I chociaż pada, jak Ikar[1] rozbity,
Ślad się zostanie i ognista droga,
Po której wieki z zmierzchów przejdą w świty.
Dopóki dojrzyć możesz z swego progu
Gwiaździsty rąbek niebiosów nad głową,
Nie mów, żeś nigdy nie oglądał Boga.
Dopóki jesteś, istniejesz w naturze;
Gdy cię już niema, istniejesz w niej jeszcze:
Któż wie, skąd wzeszły wiosną białe róże?
Nicość, to słowo straszne i złowieszcze,
Dźwiękiem jest tylko; nie zna go przyroda,
Wiecznie czująca macierzyństwa dreszcze.
Gdy serce twoje usypia pogoda,
Wiedz, że w tej chwili glob drży w swej orbicie[2]
I że twój spokój ciszy mu nie doda.
Tchnieniem ust twoich jest własne twe życie;
Lecz ty sam tchnieniem jesteś twego wieku.
Póki zwycięzcą nie staniesz na szczycie,
Orły są wyżej od ciebie, człowieku!
↑Ikar, syn Dedala, wzleciał wraz z ojcem na skrzydłach w powietrze; lecz kiedy, nie słuchając rad ojca, za wysoko wzbił się ku słońcu, wosk, którym zlepione były pióra skrzydeł, roztopił się od promieni słonecznych i niebaczny młodzieniec wpadł do morza, które od niego nazwano Ikaryjskiem.
↑Orbita (z łac.) — kolej, droga, jaką obiega planeta.