[23]PRZEDMOWA.
Głupota — grzechy — błędy — lubieżność i chciwość
Duch i ciało nam gryzą, niby ząb zatruty,
A my karmim te nasze rozkoszne wyrzuty
Tak jak żebracy karmią swych szat robaczywość.
Upór jest w naszych grzechach, strach jest w naszych żalach,
Za skruchę i pokutę płacim sobie drogo —
I wesoło znów kroczym naszą błotną drogą,
Wierząc, że zmyjem winy — w łez mizernych falach.
A na poduszce grzechu szatan Trismegista
Nasz duch oczarowany kołysze powoli,
I tak trawi bogaty kruszec naszej woli
Trucizną swą ten stary, mądry alchemista.
Diabeł to trzyma nici, co kierują nami!
Na rzeczy wstrętne patrzym sympatycznem okiem —
Co dzień do piekieł jednym zbliżamy się krokiem
Przez ciemność, która cuchnie i na wieki plami.
[24]
Jak żebraczy rozpustnik, co gryząc przyciska
Męczeńską pierś strudzonej starej nierządnicy,
Kradniem rozkosz przejściową — w mroków tajemnicy,
Jak zeschłą pomarańczę, z której sok nie tryska.
Niby rój glist, co mrowiem gęstem się przewala.
W mózgu nam tłum demonów huczy z dzikiem śmiechem,
A śmierć ku naszym płucom za każdym oddechem
Spływa z głuchemi skargi jak podziemna fala.
Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety
Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły
Kanwy naszych przeznaczeń banalnej, niemiłej,
To dlatego, że brak nam odwagi — niestety!
Ale pośród szakalów, śród panter i smoków,
Pośród małp i skorpjonów, żmij i nietoperzy,
Śród tworów, których stado wyje, pełza, bieży,
W ohydnej menażerji naszych grzesznych skoków —
Jest potwór — potworniejszy nad to bydląt plemię,
Nuda, co, chociaż krzykiem nie utrudza gardła,
Chętnieby całą ziemię na proch miałki starła,
Aby jednem ziewnięciem połknąć całą ziemię.
[25]
Łza mimowolna błyska w oczu jej pryzmacie,
Ona marzy szafoty, dymiąc swe haszysze,
Ty znasz tego potwora, co jak sen kołysze —
Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie!