Czarna ręka/7
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czarna ręka |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 18.8.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
— Czy pan oszalał? Gdybym nie wiedział z całą pewnością, że Raffles nie żyje, sądziłbym, że to nowy jego kawał. Tu niema miss Toni. Wracaj pan czymprędzej do restauracji, daj suty napiwek chłopcu i postaraj się dowiedzieć, kto polecił mu zanieść tę wiadomość.
Doktór Sabatini z gniewem spoglądał na hrabiego Albergo.
Hrabia opuścił mieszkanie doktora. Nie zauważył człowieka, kryjącego się tuż obok schodów. Człowiek ten począł iść za nim w dyskretnej odległości. Był to Raffles, zmieniony nie do poznania przez swą długą czarną brodę. W pewnej chwili zmienił plan, zawołał taksówkę i kazał się wieść powrotem do doktora Sabatiniego. Zadzwonił. Otworzyła mu stara służąca.
— Jestem urzędnikiem miejskim. Nazywam się Tyler — rzekł. Przychodzę z polecenia hrabiego Albergo, którego spotkałem przed chwilą. Żona moja jest ciężko chora i potrzebuje pomocy lekarskiej. Proszę powiedzieć doktorowi, że czekam na niego w taksówce.
Służąca znikła.
— Doktór Sabatini jest zbyt zmęczony, aby mógł wyjść z domu — odparła — po powrocie.
— Niech pani poprosi go raz jeszcze i powie, że hrabia Albergo jest jednym z mych najlepszych przyjaciół, i że to on właśnie polecił mi doktora.
Wsunął starej w łapę dwa szylingi.
Stara raz jeszcze udała się do doktora.
— Doktór przyjdzie — rzekła po powrocie.
Raffles oczekiwał go przed autem.
— Czy pan doktór Sabatini? — zapytał Raffles uprzejmie, zdejmując na widok Włocha kapelusz.
„Czerwony Władca“ przyjrzał mu się uważnie. Nie wiele jednak mógł zobaczyć w migotliwym świetle latarni.
— Co jest pańskiej żonie? — zapytał wchodząc do auta.
— Żebym to wiedział, doktorze! Ma silną gorączkę, bredzi. — Jestem o nią niespokojny.
Jeszcze przed przybyciem „Czerwonego Władcy“, Raffles polecił szoferowi jechać do jego domu w Regent Parku.
— Bardzo niechętnie udaje się z wizytami do chorych — rzekł doktór Sabatini. Jestem zbyt stary na wykonywanie praktyki lekarskiej. Tylko w wyjątkowych wypadkach udzielam pomocy. Od jak dawna zna pan hrabiego Albergo?
— Poznałem się z nim w jakiejś włoskiej restauracji — odparł Raffles. — Kocham Włochy i niejednokrotnie rozmawialiśmy z nim o waszej pięknej ojczyźnie. A oto przybywamy na miejsce.
Doktór Sabatini robił wrażenie zaniepokojonego. Kręcił się niespokojnie na siedzeniu i co chwila wyglądał przez okno, aby się zorientować w dzielnicy.
— Czy nie jesteśmy obok Regent Parku? — zapytał, gdy auto zatrzymało się przed pałacem lorda Listera.
— Nie — odparł Tajemniczy Nieznajomy. — Jesteśmy w Windsor Parku.
— Nie znam tej okolicy. — Wychodzę wprawdzie tak rzadko...
Wysiedli z auta i Raffles otworzył bramę. Doktór Sabatini pozostał jeszcze na ulicy.
— Nie widzę żadnego światła — rzekł.
— Nasze pokoje wychodzą na drugą stronę — wyjaśnił Raffles.
Otworzył drzwi wejściowe i zapalił lampę w przedpokoju. „Czerwony Władca“ ze zdumieniem spojrzał na otaczający go przepych.
— Moja żona posiada bardzo duże prywatne dochody — odparł Raffles, którego uwadze nie uszła zmiana wyrazu na twarzy Sabatiniego.
Doktór Sabatini z zachwytem przyglądał się urządzeniu. Nagle wzrok jego padł na stojący w kącie duży drewniany zegar. Zdawało mu się, że skądś zna ten zegar. Przyszła mu do głowy przerażająca myśl. Przecież fotografie tego zegara, zapełniały kilka miesięcy temu całe kolumny dzienników. Genialny wyczyn Rafflesa — mówiono wówczas. Zimny pot wystąpił mu na czoło. Czy nie znajdował się przypadkiem w domu Tajemniczego Nieznajomego. Napróżno starał się rozproszyć te obawy przeświadczeniem, że Raffles nie żyje. Ten nędznik, który nie drgnąwszy powieką pozbawiał tym ludzi życia, drżał dziś z obawy przed Rafflesem. Drzwi, prowadzące na korytarz, otwarły się bez szelestu.
Szczupły wytwornie ubrany mężczyzna zatrzymał się na progu. Był to Raffles. W doktorze Sabatinim zastygła krew.
— Szczęśliwy jestem, że mogę gościć pana u siebie, w tak niedługim czasie po mojej śmierci — rzekł Raffles. — Proszę wyciągnąć ręce i przyjąć ode mnie ten oto skromny podarunek. Gdyby pan chciał robić jakieś ceregiele proszę pamiętać o moim browningu.
