Stanisławski)/Czyściec - Pieśń XXI

PIEŚŃ
DWUDZIESTA PIERWSZA.

Palony owem wrodzonem pragnieniem,
Co się nie gasi, chyba tylko wodą,
O której łaskę błagała u Pana
Samarytanka, i gnany pospiechem[1]
Po zawalonej w ślad za Wodzem, drodze,
Nad sprawiedliwą współbolałem zemstą.
A wtem, jak pisze Łukasz, że się Chrystus,
Powstawszy właśnie z grobowego dołu,
Dwom uczniom swoim ukazał na drodze,[2]
Tak nam się zjawił cień i szedł za nami,
Patrząc na ciżbę leżącą u dołu,
Niepostrzeżony przez nas, aż przemówił;
„O bracia! pokój niech wam Bóg dać raczy!“
Gdyśmy ku niemu zwrócili się nagle,
Mistrz mój stosownym powitał go znakiem,
Potem rzekł: „Oby z pokojem sąd prawy,
Który na wieczne skazał nas wygnanie![3]
W błogosławionych umieścił cię gronie!“
— „Jakto? cień odrzekł (a wciąż szliśmy sporo),
Jeśliście duchy, których Bóg nie raczy

Przyjąć tam wyżej, — któż po Jego schodach[4]
Wiódł was aż tutaj?“ — A Mędrzec mój na to:
„Spojrzyj na znaki, które, mu na czole
Nakreślił Anioł, a obaczysz pewnie,
Że mu z dobrymi królować przystało.[5]
Lecz że ta, która dniem i nocą przędzie,
Kądzieli jeszcze niedoprzędła jego,
Co ją każdemu z nas przyrządza Kloto;[6]
Więc dusza jego, dusz naszych siostrzyca,
Szczeblując w górę, iść nie mogła sama,
Bowiem tak widzieć, jak my, nie jest w stanie.
Przeto z szerokiej piekielnej gardzieli
Wyjść mi kazano, bym wskazał mu drogę,
I tak wskazywać będę mu ją dalej,
O ile tylko starczy wiedza moja.
Lecz, gdy wiesz, powiedz: dla czego przed chwilą,
Tak się wstrząsała góra, i przecz, zda się,
Tak jednogłośnie wszyscy tam wołali
Aż kędy mokre jej ugrzęzły stopy?“
Mistrz tem pytaniem, jak w iglicy ucho,
Trafił w chęć moją; więc nadzieją samą
Już mniej łaknącem było me pragnienie.
Duch mówić począł: „Nie masz nic takiego,
Co by tej świętej ład psowało góry,
Albo się działo nie według zwyczaju.
Miejsce to bowiem, od zmian wszelkich wolne:
Nie z innej one mogą być przyczyny,
Chyba że niebo dopuszcza je samo.

Wyżej nad krótkie o trzech stopniach schody,[7]
Ni tu deszcz pada, ni grad, ani śniegi,
Ni szron, ni rosa; nie widać tu wcale
Ani chmur gęstych, ni obłoków rzadszych,
Ani błyskawic, ni Taumanta córy,
Która tam często okolice zmienia.[8]
Wyziewy suche nie wznoszą się wyżej
Nad szczyt wspomnianych trzech stopni, na którym
Zastępcy Piotra spoczywają stopy.[9]
Niżej tam może bywają wstrząśnienia
Mniej więcej silne, lecz ich tu nie sprawia,
Nie wiem dla czego, wiatr ukryty w ziemi.[10]
Tu bywa drżenie, kiedy dusza jaka
Tak się od grzechów oczyszczona czuje,
Że wstaje, aby wznieść się na wyżyny,
I taki okrzyk towarzyszy drżeniu.
A o czystości świadczy wola sama,
Co niespodzianie ocyka się w duszy,
Gdy zmienić stan swój jest już całkiem wolną,
I takiej woli poddaje się rada;
Przed tem zaś dusza chęć ku temu czuje,
Ale tej chęci sprzeciwia się żądza,
Która z wyroków sprawiedliwych Boga,
Jak niegdyś grzechu, tak męczarni pragnie.[11]
I ja com z górą pięćset lat przeleżał
W takiej boleści,[12] ledwiem teraz uczuł
Wolę do wyższych krain wstąpić wolną,
Owoż dla czego słyszałeś tu drżenie

