[68]SZUBIENICA ZAWISZY.
Młodzieniec przed zgonem powiedział z uśmiechem:
„Konopie na polu bujają széroko.“
Głos jakiś nieznany wnet odrzekł z pośpiechem:
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
Tu przyszli Moskale, młodzieńca wieszali.
„Konopie na polu bujają széroko.“
Wieszali i z niego szyderczo się śmiali:
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
Ksiądz żaden nie śpiewał, nie dzwonił nikt w dzwony.
„Konopie na polu bujają széroko.“
I wiatr tylko głucho zagwizdał w te strony:
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
Młodzieniec nie błagał pokornie, nie klęczał.
„Konopie na polu bujają széroko.“
Pogodne miał czoło, nie płakał, nie jęczał;
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
[69]
Nikt go nie pożegnał, ni bracia, ni matka.
„Konopie na polu bujają széroko.“
Uśmiéch jego usta krasił do ostatka.
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
Tu przyszli Moskale, a z nimi półkownik.
„Konopie na polu bujają széroko.“
I wszyscy krzyczeli: niech ginie buntownik!
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
I kat mu wnet stryczek zarzucił na szyję:
„Konopie na polu bujają széroko.“
Moskale wrzeszczeli: buntownik nie żyje!
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“
Młodzieniec przed zgonem powiedział z uśmiechem:
„Konopie na polu bujają széroko.“
Głos jakiś nieznany wnet odrzekł z pośpiechem:
„W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!“