Dworzanin (Górnicki)/Księga Czwarta Dworzanina
Snadź lepiej jest, gdy kogo szkaradzie ganią, niż kiedy mają szczupłe chwalić, bo ten, kto lży a gani, im to z więtszą furyą czyni, tym go ludzie za złośliwszego, a onemu, o kim źle mówi, więtszego nieprzyjaciela rozumieją, i przeto pospolicie takowej powieści nikt nic wierzy, ale kto skąpie chwali, widzi sie tak ludziom, jakoby niemiał co powiedzieć, bo to rozumieją, że onemu, o kim mówi, jest przyjacielem, i radby go wyniósł aż do nieba, ale co? niemoże - prawi - nic nalcśó w nim osobnego, czymby go ozdobie i wystawić mógł. To mnie przychodzi na myśl pisząc tę czwartą księgę, i obawiam sie, aby ci zmarli, które tu wspominam, memu ubogiemu pióru, które doskonale onych chwalić nie umie, za złe niemieli. Ale jako ich moje pismo rozgniewa, tak je to niechaj błaga, iż u wszech ludzi w pamięci są świeżej, i każde cnotliwe serce śmierci płacze, a nieszczęście złorzeczy, które, mając władzą nad ludźmi, najradniej sie na cnotliwe a godne targa; i w tym zawodzie, gdzie wieldzy ludzie ku dostojeństwu a wysokiej stolicy bieżą, jedne w pół kresu, drugie prawic w ten czas, kiedy dobiegają, trzecie hnet z miesca, iż ani pożądanego kresu zaźrzeć mogli, obala, a nadzieje wszytki nasze i pilne starania w niwecz obraca. Abowiem rychło po tych rozmowach ksiądz Maciejowski posłał przed sobą na on świat trzech godnych wielkiej chwały ludzi, między któremi pirwszy był pan Aleksander Myszkowski, i nauką i urodą i przymioty osobny człowiek, ktorego w ten czas, kiedy (za wtargnienicm Tatarow w ziemie podolskie) Krol J. M. dworowi swemu ruszyć sie kazał, a on dworzaninem będąc, gotował sie na to, aby panu swemu uczynił posługę, śmierć nie ubłagana pożyła. Po nim pan Andrzej Kostka znacznej nauki i osobnych obyczajów młodzieniec sszedł s świata. A pan Lupa Podlodowski, iż był starszym nad dworem księdza Maciejowskiego, tuż przed panem swym i blisko krwią powinnym, jako na ziemi chadzał, tak i do nieba iść musiał, człowiek bystrego rozumu, a do spraw, do prawa, do biegłości w rycerskim rzemieśle, do wiadomości rzeczy Koronie Polskiej należytych tak gotowy, iż w tym mógł nie dać nikomu przodku.
Nic wspominam na tym miescu księdza Maciejowskiego, bo wiem, iż Chronika Polska dobrze o nim i długo mówić musi, jako o tym, który czasu swego siła na sobie trzymał, i te rzeczy, do których teraz przyszło, jako pan wielkiego rozumu, daleko przed czasem widząc, zabiegał im tyle, ile wolność polska znieść, a władza jego przy łasce pańskiej dosiąc mogła. Umarł potym pan Bojanowski, polski philozoph, który przyrodzonym rozumem swym (bo chyba w bistoryej, nie był on w naukach biegły) głębokich rzeczy dosięgał, a powieści prawdziwych trefnych, i ku życiu człowieczemu pożytecznych tak wiele w Polszcze nasiał, iż tego nie mała księga być by mogła. Rychło za panem Bojanowskim pan Dersniak położył głowę, godny w Polszcze człowiek i poeta osobny; przyjaciel przyjacielowi, do statecznych rzeczy stateczny, do biesiadnych trefny, do czynienia sprawny, do rady wzięty, owa taki był, jakiego nam bezecna śmierć zaźrzała.
Na pana Kryskiego potym a pana Wapowskiego kolej przyszła, dwu tak osobnych ludzi, jakich natura rzadko a rzadko na świat puszcza, a iż rzadko, przystało było, iżby ich nam była tak prędko nie brała, ale dopuściła podziwować sie w nich Boskiej sprawie, abowiem mimo urodę, kształt, i twarz przyjemną obudwu, były w nich obyczaje polskie chwalebne, były cnoty przedniejsze wszytki, był ostry dowcip, było ćwiczenie, była wiadomość rzeczy, i swych i postronnych, była biegłość, sprawa, bywałość, była nauka wielka. Używała ich Rzeczpospolita do legacyj, w których na sejmach wolności polskiej, a u Papieżów, u Cesarzów, i Królów majestatu i dostojeństwa Korony tej strzedz umieli; używał ich sąsiad, używał przyjaciel, używał krewny, gdzie teraz i krewny i przyjaciel i sąsiad i wobec wszytka Korona śmierci ich nie wspomni bez żalu. I tak rozumie, że Pan Bóg na Polskę gniew swój ostrzy, kiedy jej godne ludzi bierze. A trochę przed śmiercią pana Wapowskiego wziął Pan Bóg onego świętego pana Stanisława Maciejowskiego, kiedy już był został Kasztellanem Sendomirskim, w którym panie acz nauka dosyć wielka była, co i wirsz jego pokazuje, ale tą nie tak barzo słynął, jako cnotą, ludzkością, dobrocią, a mądrą sentcncyą w radzie; nikomu on źle nie myślił, nikogo nie krzywdził, w nim nie była żadna chciwość nabywania tak majętności, jako i dostojeństwa, w nim nie była zazdrość, w nim nie były obrzydłe obyczaje, ale to było, czego sie człowiek namiłować niemógł do woli. I widzi mi sie, by tacy wszytcy byli w wyższym kole, mniej by sie kołysała ta łódź Rzeczypospolitej, niźli sie kołysze. Lecz o tym niechaj będzie dosyć na ten czas, a do rozmowy sie prądnickiej wróćmy.