I okrzyk duchów pobożnych tej góry,
Głoszących chwałę Najwyższego Pana,
Aby je prędzej wysłał na wyżyny.“
Tak mówił duch ten; a że zwykle napój,
Tem dla nas milszy im większe pragnienie,
Więc niewymowną mi przyjemność sprawił.
A mądry Wódz mój: „Widzę ninie jasno
Sieć co was łowi i jak się otwiera,[13]
Czemu drży góra i przecz się cieszycie.
„Teraz kim byłeś, chciej bym się dowiedział,
I niech ze słów twych wyrozumiem dobrze,
Dla czegoś tyle przeleżał tu wieków?“
— „Kiedy z pomocą Najwyższego Pana,
Pomścił się Tytus ran, z których wyciekła
Krew przez Judasza zdrajcę zaprzedana,
Żyłem na ziemi (tak duch odpowiedział),
Z mianem najwięcej zaszczytnem i trwałem,
Już dosyć sławny, lecz bez wiary jeszcze.[14]
Tak słodką była głosu mego władza,
Że Tuluzczyka wezwała mnie Roma,
Kędym zasłużył zdobić mirtem skronie.[15]
Ludzie tam dotąd zwą mnie Staciuszem:
Śpiewałem Teby, potem Achillesa,
Lecz padłem w drodze, pod drugim ciężarem.[16]
Źródłem zapału, który mnie zagrzewał
Były to iskry boskiego płomienia,
Który tysiące zatlił innych ogni:
O Eneidzie mówię, co mi matką

I karmicielką w poezyi była;
Bez niej bym jednej nie ważył był drachmy.
I gdybym żyć mógł, kiedy żył Wirgili,
Rok jeszcze, więcej niż mi należało,
Chętniebym przystał spędzić w tem wygnaniu.“
Mistrz na te słowa obrócił się ku mnie
Z twarzą, co milcząc, milcz mówiła jasno;
Ale nie wszystko może siła woli,
Bo łzy i uśmiech idą bezpośrednio
Za tem uczuciem, z którego się rodzą,
Więc w ludziach szczerych nie słuchają woli.
Jam się uśmiechnął, jak ten co znak daje,...
Cień umilkł zaraz i spojrzał mi w oczy,
W których się dusza najjaśniej odbija,
I rzekł: „Bodajbyś z pożytkiem dokonał
Wielkiej swej pracy! Lecz powiedz, dla czego
Po twarzy twojej przemknął błysk uśmiechu?“
Jestem więc w kluby z obu stron ujęty:
Ten milczeć każe, ten mówić zaklina...
Wzdycham... lecz przecież jestem zrozumiany.
— „Mów, rzecze Mistrz mój, i nie miej obawy:
Mów i opowiedz, o co tak usilnie
Pyta on ciebie.“ Więc się odezwałem:
Dziwi cię może, starożytny duchu,
Żem się uśmiechnął; lecz chcę, aby jeszcze
Większe zdziwienie ogarnęło ciebie:
Ten, który wzrok mój wiedzie na wyżyny,
Jest ów Wirgili, z któregoś zaczerpnął

Zdolność opiewać i ludzi i bogi.
Jeśli ci inna przyczyna się zdała
Uśmiechu mego, miejże ją za mylną;
Były nią słowa, któreś wyrzekł o nim.
Już cień się zchylał, chcąc uścisnąć stopy
Mistrza mojego; lecz ten go powstrzymał,
Mówiąc: Mój bracie, nie czyń tego wcale,
Boś i ty cień jest i cień tylko widzisz.“
A on, powstając: „Pomnijże jak wielką
Miłością pałam ku twojej osobie,
Gdy zapomniawszy o nicestwie naszem,
Chciałem cień objąć, jak istotne ciało.“







  1. Wrodzone pragnienie wiedzy, które zaspokojonym być może tylko mądrością z Boga idącą. — Powiedział Chrystus do Samarytanki: „Ktoby pił z wody, którą mu ja dam, nie będzie pragnął na wieki.“ A ona mu odrzekła: „Panie, daj mi tej wody, abych nie pragnęła.“ (Ew. świętego Jana R. IV. w. 13 i 15.)
  2. O tem ukazaniu się pisze Łukasz w Rozdz. XXIV. w. 13 — 30.
  3. Wiemy, że Wirgiliusz, jako poganin, z mnóstwem innych znakomitych, a cnotliwych ludzi starożytnego świata, ma sobie wyznaczone miejsce w pierwszem piekieł kole, kędy jedyną jest dla duchów karą „żyć w upragnieniu a nie mieć nadziei.“ (Ob. P. IV. Piekła).
  4. Schody boskie, to jest wiodące do chwały boskiej, to Czyściec.
  5. Spojrzawszy na czoło Dantego, duch mógłby zauważyć, że owe siedm P, które nakreślił, stojący u bramy Czyśca, już w większej części zmazane były; a więc z tego mógłby się także domyślić, że Dante, stopniowo oczyszczając się od grzechów, przeznaczony jest królować w niebie, w gronie błogosławionych.
  6. Według wyobrażeń mythologicznych, życiem człowieka opiekowały się trzy parki: Kloto, przy urodzeniu się człowieka nakłada przędzę na kądziel, Lachezis przędzie z niéj nić żywota, Atropos przecina nitkę, kiedy człowiek umiera.
  7. Duch opowiadający objaśnia, że w Czyścu prawdziwym, który się poczyna za bramą, do której wstęp jest po trzech stopniach (opisanych w Pieśni IX.), nie bywa żadnych zmian atmosferycznych.
  8. Córa Taumantesa — to Irys, czyli tęcza.
  9. Na wspomnionych wyżej trzech stopniaah spoczywają stopy Anioła, otwierającego bramę Czyśca, kluczami, które otrzymał od świętego Piotra. (Ob. także P. IX.)
  10. Było to opinją fizyków współczesnych Dantemu, że wiatry były skutkiem wyziewów, wymykających się z łona ziemi.
  11. Z powyższych słów ducha dorozumieć się można, że dusze, zostające w Czyścu, nie wiedzą jak długo dręczyć się w nim mają; wiedzą tylko, że kiedyś wyzwolą się z niego i wstąpią do królestwa niebieskiego. Każda z nich chce aby czas ten przyszedł jak najprędzej, ale tej chęci sprzeciwia się żądza męczarni i katuszy, przez które dusza oczyszcza się z grzechu. Dopiero gdy sprawiedliwości Boskiej już stało się zadość, nagle dusza oczyszczona uczuwa ten stan swój błogi, przez wolę opuścić miejsce, jakie jej w Czyścu wyznaczonem było i wznieść się ku niebu. Tej woli nic się nie sprzeciwia: dusza się wznosi, na wyżyny niebieskie, a wszystkie inne w Czyścu jeszcze zostające, jakoby na widok otwierającego się przybytku Boga, wołają: Gloria m excelsis Deo!
  12. Duch, który tu mówi jest to poeta Stacjusz, który żył za czasów Tytusa Wespazyana (około r. 96 po n. Chr.).Od śmierci jego upłynęło do czasu wędrówki zaświatowej Dantego, czyli do r. 1300, około 1200 lat. Jeżeli więc Stacjusz mówi, że on przeleżał więcej niz pięćset lat w takiej boleści, to należy rozumieć, że on zostawał tyle lat, mianowicie w piątym zakresie Czyśca — między duszami oczyszczającemi się z grzechu łakomstwa, resztę zaś spędził przedtem w innych niższych zakresach.
  13. To jest: rozumiem na jakich warunkach zostajecie w Czyścu, i jakim sposobem uwalniacie się z niego.
  14. Stacjusz uważa miano poety za najzaszczytniejsze i najtrwalsze. Powiada o sobie, że nie znał wiary prawdziwej; obaczymy w pieśni następnej, że poznał ją pod koniec życia, ale się z nią ukrywał, lękając się prześladowania.
  15. Dante, jak wszyscy za jego czasów, mniemał, że Stacjusz był rodem z Tuluzy; w XV. dopiero wieku dowiedziano się, że miejscem urodzenia Stacjusza był Neapol.
  16. Stacjusz największą pozyskał sławę swoją Tebaidą; rozpoczął także poemat bohaterski na cześć Achillesa (Achilleida), ale umarł nieskończywszy tej pracy.