Czarny tulipan/Rozdział XIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Czarny tulipan
Wydawca Skarbiec Powieści
Data wyd. 1932
Druk Druk. Sikora
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XIII.
CO SIĘ WÓWCZAS DZIAŁO W DUSZY JEDNEGO
WIDZA

Gdy Korneljusz rozmyślał tak, zajechała kareta.
Ostatnie jego spojrzenie było zwrócone na Buitenhof; spodziewał się ujrzeć w oknie pocieszoną Różę, lecz kareta zaprzężona była w parę dobrych koni, które szybko ruszyły z miejsca pośród okrzyków pospólstwa, wydawanych na cześć wspaniałomyślnego statudera, wraz ze złorzeczeniami odnoszącemi się do Wittów i ich stronników.
— Bardzo dobrze uczyniliśmy — wołano — wymierzając sami karę na tych zbrodniarzy Wittów, gdyż bezwątpienia J. K. Mość ułaskawiłby ich podobnie jak tego.
Pomiędzy widzami zebranymi dla przypatrzenia się traceniu Korneljusza, najboleśniej był zdziwiony wypadkiem przeciwnym jego oczekiwaniu pewien obywatel porządnie ubrany, który od świtu prawie oczekiwał na placu i używszy całej siły nóg i rąk przecisnął się do samego rusztowania.
Z wielu ciekawych widoku krwi zdrajcy, żaden nie okazywał tak widocznej nienawiści.
Najciekawsi przybyli do Buitenhof o wschodzie słońca, lecz on spędził noc przy przedsionku więzienia i dostał się jak mówią nogami i pazurami do pierwszego rzędu. I gdy kat przyprowadził skazanego na rusztowanie, wspomniany obywatel stanąwszy na krawędzi fontanny, ażeby lepiej mógł widzieć i być widzianym, dał znak katu, który oznaczał.
— A więc zgoda, nieprawdaż?
Któż to był ten przyjaciel kata?
To był poprostu mynher Isaak Boxtel, który od czasu aresztowania van Baerla przybył do Hagi w zamiarze przywłaszczenia sobie nasienników czarnego tulipana
Bokstel naprzód starał się nakłonić do swoich zamiarów Gryfusa, lecz ten nie dał się użyć do niczego, mając podejrzenie, iż nienawiść Bokstela jest tylko udaną, dla obmyślenia środków ułatwienia więźniowi ucieczki.
Na propozycję Bokstela, ażeby wykraść więźniowi nasienniki, które zapewne ukrywa na piersiach, dozorca odpowiedział grubjańsko i zagroził spuszczeniem psa z łańcucha, jeżeli ponowi odwiedziny.
Bokstel nie zrażony tym przyjęciem ponowił natarcie, lecz tym razem Gryfus leżał w łóżku i go nie przyjął, więc zwrócił się do Róży, której ofiarował ubranie złote głowy za wykradzenie nasienników, lecz szlachetna dziewica, wprawdzie nie znająca wartości kradzieży, za którą jej tak hojnie wynagradzano, odesłała kusiciela do kata, jako jedynego spadkobiercy skazanego na śmierć.
Ta myśl trafiła do przekonania Bokstela.
W tymże czasie zapadł wyrok i Isaak nie miał czasu do stracenia, udał się więc do kata.
Isaak nie wątpił, że Korneljusz umrze z tulipanami na sercu.
Bokstel nie mógł przewidzieć dwóch rzeczy:
Róży, to jest miłości.
Wilhelma, to jest łaski.
Gdyby nie te dwie osoby, zamiary Bokstela uwieńczone byłyby pomyślnym skutkiem; gdyby nie było Wilhelma, Korneljusz zginąłby z ręki kata; gdyby nie było Róży, Korneljusz zginąłby z nasiennikami na sercu.
Pan Bokstel poszedł więc do kata i udając wielkiego przyjaciela skazanego, zakupił od niego całą odzież przyszłego trupa, pozostawiając mu pieniądze i kosztowności, gdyby się znalazły.
Kat żądał stu złotych i Bokstel ofiarował mu je z radością, będąc pewnym, że odbierze tysiąc za jeden.
Kat ze swej stromy nic prawie nie miał do czynienia za te sto złotych. Winien był tylko natychmiast po ścięciu, dozwolić panu Bokstel wstąpić na rusztowanie wraz z oprawcami, którzy pomogliby mu rozebrać ciało.
Nie było w tem nic osobliwego, że przyjaciel pragnął zachować pamiątkę po nieboszczyku.
Zagorzalec podobny Korneljuszowi mógł mieć przyjaciela podobnego sobie, który poświęcał sto zł. za jego relikwje.
Kat zgodził się na tę propozycję, z warunkiem, iż zgóry mu zapłaci.
Bokstel zgodził się na to.
Osądźmy czy nie miał przyczyny być wzruszonym, że pilnował straży, pisarza, kata i czy mogły mu być obojętne poruszenia van Baerla. — Jak umieści głowę na pniu, jak upadnie? Czy upadając nie zgniecie sobą nieocenione cebule. Czy miał przezorność zamknąć je w pudełku złotem gdyż złoto uważał za najtrwalszy metal.
Nie będziemy usiłowali opisywać wrażenia, jakie sprawiło się już wtedy, gdy widział wznoszący się po trzykroć miecz nad głową van Baerla, cóż dopiero, gdy dostrzegł, iż pisarz sądowy, podnosi winowajcę i wyjmuje z kieszeni pergamin, a nakoniec, gdy usłyszał treść czytanego głośno pisma ułaskawiającego więźnia. Bokstel przestał być człowiekiem. Wściekłość hjeny, tygrysa i węża zaiskrzyła się w oczach jego, w okrzyku, w poruszeniach; gdyby był bliżej van Baerla, gotów był rzucić się na niego.
Tak więc Korneljusz żyć będzie w Löwenstein i tam zawiezie ze sobą nasienniki i być może, iż tam będzie ogród i pozwolą mu zasadzić cebule, mające wydać wielki, czarny tulipan.
Bokstel rozjątrzony, padł na otaczających go oranżystów, równie jak on niezadowolonych z tego obrotu rzeczy; ci mniemając, iż Isaak wydaje okrzyki radości, obłożyli go pięściami; lecz cóż znaczyły te razy, w porównaniu z cierpieniami, których doznawał?
Potem, chciał biec za pojazdem, w którym jechał Korneljusz z nasiennikami.
Zaślepiony gniewem i spiesząc, nie dostrzegł kamienia, o który potknąwszy się upadł i nie podniósł się prędzej, dopiero gdy pospólstwo przerzedziło się, potrącając go i depcąc.
Zdaje się, że Bokstel miał dosyć tego, lecz omylonoby się.
Bokstel powstawszy na nogi, wyrwał sobie pęk włosów, które poświęcił w ofierze bóstwu zawiści.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.