Na zajutrz tedy po trzeciej rozmowie (jako ja mam sprawę) pan Wapowski nie przyjechał ku obiadu na Prądnik, s czego tak niektórzy sądzili, że nad księgami zasiadł, bo jednak po przeszłej wieczerzy rychło sie był s Prądnika pokwapił. W godzinie po tym, abo trochę później, po obiedzie, (kiedy już był ksiądz Biskup na pokój odszedł) przyjechał; którego gdy pan Lubelski uźrzał, powiedział: Już tu byli drudzy, panie Wapowski, o w. m. zwątpili, alem ja przyjechania w. m. był pewien, i dla tego nie kazałem sie panom roschodzić, abyś w. m. dziś z rzeczą swoją odprawić sie mógł.
Rzekł zatym pan Wapowski: Niewiem jako słusznie Miłościwy panie to brzemię włożyćeś w. m. na mię raczył, bo iżem ja powiedział, że Dworzaninowi wiele jeszcze przydać było trzeba, nie już przeto miałem ja być wypełniaczem tych rzeczy. Ale kiedyż sie tak w m. zdało, przeciwić sie roskazaniu w. m. nic przystoi.
To jedno sobie obwarować u Ich miłości muszę, aby nie czekali odemnie wszytkiego tego, co by zupełną doskonałość dworzaninowę zamykało, ale to telko ja powiem, czym bych siebie z grzechu zazdrości oczyścił, jako mi to wczora zadano, żebych ja, dla ubliżenia sławy Dwornej paniej, najdował czegoś wrzeczy niespełna w Dworzaninie, a tym fortylem, iżbych go wyższym niż one uczynić chciał, nie iżby tak w istej prawdzie być miało. A tak, niechcąc ja ani mogąc być długim w swej mowie, a prowadząc ku końcu rzecz zaczętą i dobrze rozebraną od tych panów, i wszytkiego tego potwierdzając, co oni powiedzieli, tak powiedam: Iż s tych rzeczy, które zowiemy dobremi, są jedne, które same przez sie, a zgoła zawdy są dobre, jako to: mierność, mężność, zdrowie i wszytki ine cnoty, które spokojny a ugruntowany umysł czyniła, drugie zasię są, które nie przez sie same są dobre, ale dla końca, ku któremu sie ściągają, jako to: pisane prawo, szczodrobliwość, bohactwo i co dalej jest temu podobnego. A przeto Ja tak rozumiem, iż Dworzanin ten doskonały, jakiego wypisał pan kryski s panem Myszkowskim, jest rzecz dobra i godna wielkiej chwały, ale nie przez sie sama, jedno dla końca, ku któremu przywiedziona być może. Abowiem by sie s tego nie miało co więcej zawiązać, iż Dworzanin ślachcicem sie urodzi, iż będzie dobrych obyczajów, wdzięcznej postawy, mądry, trefny, ćwiczony, jedno to, żeby telko był takim sam dla siebie, nie było by przecz zaprawdę szyje łamać, a tak wiele starania i pracej (jakoż ta musi być, kto chce w tym wszytkim być doskonały) podejmować. I owszem, rzekł bych ja, że drugie zabawy, któremi sie Dworzanin podług naznaczenia tych panow parać ma, jako jest gra, taniec, muzyka, są rzeczy lekkie, prozne, a hnet człowieka, który osobę jaką więtszą na sobie nosi, rychlej zelżyć, niż ozdobić mogą, bo owe stroje osobniejsze, koszty, maszkary, i inne rzeczy, które sie dla miłości, a zabawy z białemigłowami dzieją, niechaj mowi co kto chce, ale rzadko by co lepszego zbudować miały, jedno to, że człowiek zniewieścieje, a młody zwłaszcza na dziwną sie rospustę udawszy, wszytkiego siebie skazi, stądże to jest, iż dzisiejszych czasów mało tych ludzi, którzyby śmieli, nierzkąc umrzeć dla rzeczy poczciwej, ale wniść telko w niebespieczeństwo. A też siłą rzeczy jest zaprawdę na świecie, które, gdzie sie człowiek za nie statecznie imię, daleko więcej pożytku tak czasu pokoja, jako też czasu wojny przynieść mogą, niż to takie wymyślone (iż tak rzekę) dworzaństwo przez sie samo. Ale jeśli te rzeczy dworzaninowi przypisane, mają sie ścięgać ku temu dobremu końcu, o którym ja rozumiem, tedy nietelko nie są szkodliwe, ani próżne, ale barzo pożyteczne i godne wysokiej chwały.
Koniec tedy a cel, o którym sie tu jeszcze nie mowiło, ku któremu Dworzanin zmierzać ma, ja rozumiem, iż ten jest, aby przez te wszytki przymioty, które sie jemu naznaczyły, pozyskiwał tak barzo sobie łaskę tego pana, przy którym będzie, iżby mu zawdy mógł prawdę powiedzieć w tym wszytkim, co by panu wiedzieć należało, a przedsię był pewien nie stracić tym łaski jego sobie. Zasię bacząc myśl pańską skłonną ku czemu nieprzystojnemu, iżby śmiał przeciwko temu mówić, a umiał użyć onej nabytej łaski na to, aby pana od rzeczy niesłusznych odwiódł, a przywiódł go na drogę cnoty i przeciwności. Jakoż, gdy Dworzanin będzie sam cnotliwy, jako ci panowie chcą mieć, ktemu mądrym, uczonym, przyjemnym, trefnym i dalej, łatwie mu to przydzie, iż leda za pogodą, wszelakiego czasu będzie mógł rostropnie, gładce panu to pokazać, jako wiele poczciwego i pożytecznego urość może jemu i poddanym jego, ze sprawiedliwości, ze szczodrobliwości, z wielkiego serca, z dobroci, i z inych cnót, które należą bogobojnemu panu; a na drugą stronę jako wiele zelżywości i szkody z niecierpliwości, z łakomstwa, z nikczemności, z nadętości, i z inycli szkaradych przywar przychodzi. Otóż ja tak rozumiem, iż, co muzyka, biesiada, taniec, gra i ine zabawy krotochwilne są jakoby kwiatem, to zasię to nawodzenie pana ku dobremu, a odwodzenie od złego jest prawdziwym owocem tego to dworzaństwa. A iż dank a chwała, która z dobrze czynienia roście, na dwu rzeczach skoro zawisła, s których jedna jest, aby człowiek sobie obrał pewny koniec, ku któremu prowadzić myśli swe i sprawy ma, a ten żeby był prawdziwie dobry; druga rzecz jest, umieć nalesc takie drogi, jakiem; byś mógł łatwie przyść ku temu naznaczonemu końcu iście że umysł tego człowieka, który stara sie o to, aby jego pan nie był ni od kogo oszukali, iżby pochlebców, złych językow, mataczow nie słuchał, iżby znał, co jest dobre, a co złe, a jedno miłował drugie miał w nienawiści, iście, jako powiedam, umysł tego człowieka prowadzi rzecz ku dobremu końcu. Więc ku przyściu do niego są to, jako proste a bite gościńce, godności, a przymioty te, które chanowie Dworzaninowi naznaczyli. I może nimi Dworzanin poratować pana swego, a nie dopuścić, aby go szczęście skazić mogło. Abowiem