Długonogi Iks/List 89
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Długonogi Iks |
Wydawca | Bibljoteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Sp. Akc. Zakł. Graf. „Drukarnia Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Róża Centnerszwerowa |
Tytuł orygin. | Daddy-Long-Legs |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Drogi Ojczulku! Pająku! Długonóżku!
Jestem wykształcona! Mój dyplom spoczywa w dolnej szufladzie komody razem z mojemi dwiema najstrojniejszemi sukniami. Zakończenie roku szkolnego odbyło się, jak zwykle, z kilkoma ulewami w najważniejszych momentach: Dziękuję panu za przysłane mi przez pana pączki różane. Były prześliczne. „Panicz Jerry“ i panicz Jimmie dali mi także róże, ale ich wiązanki zostawiłam w wannie, a pańską miałam przypiętą do stanika podczas uroczystego pochodu.
Jestem więc w Wierzbinkach na lato — może nazawsze. Utrzymanie jest tutaj niedrogie, otoczenie ciche, sprzyjające pracy literackiej. Czegóż więcej pragnąć mogłaby początkująca autorka? Zupełnie zwarjowana jestem na punkcie mojej książki. Myślę o niej na jawie i marzę o niej we śnie. Niczego mi więcej nie potrzeba prócz ciszy i mnóstwa wolnego czasu do pracy (no i w przerwach pożywnych posiłków).
„Panicz Jerry“ ma przyjechać w sierpniu na tydzień, czy coś około tego, a Jimmie McBride obiecał wpadać od czasu do czasu w ciągu lata. Pracuje teraz dla jednej z firm i objeżdża okolicę z jej akcjami. Skorzysta z tego i za jednym zamachem połączy odwiedzenie mnie i tutejszego Banku Farmerskiego.
Widzi więc pan, że Wierzbinki nie mogą uskarżać się na zupełny brak ożywienia towarzyskiego. Mogłabym nawet mieć nadzieję, że i pan odwiedzi nas przy okazji objeżdżania kraju samochodem — wiem jednak, że ułuda taka jest beznadziejna. Wówczas, kiedy nie przyjechał pan na dzień mojego promowania, wydarłam pana z mojego serca i pogrzebałam na zawsze.