Do D. D. Wizyta (Mickiewicz, 1899)

Ledwie wnijdę, słów kilka przemówię z nią samą:
Jużci dzwonek przeraża, wpada galonowy,
Za nim wizyta, za nią ukłony, rozmowy;
Ledwie wizyta z bramy, już druga za bramą.

Gdybym mógł, progi wilczą otoczyłbym jamą,
Stawiłbym lisie pastki, kolczate okowy,
A jeśli nie dość bronią, uciecbym gotowy
Na tamten świat, stygową zasłonić się tamą[1].

O przeklęty nudziarzu! Ja liczę minuty,
Jak zbrodniarz, co go czeka ostatnia katusza;
Ty pleciesz błahe dzieje wczorajszej reduty!

Już bierzesz rękawiczki; szukasz kapelusza;
Teraz odetchnę nieco, wstąpi we mnie dusza...
O bogi! znowu siada, siedzi jak przykuty!





  1. Stygowa tama od wyrazu Styks, rzeki, która według mitologii płynęła w kraju zmarłych w państwie podziemnem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.