z wiela błędów, które dzisiejszych czasów widzimy w paniech, te są najwiętsze: nieumiejętność, a mnimanie wielkie o sobie, a korzeń tego dwojga złego iny nie jest, jedno kłam tych ludzi, którzy pany w to mnimanie o sobie wprawują, którą sprośną przywarą słusznie sie i Bóg i ludzie brzydzą, ale nikomu więcej nie szkodzi, jako panom, bo u nich a czego najskępiej ? tego, czego było najhojniej być miało, to jest ludzi tych, którzyby prawdę mówili, a dobrze rzeczy przypominali, bo z nieprzyjaciół nic pobudzi żadnego ktemu miłość, aby sie tej pracej podjął, i owszem, rad temu każdy, kiedy pan ganiebnie żywie, niemając sie nigdy poprawić wolej, a też, jeśliby który z nieprzyjaciół miał chęć do tego, jawnie co wyrwać na pana, a ganić złe postępki jego, pohamuje się, bacząc, iż prędko skaran być może; a s przyjaciół zasię, rzadki, któryby miał przystęp, a ci, co przystęp mają, których więc nic bywa wiele, obawia sie każdy wolnie mówić, a karać tak s przestępków pana, jakoby swoje równią karał; i owszem, chcąc pozyskać łaskę, woli pospolicie to mówić, co miło, chocia źle a nieprzystojnie, niż to, co było mówić przystało. Owa s przyjaciela odmieni sie hnet taki w pochlebcę; a chcąc mieć pożytek z onego wielkiego s panem towarzystwa, i czyni i mówi to, czymby sie panu przylubił, a pospolicie mówi nieprawdę, która nieprawda to w panie zbuduje, iż nietełko rzeczy zwirzchnich, ale sam siebie wiedzieć, ani znać nie będzie, a to jest szkodliwsze i okrutniejsze matactwo, niż które na świecie, bo głupi człowiek oszukiwa sam siebie, a sam sobie jest kłamcą. Stądże to pochodzi, iż panowie mimo to, że nie wiedza prawdy w żadnej rzeczy, upiwszy sie ona swowolną swobodą, która im stąd roście, iż sie pany czują; zawróciwszy sobie mózg dostatkiem, pływając i ledwe nie topiąc sie w roskoszacb, tak sie barzo zdradzają sami, tak sie barzo wnątrz na umyśle każą, widząc iż, im wszytcy ulatają, iż sie im kłaniają, iż ich ledwe nie za bogi chwalą, a iż, żaden nietelko nie napomni, ale ani sie najmniejszym słówkiem sprzeciwi, tak srodze, jakom rzekł, tym sie psują, iż s tego głupstwa wchodzą w dziwną dumę, a w dzierżenie o sobie, za czym ani rady, ani zadania niczyjego na świecie już nie przypuszczają. A co ktemu drugiego, iż tak za to mają, jakoby to barzo łatwia rzecz była, umieć królować, a iż ku temu nie potrzeba inej nauki, abo ćwiczenia, chyba samej władzej a mocy, więc wszytkę swą myśl i staranie na to obracają, aby onę możność w cale zachowali, mnimając, by to było samo prawdziwe na świecie błogosławieństwo, móc czynić, co sie jedno podoba. A przeto niektórzy nie radzi widzą prawa, ani sprawiedliwości, bo sie im tak widzi, żeby sprawiedliwość, gdyby jej strzedz oni mieli, miała być, jako jednym munsztukiem, który by je pohamować, a poniekąd zniewolić miał, i umniejszyć onego bytu, który s panowania aż do nasycenia mają, ani by sie drugi rozumiał mieć całej władzej a doskonałej z opanowaniem możności, jeśliby miał powinien być posłuszeństwo cnocie, poczciwości i przystojeństwu, biorąc to przed się, iż ten, kto podlega czemu, już nie jest zupełnym panem. Przeto ugruntowawszy oni to już w swej głowie, a dając sie uwodzić temu o sobie wielkiemu mnimaniu, podnoszą sie w pychę spodziwną, i oną swą nadętą twarzą, srogością, pompą, szaty, złotem, dyamenty, ktemu chowając sie niemal wszytek czas na pokoju, mnimają, żeby mieli tym przyść w taką powagę i we wziętość do ludzi, żeby je ledwe nie za bogi u siebie mieli. Ale moim zdaniem ci potentaci są w tej mierze prosto jako owe groby w murze zawieszone, bo zwirzchu owdzie nic piękniejszego, marmor osobny, abo miedź, kształt, robota, członki wszytki człowiecze ledwe nie lepiej wyrażone, niż kiedy były żywe, a ktoby tam zasie wnątrz weźrzał, tam niemasz jedno smród, ziemia, proch a kość zbutwiała. Jeszcze tak rzekę, że w gorszej toni są ci panowie, niż takowe groby, bo wdy groby są tak dobrze w mur na fundamencie wprawione, a wnątrz żelazy ujęte, że wypaść a gruchnąć nie mogą, ale panowie, iż nie mają ani pod sobą gruntu, ani wnątrz ujęcia, za oną wagą a ciężarem, który na sobie niosą, muszą sie obalić i klesnąć, a z jednego błędu w niezliczone błędy wniść. Abowicm ich nieumiejętność a głupstwo, stowarzyszywszy sie z onym fałszywym mnimaniem, które wzięli o sobie, jako by nigdy zbłędzić nie mogli, i jakoby ona władza, którą mają, rosła im z rozumu a z umiejętności, przywodzi ich ktcmu, że sie chytają za cudze rzeczy, więc, których jest s to, posiadają państwa, a którzy tyle możności nie mają, swoim poddanym nie patrzając na to, jeśli słusznie, abo nie słusznie, ich własne majętności biorą a wydzierają. Ale by sie który s nich na to dobrze rozmyślił i u siebie tak postanowił i zawarł, że trzeba umieć i czynić dosyć swej powinności a zawołaniu, jestem tego pewien, żeby sie tak barzo zaparł o to, aby nigdy nic panował, jako sie więc wieldze o to stara, aby panował. Bo by mu to wdy musiało przyść na myśl, jako szkarada a szkodliwa rzecz jest, kiedy mają być owce mędrsze, które paść trzeba, niż pasterz, który je paść ma. A nie trzeba, przypatrz sie temu każdy, iż nie umieć śpiewać, nie umieć tańcować, nic to nikomu nie wadzi, a przedsię wstyd by każdego, kto nie umie, kiedy by przed tym, kto umie, śpiewać abo tańcować miał. A z nieumiejętności sprawowania a rządzenia ludzi, jako wiele złego roście, pobicie, zburzenie miast, więzienie, pożoga, spustoszenie ziemie, iż to może nazwać najwiętszą na świecie i najsroższą śmiertelnych ludzi skazą, a wdy niektórzy panowie, niewiedząc nic, co to jest rzędzić ludzie, nie wstydzą się, nie rzekę, przed czworem abo pięciorem osób, ale przed oczyma wszytkiego świata styrować tego okrętu, do którego wielkiego mistrza potrzeba, ani mają na to baczenia, że na tak wysokim miescu zasiedli, iż ludzie wszytcy, nierzkąc wielkie, ale najmniejsze ich obłędy widzą.
Mamy w księgach, iż Cimonowi to przyczytano, jako by go niemiał kufel mierzieć, a Scipiona wielkie spanie; Lucullus zasię, jako by na uczty silny koszt czynić miał.
Ale dałby to pan Bóg, żeby dzisiejszy naszy panowie do takowych grzechów, tak wielkie zasię cnoty przyłączali, jakie ci starego wieku ludzie w sobie mieli, którzy, jeśli sie więc w czym obłądzili, tedy wdy słuchali napominania tych łudzi, o których rozumieli, że ich karać i na dobrą drogę nawieść mogli, a nie telko, iż ich słuchali, ale starali sie s pilnością, aby je przy sobie dla prostowania życia swego i obyczajów mieli. Jako Epaminondas miał Lysiam Pytagorika, którego słuchał; Agesilaus Xenophonta; Scipio Panetiusa, i drugich takich wiele było. Ale by dziś do którego z naszych panów przyszedł s pochmurną postawą Philozoph, abo kto iny, ktoby im s przykra cnotę (tak jaka jest prawdziwie sama w sobie, nie barzo łagodnej twarzy) pokazać i nauczyć ich dobrych obyczajów chciał, i tego, jaki żywot być ma prawego pana, wiem to pewnie, żeby sie hnet zaraz tak nim brzydzono, jako jednym jadowitym wężem, albo by przeszedł w pośmiech, jako nikczemny błazen. Otoż ja ktemu idę, iż, ponieważ dzisiejszych czasów panowie tak są skażeni złym zwyczajem, nieumiejętnością i fałszywym dzierżeniem o sobie; a iż tak barzo trudna rzecz jest, oznajmić im prawdę, a przywieść je ku cnocie, ktemu, iż ludzie nieprawda, pochlebstwem i dziwnemi a nieprzystojnemi rogami starają sie o to, aby do nich w łaskę przyszli; dla tego tedy Dworzanin onemi osobnemi przymioty, które pan Kryski s panem Myszkowskim jemu przypisali, dowiedzie tego łatwie, i powinien będzie w tym czynić wszelakie staranie, że sie wkradnie w łaskę pańską, za którą będzie mógł wolnie, bespiecznie mówić s nim o wszytkim, a nigdy sie nie uprzykrzyć; a będzieli takim, jako sie tu powiedziało, za małą pracą przydzie ktemu, a w rzeczach wszelakich panu oczy otworzy i prawdę snadnie a bez obrazy powie. Nad to jeszcze będzie mógł znienagła, a po trosze wprawować pana w dobrotliwość, uczyć go powścięgliwości, mężności, sprawiedliwości, mierności, pokazując mn na oko, jako wiele słodkości przykryła ta mała gorzkość, której człowiek musi troszkę uczuć, kiedy sie namiętnościam przeciwi, które to namiętności są zawdy szkodliwe, przemierzłe, a za niemi osława, lekkość i hańba w te tropy chodzi, jako za cnotami sława, pociecha i pożytek. Więc, iżby pochopniejszy pan był ku cnotam, spomnieć mu będzie mógł one znaczne na świecie ludzie, one sławne Hetmany, których contrefet to z marmoru, to z miedzi, a czasem i ze złota oni Grekowie, abo Rzymianie starzy uczynić, abo ulać dawszy, na miescach a schodziech pospolitych stawiali; tak wiele dla nieśmiertelnej sławy onych ludzi, jako też dla pobidki a podżogi drugim, iżby sie poczciwą zazdrością ku takiejże sławie pięli.