„Czerwony Władca“ dał sobie skuć bez oporu ręce.
Raffles zapalił papierosa i usiadł.
— Eksplozja udała się znakomicie! — rzekł, słychać ją było w promieniu 4 kilometrów. Skrępował mu łańcuszkami nogi.
Przeszedł następnie do swej garderoby i ucharakteryzował się dokładnie na doktora Sabatiniego, włożył również na siebie jego palto i kapelusz. Doktór Sabatini miał wrażenie, że widzi przed sobą swego sobowtóra.
— Zwróć mi pan wolność — błagał. — Oddam panu miliony.
— To mi nie potrzebne, — zaśmiał się Raffles. — Mam klucz od pańskiej kasy. Pańskie miliony oddam biednym. A teraz do widzenia. Pójdę postarać się, aby przygotowano panu wygodną celę w więzieniu. Nie uniknie pan szubienicy. Raffles wsiadł do auta i rzucił szoferowi adres doktora Sabatiniego.
— Dość długo pana doktora nie było, — rzekła na jego widok służąca, która wzięła go za Czerwonego Władcę. — Hrabia Albergo czeka na pana.
Lord Lister naśladując do złudzenia doktora Sabatiniego, mruknął coś niezrozumiale pod nosem. Wszedł do swego pokoju. —
— Mistrzu! Miss Toni jest zaaresztowana — rzekł na jego widok hrabia Albergo.
— Wiem o tym — odparł Raffles.
— Co robić? Nasi towarzysze oczekują pańskich rozkazów w restauracji Umberto na East Fenrt.
— Przyjrzyj się temu kluczowi — rzekł Raffles wyciągając klucz od swego mieszkania. — Klucz ten otworzy wam drzwi od mieszkania Rafflesa w Regent Parku. Na jutro zamówcie wóz meblowy i przebrawszy się za robotników zabierzcie wszystko to, co pozostało po Rafflesie. Bądźcie tam o godzinie dziesiątej. Ja również tam przybędę. Będziemy mogli pracować bez przeszkód, ponieważ dom jest niezamieszkały. A teraz dajcie mi odpocząć. Jestem zmęczony.
Po odejściu hrabiego Albergo, Raffles wszedł do gabinetu doktora Sabatiniego i zabrał się do opróżnienia ogniotrwałej kasy. Znalazł w niej około dwóch milionów funtów sterlingów. Ponadto znalazł listę osób zamordowanych przez „Czarną Rękę“, a co ważniejsza jeszcze, spis członków bandy. Tego właśnie szukał. Zeszedł na dół do westibulu.
— Sprowadź mi taksówkę! — zawołał po włosku do starej służącej.
— O tej godzinie? — zdumiała się stara.
— Słuchaj rozkazów i nie rezonuj! — uciął ostro.
Załadował do taksówki bezcenna kasetę i rzekł do starej:
— Nikt nie śmie wiedzieć o tym, że udałem się w podróż. Będę z powrotem jutro wieczorem.
Stara ucałowała rękę swe pana, i wróciła do domu.
— „Cecil Hotel“! — rzucił Raffles szoferowi.
Auto ruszyło uwożąc z sobą skarby Camorry.
Charley Brand zdziwił się niezmiernie na widok Rafflesa, wracającego do hotelu o godzinie trzeciej nad ranem. Dwóch lokajów niosło za nim ciężką kasetę.
— To ja, stary — rzekł Raffles po wyjściu służby. — Przyniosłem ze sobą skarby Camorry. Na chwilkę połączę się ze Scotland Yardem i umożliwię memu przyjacielowi Baxterowi dokonanie czynu, o który napróżno kusili się wszyscy jego poprzednicy. Jutro Baxter będzie mógł unieszkodliwić raz na zawsze bandę Czarnej Ręki.
Podniósł słuchawkę telefoniczną. Odpowiedział mu Marholm.
— Mam dla was robotę. — Jutro rano o godzinie dziesiątej będziecie mogli zaaresztować w moim dawnym mieszkaniu szefa Czarnej Ręki, oraz jego dwunastu towarzyszy. Szef leży tam związany od paru godzin, natomiast towarzysze jego przyjdą jutro przebrani za robotników, aby ograbić moje mieszkanie. A więc jutro o dziesiątej w Regent Parku. Proszę mi tylko zwrócić kajdanki doktora Sabatiniego. To moja prywatna własność. Wstąpię po nie przy najbliższej okazji do Scotland Yardu.
— All right — odparł Marholm. Następnego dnia sprzedawcy gazet wykrzykiwali na głos nową historię o Rafflesie. Tym razem chodziło o zdemaskowanie bandy Czarnej Ręki. Hrabia Albergo uniknął zaaresztowania przez popełnienie samobójstwa. „Czerwony Władca“ i kilku jego towarzyszy zostali skazani na śmierć przez powieszenie. Przed wykonaniem kary, doktór Sabatini otrzymał w więzieniu gazetę, przysłaną mu przez nieznanego ofiarodawcę. Na pierwszej stronicy wypisane było wielkimi zgłoskami: „Raffles
daruje dwa miliony funtów sterlingów na londyńskie przytułki dla sierot“.
— Oto przyczyna mojej śmierci — mruknął da siebie doktór Sabatini.