Człek podżyły, szpakowaty, Lecz bogaty, Z nudów, czyli też z dziwactwa, Chciał zaciągnąć się do bractwa Żałujących po niewczasie; Lub, innemi mówiąc słowy,
Myślał się żenić. Lecz był w ambarasie:
Bo wszystkie panny, rozwódki i wdowy
Chciały dla niego żyć, albo umierać. Co tu począć? jak wybierać? Wiedział on, że Ewy dziatwa Ma serduszka bardzo czułe Na siwiznę i szkatułę; Więc dobrze trafić, rzecz wcale niełatwa. Najwięcej sercem jego zawładnęły Dwie wdówki: jedna, nieco podstarzała, Lecz z wielką sztuką naprawiać umiała To, co lata jej odjęły; Druga, świeża jak jagoda, Piękna i młoda. Codzień obiedwie, niby dla igraszki, Z przypruszonej śniegiem czaszki,
Wśród śmiechów i pustoty, włosy wyrywały:
Młoda skrzętnie chwytała każdy włosek biały,
Stara zaś każdy czarny; tak, że w czas niedługi
Szpak wyłysiał i pojął powód tej przysługi.
«Dzięki wam, rzecze; więcej zyskałem niż tracę; A za naukę, nauką odpłacę:
Chciałybyście mnie widzieć, każda swoim trybem,
Jedna, mężem-młokosem, druga, mężem-grzybem; Więc bądźcie zdrowe, moje piękne panie, Bo łysy umrze w kawalerskim stanie.»