Do Tarnowskiego
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Do Tarnowskiego |
Pochodzenie | Elegie Jana Kochanowskiego |
Wydawca | A. Gałęzowski i Komp. |
Data wyd. | 1829 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Kazimierz Brodziński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
DO TARNOWSKIEGO.
Nie wstydź-że się Tarnowski! jeśli w mojém pieniu,
Niekiedy wzmianką znajdziesz o twojém imieniu,
Chociaż ni Teby śpiéwam, ni wozów tumany,
Troją zburzoną, ani Athos przekopany,
Przecię mi Feb nie wzbroni do kastalskiéj skały,
Dokąd stopy Mimnerma ślady wydeptały.
Już téż dawno sajdakiem uzbrojone dziecię,
Z macierzystych gałązek wieniec dla mnie plecie;
A jeźli pienia moje co u ciebie ważą,
Jakie mi dziś Kameny względne nucić każą,
Tuszę, że kiedyś w trąbę Aońską uderzę,
I dawne w zgiełk Marsowy przywołam rycerze,
Że i ciebie ośpiéwam, co Dackie narody
Napędzasz na zdradzieckie Obertyńskie brody,
Przed którym za Ryfejskie uciekają szczyty,
Przy odwrocie rumaków tém straszniejsze Scyty.
Dziś póki piérwszy ogień gore w głębi łona,
Dozwól, drogę niezbędną niech miłość dokona,
Niech daléki obozów i wojennéj wrzawy,
Nocne znaki przynoszę z pijanéj wyprawy,
Wy rośnijcie tym czasem wawrzyny Febowe,
Dziś dosyć skroń uwieńczyć w gałązki myrtowe.