Tym tedy kształtem powiedzie Dworzanin pana ku cnocie, do której cnoty, iż jest troszkę teskliwa droga, potrząsnie one zieloną trawą, zioły, kwieciem, aby sie nie tak przykra widziała, to jest, raz muzyką, drugi raz koniem, zbroją, zaś trefnością, abo rozmową około miłości i inemi rzeczami, które ci panowie wyliczyli, zabawi umysł pański poczciwie, a przedsię i tu i owdzie wtrąci zawdy w te miłe rzeczy co poważnego, a podydzie pana zdrowym fortylem, jako czynią mądre matki, które chcąc dać dziecięciu wypić dla zdrowia co gorzkiego, kraj tego kubka, s którego pieszczone dziecię pić ma, mażą pospolicie miodem, abo czym słodkim. Otoż, gdy Dworzanin używać w ten sposób będzie tych rzeczy lubych każdego czasu i na każdym miescu, dojdzie onego kresu, onego końca, ku któremu był myśl swą obrócił, a zatym będzie godzien dobrze więtszej chwały i odpłaty, niżby którą iną rzecz znacznie dobrą czynił na świecie, bo żadnej rzeczy niemasz pod słońcem, któraby wszem ludziom wobec tak była dobra i użyteczna, jako jest pan cnotliwy, a zasię żadnej rzeczy niemasz tak złej, a która by barziej wszem wobec ludziom szkodziła, jako pan niesprawiedliwy. Na co patrząc ludzie jeszcze nie naleźli tak srogiej a okrutnej męki, która by sie im widziała być zupełną zapłatą za grzech ten, a niecnotę, kiedy owo sługa, który (bo tego zacnego tytułu Dworzanin taki człowiek nie jest godzien) przymiotów swych dobrych ku temu końcu używa, aby pana swego kaził, odwodząc go od cnoty, a łotrostwem w łaskę do niego przychodząc, abowiem taki człowiek nie w kubek, s którego telko jedna osoba pić by miała, truciznę kładzie; ale studnię, s ktorej wszytcy ludzie czerpają, zaraża śmiertelnym jadem.
Powiedziawszy to pan Wapowski, umilkł.
Zatym rzekł pan Derśniak: Mnie sie to nie zda, panie Wapowski, aby dobroci, powścięgliwości i inych cnót, które chcesz w. m. aby Dworzanin wlał w swego pana, nauczyć sie kto mógł, bo te rzeczy s przyrodzenia a od Boga przychodzą; a iżby to tak było, patrz w. m. na oto to, niemasz tak niepowścięgliwego, złego i a niecnotliwego na świecie człowieka, któryby sie, gdzieby go o to spytano, chciał do tego przyznać, iż jest takim; i owszem każdy, by też był najgorszy, tedy sie za dobrego, za sprawiedliwego, za powścięgliwego chce udać, i ma s tego roskosz, gdy tak o nim ludzie rozumieją, gdzie tym fałszem niktby nie narabiał, kiedyby w cnotach, tak, jako i w inych rzemięsłach wyuczenie było, abowiem niemasz sromoty żadnej, iż kto tego nie umie, czego sie nie uczył, ale sie sromota widzi, kiedy kto tego nie ma, czym s przyrodzenia ozdobion być miał, A dla tego każdy sie o to stara, aby pokrył niedostatek, jeśli jaki ma na ciele, abo na umyśle; co jaśnie widzi w ślepych, w chromych, w ułomnych, iż, chociaż by sie takowa ułomność przyrodzeniu przyczyść mogła, a wszakoż każdego to boli, gdy co takiego widzi w sobie, bo mu sie tak zda, jakoby samoż przyrodzenie takowym ułomkiem, jako jednym piątnym jego złość naznaczyło. Potwirdza też to moje zdanie baśń ona o Epimeteusie, który dary przyrodzone wszytki źwirzętom niemym rozdawszy, ludziom potym co dać niemiał; a dla tego Prometeus, chcąc poratować ludzi, ukradł Minerwie i Wulkanowi on pospołu i z ogniem dowcip, którym ludzie nabywają sobie żywności. Ale mądrości gruntownej, za którą by sie byli ludzie do kupy zgromadzić, a w mieściech zgodnie mieszkać mogli, ukraść nie mógł, bo tę chowano w Zamku Jowiszowym, gdzie Prometeus przed zbytnie czujną strażą przystępić nie mógł. Aż wdy nakoniec Jowisz, użaliwszy sie ubogich ludzi, których sie lwowie, niedźwiedzie, wilcy, przeto, iż roznie mieszkali, ustawicznie najadali, posłał na świat z nieba Merkuryusza, aby niósł ludziom wstyd i sprawiedliwość, żeby te dwie cnocie miasta ozdobiły, i ludzie w zgodę, a w społeczność życia przywiodły, a roskazał tenże Jowisz, iżby Merkuryus nie tak ludziom to rozdawał, jako im rozdane są ine rzemięsła, abo nauki, w których jeden umiejętny wiele nieumiejętnym uczynić dosyć może, jako to lekarz, abo kaznodzieja, ale iżby w każdego człowieka te obiedwie cnocie wszczepił. Nad to rozkazał Merkuryuszowi, żeby uczynił taki statut, iż ktoż by kolwiek niemiał wstydu w sobie a sprawiedliwości, aby ten jako jedna zaraza świata był s pośrzodka ludzi wyjęty i zamordowany.
Otóż w. m. masz, panie Wapowski, iż te cnoty są dane od Boga, ani sie ich nikt nauczyć może.
