[215]II.
(Po powrocie z Wezuwiusza).
O! dzięki ci! Jam dzisiaj sam, i moja dusza
Była najbliżéj Nieba, najwyżéj nad ziemią! —
Przy tobie — na wierzchołku ścian Wezuwiusza,
Nad otchłanią — gdzie w głębi ognie piekieł drzemią
Po nad ziemią — co zda się jak raju obrazem;
Po nad morzem — zwierciadłem blasku i obwodu
Najpiękniejszego nieba: na którém zarazem
Słońce gasło, a xiężyc wznosił się od wschodu;
Sród jakby zlanych w jedno tych cudów przyrody:
Nieba, ziemi, powietrza, i ognia, i wody,
I w obec jak symbolu dziejowych kolei
Przeszłości świata — chwały i ruin — Pompei:
Stać przy tobie — najwyższym wieszczu swego wieku,
Stać jako przy najmilszym na świecie człowieku,
Czuć uścisk dłoni twojéj, serca twego bicie,
Gdy jeden płaszcz dla obu służył za okrycie,
[216]
A jak gdyby pod skrzydłem twéj orléj potęgi.
Myśl i duch mój leciały w nadgwiazdziste kręgi!...
O! ty mój! tyś mi dzisiaj był zda się widomie,
Czém w duchu byłeś zawsze — zesłańcem z wysoka!
I twój płaszcz — od którego barw słońce jak płomię
Biło blaskiem — zdał mi się jak ów płaszcz Proroka,
Przez który duch od Mistrza zszedł w Elizeusza. —
I jak bądź nie śmiem ufać bratnim wróżbom twoim —
Gdy się kiedy pieśń moja wzniesie — jak dziś dusza,
Tyś przewodnią, ty wsparciem, tyś jest Mistrzem moim!
1830. w Neapolu.