[117]BYŁ TAKI, CO DZIECIĘCIEM...[1]
Był taki, co dziecięciem zjawił się na świecie
W porę kwiatów, lub, mówiąc prozaiczniej, w lecie,
Lecz nie mógł z wałów miasta zrywać róż, z przyczyny,
Iż grad je kul rozorał, posiawszy wawrzyny!
Był taki, co młodzieńcem zjawił się na świecie
W epoce, gdy się serca nie dawa kobiecie
Bez złotych ram, a praca bierze czas — i bywa,
Że nawet palce zbrudzi (co się nie odmywa!) —
Posrebrzy włos przedwcześnie lub zmarszczek dołoży,
Których Apollin nie miał, ani Parys hoży —
Słowem, Apolla z Delfów nie błyszcząc pociągiem
(Mówię z Delfów, bo ten był ze złota posągiem),
Wyszło na to, iż, prawdę określiwszy prościéj,
Dzieciństwo miał bez kwiatów, młodość bez młodości!
Ten, gdy z przeznaczeń rytmem na planety progu
Minął się, tak już nabrał mijania nałogu,
Że, gdy go na ostatnią na świecie pociechę
— Czyli... herbatę dobrą — zaprosisz pod strzechę
(Tu strzecha jest dla rymu), to on zaproszenie
Odbierze o dwunastej w nocy...
...Przeznaczenie!!...
1860.