Na to pan Wapowski powiedział: Owa w. m. panie Dersniaku, tak rozumiesz, iżby ludzie tak byli niefortunni, a skażonego rozsądku, że mogąc zmiękczyć serca okrutnych źwirząt, mogąc to przewieść przemysłem swym, iż ich lwi i niedźwiedzie są posłuszni, mogąc to uczynić, iż ptak leci tam, gdzie mu każą, a bywając wiele kroć na swobodzie, przedsię sie zasię z lasa, z własnego domu, do pięści, do dłuszce, do niewolej wróci, niemieliby moc, abo chcieć sobie pomoc, a ze złego w dobre sie pilnością a staraniem przemienić? Prosto by to tak moim zdaniem było, jako kiedy by Doktorowie wielką pilnością telko sie tego samego uczyli, aby mogli piegi s twarzy, abo słodki strup dziecięciu zegnać, a tego, żeby sie nie uczyli, jako uleczyć febrę, pleurę, i ine ciężkie choroby, co jako by było przeciwko rozumowi, każdy to snadnie obaczyć może. Przeto ja tak rozumiem, iż tych cnót, które ku poczciwemu życiu należą, niemamy ich zupełnie od przyrodzenia, abowiem żadna rzecz niemoże sie przyzwyczaić do tego, co jest przeciwko jej przyrodzeniu; mieć ty kamień sto tysięcy razów wzgórę, przedsię on nigdy sie nie zwyczai sam przez sie wzgórę lecieć; więc gdzieby nam cnoty tak były wrodzone, jako jest wrodzona kamieniowi ciężkość, nigdybyśmy sie źle czynić nie zwyczaili. A zaś też ani grzechy są nam wrodzone takimże sposobem, bo byśmy też nigdy cnotliwemi być nie mogli, i wielka by to bezbożność była, a głupstwo, karać, męczyć, zabijać ludzie o to, co s przyrodzenia a bez człowieczej winy pochodzi. I w tej mierze prawo pospolite najbarziej by sie obłądziło, które złoczyńce nie prze grzech przeszły karze (bo to już prozno, ponieważ co sie sstało, odstać sie nie może), ale dla przyszłego czasu prawo to czyni, aby ten, który zgrzeszył, na potym zgrzeszyć nie mógł, albo iżby swym złym przykładem drugiego nie skaził. Otoż ci, którzy stanowili prawo, tak wdy rozumieli, że cnot ludzie nauczyć sie mogą, a to jest istotna prawda, abowiem sie rodzimy sposobni s przyrodzenia ktemu, iż cnotę w sie przyjąć możem, takież też i niecnotę. Przeto tak w jednym, jako w drugim przychodzimy w nałog ze zwyczaju, tak, iż pirwej czynimy cnotliwie, abo niecnotliwie, toż potym stawamy sie abo cnotliwemi, abo niecnotliwemi. Ale w rzeczach, które s przyrodzenia mamy, inaczej sie to ma, bo pirwej człowiek jest tym, na co go przyrodzenie obrało, toż tego istotnie dopiero używa, jako około smysłów tak włosnie natura sprawiła, bo pirwej to mamy w swej władzej, że możemy widzieć, słyszeć, dotknąć się, toż dopiro widzimy, słyszymy, dotykamy sie, aczkolwiek niektorym rzeczam s tych ćwiczenie siła ozdoby przyniesie. Dla tego dobrzy bakałarze nietelko czytać dzieci małych uczą, ale i inych obyczajków uczciwych, aby w jedzeniu, w piciu, w mowie, w staniu, w chodzeniu przystojnie sobie poczynali. Owa jako w inych rzemięsłach, kto sie chce uczyć, tak w cnotach, kto je ma statecznie pojąć, mistrza mu potrzeba, któryby zdrową nauką i dobrym napominaniem wskrzesił i ożywił w nas one cnoty, których nasienie zamknione w sobie, a utajone mamy, iżby ten mistrz, jako dobry gospodarz onemu nasieniu pomógł, a otworzył mu drogę, wykopawszy około niego zielsko, cirnie, oset, to jest żądze a cielesności nasze, prze które wielekroć człowiek kwitnąć w dobroci nie może, ani dać s siebie onego szczęśliwego owocu, którego samego na świecie wszytcy byśmy sprawiedliwie pragnąć mieli. Tym tedy sposobem w każdym z nas są przyrodzone cnoty, wstyd a sprawiedliwość, o których w. m. powiedasz, że je Jowisz ludziom wszem na świat posłał. Ale jako to nie może być, aby to dziecię miało mówić, ktoreby ludzi nigdy mówiąc nie słychało, chociaż by mu dobrze nic nie schodziło na żadnym smyśle; tak też i te cnoty, które w nas są s przyrodzenia, żadną miarą skutku swego pokazać nie mogą, jeśli im ćwiczenie nie da pomocy. Abowiem kiedy człowiek ma przyść w doskonały nałóg, a cnot używanie, mało mu na samym przyrodzeniu, ale mu trzeba wodza, trzeba zwyczaju, trzeba cudzego rozumu, któryby wypolerował jego rozum, a zjął z umysłu tak jako z oczu bielmo, zasłonę głupstwa a nieumiejętności, s których dwu rzeczy niemal wszytki obłędy a grzechy ludzkie pochodzą, bo gdzieby człowiek, co dobre, a co złe gruntownie znał, każdy by wolał obrać to, co dobrze, niż to, co źle. Przeto cnotę ktoby chciał wyłożyć, co jest w sobie, mógł by ją nazwać mądrością, iż ona wie, rozumie i umie obrać to, co jest dobre, a niecnotę zasię mógł by nazwać głupstwem a nieumiejętnością, która oszukiwa człowieka, a złe za dobre pokazuje, bo nigdy ludzie nie obierają złego tą myślą, aby złe było, ale sie podobieństwem dobrego omylają, mając to za dobre, co sie niczemu nie godzi.
Za tym pan Dersniak powiedział: Przedsię ja wiele ludzi widzę, którzy znają to jaśnie, iż źle czynią, a wdy sie hamować niechcą, to dla tego, iż więcej sobie ważą roskosz terazniejszą, którą czują, niźli karanie, o którym jeszcze wątpią, aby na nie przyść kiedy miało, jako są złodzieje, zbójce i ini złoczyńce.
Odpowiedział pan Wapowski: Prawdziwa roskosz jest zawdy dobra, a prawdziwy boi jest zawdy zły, a przeto ci takowi omylają sie, biorąc fałszywą roskosz za prawdziwą, a prawdziwą boleść biorąc za fałszywą; stądże wiele kroć fałszywą roskoszą przychodzą do prawdziwego bolu. Otóż wdy tego rzemięsła a fortylu, który tę prawdę od fałszu rozeznywa, nauczyć sie jeden może, a cnota, którą obieramy to, co jest dobre, nie to, co sie tak widzi, nic inego nie będzie, jedno sama prawdziwa umiejętność a nauka, która człowieczemu życiu jest pożyteczniejsza, niż która ina na świecie, bo ta ma to w sobie, iż odejmuje głupstwo a niewiadomość, za czym (jako sie powiedziało) wszytko złe roście.
