[368]
175. Długo sie dobre pamięta.
Lew, kiedy po lesie chodził,
Na ostry tarn tam ugodził,
A w nogę sie barzo zakłół,
Z której rany miał wielki ból.
Z tego bólu barzo lutał, 5
Odelżenia sobie szukał;
[369]
Owa łuczył na lekarza
Nalazł z owcami pasterza
Do niego szedł, uchramując,
Swą chorobę ukazując. 10
Pasterz, jak skoro lwa uźrzał,
By sam był cał, owcę mu dał.
Ale on owce nie żądał,
Do pasterza, chramiąc, sie brał;
A on, widząc lwa chromego, 15
Odstraszył sie, doczekał go.
Lew się mu barzo ukorzył,
Na łono mu nogę położył;
Poglądając, rzewno stękał,
By go wspomógł, od niego chciał. 20
Pasterz, widząc on jego ból,
Szydłem spuchłą ranę przekłół
I wszytkę ropę wypuścił
I takoż mu bólu ulżył.
A gdy ranę zawięzował, 25
Lew mu ręce oblizował,
Wszytkę wdzięczność ukazując
Wszystkim sobą, jako mogąc.
Więc, gdy pasterz owce pędził,
Daleko go lew prowadził: 30
Radby dobrodziejstwo oddał;
Wszakoż je potym pamiętał.
Bociem lew potym ułowion
A w kleć miedzy inne wsadzon:
Rzymianieciem lwy chowali, 35
Do których więźnie miotali.
Potem on pasterz przewinił,
A przetoż od Rzymian jęt był;
[370]
Osądzony, do lwów wrzucon,
Iżby tam był od nich śniedzion.
A gdy już tam miedzy lwy stał, 40
On go pierwej lew hnet poznał:
Pokornie k niemu przystąpił
A u nóg mu sie położył.
A drudzy lwi, gdy nań chcieli,
Przed onym więc już nie śmieli, 45
Bo sie przeciw im zastawiał,
Żadnemu przystąpić nie dał,
On pasterz, aczkolwiek sie bał,
A wszakoż już był otrzeźwiał:
Wspomniawszy, lwa też przyjął, 50
Łaskawie go głaskać począł.
Widząc ludzie dziwu dosyć,
Kazali obudwu puścić.
Długo lew z pasterzem chodził
Nic żadnemu nie zaszkodził 55
I nigdziej go zostać nie chciał:
Tak dobrodziejstwo pamiętał.
Potymesta szła pospołu,
Lew do lasa, on do domu.
Gdyć kto co czyni dobrego, 60
Nie zapominajże tego!
Nad człowieka niewdzięcznego
Niemasz źwierzęcia gorszego.