Cień ponurego Wschodu/Zamordowanie Romanowych

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ferdynand Ossendowski
Tytuł Zamordowanie Romanowych, ruch mistyczny
Pochodzenie Cień ponurego Wschodu
Wydawca Książki Ciekawe
Data wyd. ok. 1923
Druk Zakłady Graficzne Zygmunt Sakierski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Zamordowanie Romanowych, ruch mistyczny.

W kołach monarchistów energicznie podtrzymywana jest pogłoska o wyratowaniu cara i jego następcy z niewoli bolszewickiej. Jest to spekulacja polityczna.
Co do pogłoski o istnieniu cara Mikołaja II, to muszę zaznaczyć, że to jest apokryf, lub polityczna legenda. Materjał śledczy zebrany za rządów Kołczaka przez sir George Eliotta oraz specjalną Komisję Śledczą, moje nareszcie rozmowy w Omsku z aresztowanemi żołnierzami, obecnymi przy egzekucji carskiej rodziny, i nareszcie spotkanie się w Tientsinie z bratem bezpośredniego mordercy — Jurkowskiego nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do stracenia całej rodziny Cara.
Pozwolę sobie uczynić to małe odstąpienie od mojej opowieści i przytoczyć rozmowę z Jurowskim, która zupełnie była w zgodzie z tem, co wyznali aresztowani przy Kołczaku w Jekaterynburgu żołnierze z warty więzienia carskiego.
Z Moskwy przyszedł rozkaz likwidowania Romanowych, — opowiadał mi Jurowskij, — lecz musiano to uczynić w ten sposób, żeby cała odpowiedzialność padła na miejscowy sowiet Jekaterynburga, który powinien był zachować pozory samodzielnego działania i wyroku nad carską rodziną. Organizacja sprawy była polecona memu bratu, który udał się do bataljonu ochotniczego III Międzynarodówki i oznajmił mu, że miejscowa „Czeka“ wydała wyrok śmierci na cara i jego rodzinę, i że dziś ochotnicy mogą się pomścić na carze za uciemiężenie narodu. Lecz ochotnicy milczeli, i nie znalazło się śród nich nikogo, któryby chciał zamordować Romanowych. Słowem powtórzyło się to, co już raz miało miejsce, gdy moskiewski sowiet chciał zamordować cara w Tobolsku. Wtedy mój brat, wziąwszy ze sobą kilku Łotyszów i Madjarów w nocy udał się do domu Ipatjewych, zmienionego w więzienie dla carskiej rodziny, i oznajmił carowi, że on wraz z żoną i dziećmi będzie przeniesiony do przygotowanego dla nich lokalu w piwnicy domu i to natychmiast. Car obojętnie przyjął tę wiadomość, rodzina zaś bardzo się przeraziła; zaczęły się szlochania, krzyki i prośby. Wtedy mój brat uspokoił wszystkich, twierdząc, że załoga Jekaterynburga po części się zbuntowała i żąda śmierci Romanowych. Sowiet zaś postanowił bronić cara, a dla technicznego ułatwienia obrony jest zmuszony przeprowadzić rodzinę do piwnicy. Carowa i córki szybko się uspokoiły i dziękowały memu bratu, ściskając mu dłoń. Gdy Romanowych przeprowadzono do piwnicy, brat oznajmił im, że są oni skazani na śmierć i podał sygnał do strzału. Żaden z żołnierzy jednak nie strzelił. Wtedy mój brat wystrzałem z Kolta zabił Cara. Rozległa się bezładna strzelanina, po której przy życiu pozostała tylko carowa. Śmiertelnie raniona podniosła się z ziemi, schwyciła poduszkę z łóżka stróża i, kryjąc się za nią, przeraźliwie zaczęła krzyczeć. Wtedy jedyny rosjanin-żołnierz, będący śród Łotyszów i Węgrów, pchnął ją bagnetem w pierś przez poduszkę i dobił. Nad rankiem ciała porąbano, wywieziono do lasu, polano naftą i spalono.
To mi opowiadał brat Jurowskiego, członka Kolegium Jekaterynburskiej „Czeki“ i mordercy carskiej rodziny.
Więc widzimy zatem, że pomimo zupełnie ustalonych danych o śmierci Romanowych, w partji monarchicznej istnieje mistyczne przekonanie, że ostatni car jest uratowany i myśli o losach całego kraju, mając na myśli opamiętanie się swego „ukochanego narodu“, całą siłą pary dążącego do zagłady cywilizacji, moralności kościoła i samej Rosji, która już od roku przeszło stała się tylko pojęciem geograficznem, nienależącem do nikogo terytorjum, zaludnionem przez anarchicznie nastrojone tłumy, topiące resztki swojej inteligencji, swojej kultury, swojego prawa do miana człowieka.
Nie dziw więc, że podczas, gdy socjaliści-emigranci, zwalczając się wzajemnie, marzą jeszcze o socjalistycznym raju... aby tylko bez Lenina, Trockiego i „Czeki“, — inteligencja rosyjska, coraz bardziej łącząca się z monarchistami, zaczytuje się Apokalipsą, szukając w niej przyszłych dróg dla Rosji. Jest to straszny objaw bezwoli, słabości absolutnej i obłędu niebezpiecznego.