Ku temu powiedział pan Kostka:
Niewiem, panie Wapowski, czemuby tego pan Dersniak pozwolić w. m. miał, aby z głupstwa a z niewiadomości wszytki grzechy rość miały, a iżby niemiało być tych ludzi dosyć, którzy grzesząc wiedzą pewnie, iż grzeszą, ani sie na prawdziwej roskoszy, abo ua prawdziwym bólu kęs jeden mylą. Abowiem to jest rzecz ista, iż ci, którzy sie od grzechu strzymać nie mogą, i zawiemy je niestrzymawałemi, widzą jaśnie, że to, na co je myśl a żądza przeciwko przystojeństwu wiedzie, jest złe a niepoczciwe, a przeto przeciwią sie i zakładają sie rozumem jako jedną tarczą przeciwko chciwości cielesnej, a stąd roście jakoby walka roskoszy a boleści przeciwko rozumnemu rozsądkowi, ale nakoniec rozum zwyciężony od chciwości cielesnej, nieprzyjaciela nader możnego, zapomienie sie, a odpadnie od mocy, nie inaczej, jedno jako ów okręt, który czas niemały przeciwi sie wiatrom na morzu, nakoniec nie mogąc sie gwałtownej nawałności oprzeć, gdy sie powrozy porwą, maszt sie złamie, abo obali, żagle rozerwane spadną, puści sie na fortunę, nie używając już ani styru, ani kompasu, ani żadnej inej rady, aby z niebespieczeństwa onego wyszedł. Wnet tedy takowi Indzie, których rozum przeciwko chciwości walcząc stracił pole, dopuszczają sie grzechów z jakimeś sumnieniem a wahaniem sie, jakoby za niewolą, a na despekt sobie. W czym by iście sumnienia nie mieli, kiedyby nie wiedzieli, iż to, co czynią, jest grzech, ale by tak prosto bez żadnego gryzienia szli za majętnościami, a w ten czas już by nie byli niestrzymawałemi, ale by byli rospustnemi, a rozchełznanemi, co jest daleko gorzej, bo wdy ów, który sie póki poty strzymywa, daleko mniejszego karania godzien, niż ów, który nie oglądając sie na żadną rzecz, żywię, jako jedno bydlę, chciwości swe wszytki na szrot puściwszy. Więc jako niestrzymawałość jest defekt a wada okęszona, bo ma w sobie nieco rozumu, tak zasię powścięgłiwość jest nie prawie doskonała cnota, bo też ma w sobie i to i owo żądzej. Przeto zda mi się, że tego nie może żaden przyczyść niepowścięgliwym, aby z niewiadomości grzeszyli.
Powiedział na to pan Wapowski: Argument a wywód w. m. panie Kostka, nie jest zły, ale zda mi sie, iż więcej w nim postawy, niż wątku. Abowiem, chocia niepowścięgliwi grzeszą wahając sie, a w ich ciele rozum s chciwością walczy, i chocia sie im złe złem, a dobre dobrem widzi, przedsię jednak niemają oni o tym gruntownej a doskonałej wiadomości, ani tego tak znają, jakoby znać mieli. Ale mnimanie to jakieś w nich jest wątłe, za którym pozwalają tego chciwości, aby na rozumie przewiodła. Lecz gdzieby mieli pewną wiadomość, bez wątpienia nigdyby nie zgrzeszyli; bo to, czym wygrawa chciwość na rozumie, nic inego nie jest, jedno głupstwo a niewiadomość, bo wiadomości pewnej affekt nigdy nie zwalczy, który to affekt s ciała, a nie z dusze pochodząc, jeśli jest posłuszny rozumowi, stawa sie cnotą, a zasię, jeśli pod sprawą jego być niechce, stawa sie cnocie nieprzyjacielem. Ale rozum ma tyle mocy, iż smysły człowiecze zawżdy go słuchać muszą, a dziwnym sposobem przejdzie i przeniknie wszędzie, by go jedno głupstwo do tego miesca nie uprzedziło, na którym on sam siedzieć ma. Owa jako powiadam rozum człowieczy ma tyle mocy, iż, chocia on w kościach, żyłach, w członkach nie siedzi, przedsię, kiedy sie ocknie, jako ów jeździec, który dobremu koniowi wodzą potrząsnie, wszytko ciało człowiecze wzrusza ć sie i w sprawie swej stanąć musi; hnet oczy chcą upatrzyć, nogi bieżeć, ręce porwać to, coby jedno umysł kazał. Gdzie tę jego wielką władzą i w tym obaczyć możem; trefuje sie to, iż człowiek pod czas zje co brzydkiego niewiedząc, co mu na on czas, gdy jadł, dla dobrej przyprawy, barzo smakowało, potym dowiedziawszy sie, co zjadł, nietelko sie frasuje, a sam w sobie gryzie, ale i ciało jego zgodzi sie więc z umysłem, iż zarazem by w kilka i dalej dni po onym obiedzie wracać abo krztusić sie musi, jakoby to dopiero teraz zjeść miał.
Prowadził dalej rzecz swoje pan Wapowski, kiedy mu pan Myszkowski przerwał tymi słowy: Jeślim ja dobrze baczył, panie Wapowski, zda mi sie, iżeś w. m. potwierdził tego panu Kostce, iż powścięgliwość nie jest prawie doskonała cnota, a to tym, że ma w sobie nieco żądzej, o czym, iż wolę z w. m. niż s panem Kostką mówić, tak powiedam, że ta cnota, która (ponieważ w naszym ciele jest ta niezgoda miedzy rozumem a chciwością) walczy, a podaje zwycięstwo rozumowi, jest daleko doskonalsza, niż ta, która s chciwością a z afektem o płatne nie czyniąc wygrawa, abowiem mierny człowiek nie dużością, nie mocą strzymawa sie od złego, ale iż wolej, ani chęci niemiał ku źle czynieniu.
Na to pan Wapowski tak powiedział: Który Hetman, panie Myszkowski w. m. sie lepszy widzi, ów li, który stawi bitwę, a będąc w niebespieczeństwie jednak wygra, czy ów, który odjąwszy siłę nieprzyjacielowi przywiedzie go rozumem a fortylmi ktemu, iż. sie bez bitwy podać musi.
Pewna rzecz - odpowiedział pan Myszkowski - iż ten Hetman lepszy jest, który pewnikiem idzie, a bez bitwy wygrawa, by jedno to takie pewne zwycięstwo nie pochodziło z zajęczego serca przeciwnej strony.
