Dajmon/VII
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Dajmon |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1884 |
Druk | Drukarnia S. Orgelbranda Synów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Gdy profesor ze snu się obudził, był już dzień biały, a na gościńcu od Castellamare i Neapolu panował ruch wielki. Włosi, którzy krzyczeć i wykrzykiwać lubią, z hałasem gnali wózki i osiołki. W domu wszystko się ruszało. Sieniuta się zawstydził, spotykając we drzwiach już ubraną Lenię.
— Profesor, jak widzę — odezwała się — chciałeś nieznośnego uniknąć gorąca, śpiąc na dworze, ale komary?...
Nie dając mu odpowiedzieć, dodała:
— Dzięki Bogu, Adrjan śpi spokojnie. Zasnął nawet daleko dłużej niż zwyczajnie. Nie chcemy go budzić — potrzebuje widać spoczynku.
Stary, który wiedział jak Adrjan regularnie budził się zawsze o jednej godzinie, niespokojny trochę poszedł pode drzwi... Otworzył je ostrożnie... Na stole lampa zagasła stała w swem miejscu. Obok niej teka Adrjana rozłożona leżała — i pusta. On sam z głową na poduszkach rzuconą — której żółtość od czarnych odbijała włosów woskowo, z usty otwartemi spoczywał. Rękami obiema cisnął piersi... W kominie otwartym leżał stos spalonego papieru...
Adrjan nie żył. W ostatniej godzinie zniszczył niedokończony poemat. Z ich obu została garść popiołu i na niej — kilka łez... Łzy i popiół wiatry wypiły i rozniosły...
Dajmon? — przeniósł się do innej piersi.