Ten ruch apokaliptyczny zjawił się pod wpływem Rasputina, nie dlatego jednak aby ten tajemniczy awanturnik propagował go. Odwrotnie! Kilku wybitnych dostojników kościoła prawosławnego zaczęło uważać Rasputina za Antychrysta. Gdy wybuchła pierwsza rewolucja i cały ruch anty-dynastyczny i anty-państwowy wskazywał na zbliżającą się katastrofę w Rosji, studjowanie „objawień apostoła Jana“ stało się nieomal jakąś manją, która przeszła później w sferach wyższych w modę, w dowód arystokratyzmu ducha. Na czele tej antypaństwowej ideologji stanęło czworo ludzi: syn wielkiego księcia Konstantego — Joann, arcybiskup Omski Sylwester, biskup Nowogrodzki Jewdokim i biskup Tobolski Pimen.
Bardzo interesującą postacią był wielki książe Joann. Chrześcijański mistyk, zagłębiony w studjach ksiąg kanonicznych starego, wschodniego obrządku człowiek, odczuwający pociąg do ascetyzmu i ostro krytykujący zdeprawowane życie Carskiego Sioła, takim był książe Joann. Lubiany w sferach uprawiających mistykę chrześcijańską, otoczony czcią ze strony duchowieństwa, marzący o mnisim habicie, był on przedmiotem wydrwiwań w sferach dworskich, gdzie szczególnie odznaczał się dowcipami pod jego adresem minister spraw wewnętrznych Mikołaj Makłakow, znany twórca anegdotek, dowcipów, i krotochwil, które zdecydowały jego karjerę, i powołały go w bardzo odpowiedzialnej dobie na posterunek ministra, regulującego wzburzone życie kraju. Książe Joann był zapisany na „czarnej liście“ dworskiej, tak skrzętnie prowadzonej przez wszechwładnego komendanta Carskiego Sioła i alter-ego hrabiego Frederyksa, — generała Wojejkowa, nigdy się nie zjawiał na carskich przyjęciach i chętnie był widziany w salonach liberalnie lub mistycznie myślącej inteligencji. Ciekawą jest rzeczą, że gdy się zjawiły pierwsze dążenia kościoła prawosławnego do utworzenia patrjarchatu dla obrony i utrwalenia wschodniego greckiego kultu i dla walki z katolicyzmem, pierwszym kandydatem na tron patryarchy był młody ks. Joann. Rewolucja jednak unicestwiła te plany, gdyż książę Joann został zamordowany przez bolszewików w Ałapajewsku.
Nie mniej interesującą, lecz daleko wybitniejszą postacią jest biskup Jewdokim. Pochodzenia chłopskiego, człowiek o wysokiem wykształceniu straszliwej siły woli, asceta, przypominający kapłanów pierwszych wieków chrześcijaństwa, o ideologji sekciarskiej, Jewdokim pozyskał ogromny wpływ na swoją djecezję, a sława jego sięgała daleko. Będąc jednym z przywódców walki z Antychrystem, zawdzięczając swoim wpływom został na swoim posterunku przy bolszewikach, którzy obawiali się go więcej niż patrjarchy moskiewskiego i wszechrosji Tichona. W 1921 r. Jewdokim nagle rozpoczął agitację na korzyść oddania bogactw i kapitałów cerkiewnych i klasztornych na rzecz pomocy głodnej ludności Rosji. Agitacja ta miała zupełne powodzenie. Sowiecki rząd zaraz wszedł w bliski stosunek z autorem tak wygodnego dla bankrutującego komunizmu projektu. Jewdokim zaczął pracować z Sowietami. Lecz nie zmiana poglądów biskupa i nie cele humanitarne prowadziły go do pomocy Sowietom, upadającym pod ciężarem ekonomicznych powikłań. Jewdokim też się uciekł do wypróbowanego w Rosji sposobu walki — prowokacji. Biskup zrozumiał, że bolszewicy obawiają się w Rosji tylko jednej pozostałej siły — wpływu kościoła i jaknajmniej, po pierwszym wybuchu październikowej rewolucji, dotykali tego niebezpiecznego dla siebie punktu. Trzeba było sprowokować prześladowanie kościoła.
Bolszewicy opierając się na pomocy biskupa Jewdokima, rekwirowali bogactwa i majątki kościoła, lecz potrochu stawali się bardziej zuchwałymi i zaczynali dopuszczać się grabieży. Popi i parafianie stawiali opór, wynikały starcia, surowe wyroki i poważne krwawe walki, które znajdywały posłuch w innych miejscowościach, i w ten sposób myśl walki o kościół ze „sługami Antychrysta“ szerzyła się. — Jednak Sowiety zwyciężyły. Najpierw biskup Jewdokim, a zanim sam patrjarcha Tichon ulegli sowietom i stali się ich wiernymi pomocnikami, ku wielkiemu zgorszeniu ludu, kościoła i emigracji rosyjskiej. — Idea walki o kościół zgasła, jak wszystkie szczytne hasła Rosji.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ferdynand Ossendowski.