Rzekł zasię pan Wapowski: Dobrześ to w. m. osądził. Otoż ja powiedam, iż powścięgliwość jest tak prosto, jako Hetman, który bitwę stawi i mężnie poczynając sobie, choć gwałtowne na sie będzie miał nieprzyjacioły, jednak je zwycięży, acz nie bez wielkiej trudności i niebespieczeństwa. Ale mierność, w której zaburzenia żadnego niemasz, tak jest, jako ten drugi hetman, który bez rozlania krwie wygrawa, i zostaje wszytkiego panem. I tak, gdzie miara jest, nietelko, iż ogień ten żądzy człowieczych utłumi, ale jako ów mądry pan, który w zaburzonym państwie swym rzeczy bacznie uspakaja, buntowniki karze, a rozumowi zwierzchność a władzą dawa, tak ta cnota, nie czyniąc gwałtu żadnego człowieczej woli, pięknym kształtem przywiedzie ją do statecznej dumy, która to duma ku poczciwemu ją skłoni, uspokoi i w dobrej mierze zachowa, tak, iż niemogąc już wola nasza w niczym sobie przeciwną być, ani zaburzenia żadnego uczuć, we wszytkim rozumowi posłuszną sie stanie, kniemu sie wszytka obróci, za nim już dobrowolnie wszędy pójdzie, jako baranek za owcą. Ta tedy cnota jest prawie doskonała, a najbarziej przystoi wielkiemu panu, abowiem wiele inych cnót s siebie wypuszcza.
Zatym pan Lupa tak powiedział: Niewiem, coby to za cnoty przystojne wielkiemu panu s tej mierności wyniknąć miały, gdyż ta, jako w. m. powiedasz, affekty umysłowi odejmuje. Mnichowi abo pustelnikowi rychlej bych rzekł, żeby sie ta cnota zeszła, ale panu wspaniałej myśli, hojnemu, biegłemu w sprawach rycerskich nic po tym; i owszem pan chceli, aby go ci, którym on wskazuje, za co mieli, musi raz dobrocią, drugi raz złością narabiać, musi krzywdy mimo sie nie puszczać, musi to dawać znać, jako go boli, kiedy sie co źle dzieje, a zasię jako mu miło, gdy co dobrze.
Odpowiedział pan Wapowski: Jam tego nie powiedział, aby miara affekty nasze z umysłu wygubić, a do końca wykorzenić miała, ani by to było dobrze, bo i w affekciech to najdzie, co sie przygodzi, ale tak powiedam, iż ta cnota mierność ma ten urząd, przywodzić rozumowi pod posłuszeństwo to, co sie w affekciech poczciwości przeciwi. Otóż, kto by odcinając to affekty niszczył, a do końca w niwecz obracał, barzo by sie w tym obłądził, a było by to prosto tak, jako kiedy by król chcąc pijaństwo pohamować, dał wywołać na sejmie, iżby żaden wina pić nie śmiał, ani inych napojów, które idą w głowę, abo iż czasem człowiek bieżąc padnie, żeby ludziom pod srogim karaniem pomału chodzić kazał. Ale patrzcie na to w. m. iż ci, którzy objeżdżają konie i ku gotowości je ćwiczą, nie odejmują im biegu, ani skakania, lecz chcą, żeby koń w ten czas to czynił, kiedy mu jeździec każe, i tym strychem jako gi on wiedzie. A tak affekty te, które mierność utemporowała, nie są kęs jeden cnocie przeciwne, i owszem ją forytują i podpierają, jako gniew pomaga barzo ku męstwu, nienawiść zasię a niechęć do złych ludzi, sprawiedliwości osłabieć niedopuszcza, takież też i ine cnoty niemałą pomoc mają od affektów, które affekty, kiedyby do końca w człowiecze zgasły, rozum nasz musiał by barzo zemdleć, tak iż ledwe by co sprawić mógł dobrego, jako ów żeglarz na morzu, który okrętowi biegu dać nie może, kiedy niskąd wiatry nie wieją.
Nie dziwuj że sie w. m., panie Lupa, temu, com ja powiedział, iż z mierności wiele inych dobrych cnot płynie, abowiem kiedy już człowiek do tej doskonałości przydzie, iż myśli swe uspokoi, hnet za pomocą rozumu wstąpi weń mężność prawa, za którą wszytki niebespieczeństwa pod nogi sobie włoży sercem nad serce człowiecze. Za tą zasię przydzie sprawiedliwość, przyjaciółka skromności i ludzkiego dobra, panna ona z nieba, wszytkich inych cnot królowa, abowiem uczy nas tego czynić, co przystoi, a od tego nas odwodzi, co przeciwko przystojeństwu. A przeto jest najdoskonalszą i za jej pomocą inych cnot skutki pełnimy, a kto ją ma w sobie, i jemu samemu i drugim siła dobrego przynosi; nakoniec, Jowisz sam, jako powiedają, królestwa swego bez niej nie mógł by dobrze sprawować a rzędzie. Za temi tedy, którem wyliczył cnotami, wspaniała myśl idzie i nieco im przydaje ozdoby, ale ona sama przez sie nie żywię, o kto nie ma inych cnót w sobie, hardym być może, ale człowiekiem wspaniałej myśli nigdy nic będzie. Dopiero on wódz tych przerzeczonych cnot przystąpi, to jest mądrość, która na tym jest, aby to, co jest dobre, obrała. Więc do tego szczęśliwego towarzystwa przyłącza sie tez hojność, czci pragnienie, ludzkość, powaga, skromność, dobrotliwość i wiele cnot inych, których ja teraz wszytkich wyliczyć nie mogę. Ale będzieli sie nasz Dworzanin tak sprawował, jako mu naznaczono, wszytki te najdzie w swym panie, i co dzień o wiecej tego będzie przybywało, s czego Dworzanin wielką roskosz i uciechę poczuje, wspomniawszy na to sobie, iż panu swemu dał nie to, co prostacy dają, to jest jedwab, srebro, złoto, perły, kamienie, (o co bywa pospolicie barzo trudno temu, kto to daje, a temu zaś barzo łatwie, kto to bierze), ale tę cnotę, która snadź miedzy ludzkim na świecie dobrym jest najwiętsza i najtrudniej o nie, to jest, sposób panowania a sprawowania ludzi, jako przystoi, co samo może przywieść ludzie ku błogosławieństwu, a wrócić nazad on złoty wiek, o którym powiedają, że na ten czas był, kiedy Saturnus królował.
Tu gdy troszkę umilkł pan Wapowski, chcąc podobno sobie odpoczynąć, rzekł tak pan Myszkowski: Którzy sie, panie Wapowski, ludzie w. m. zdadzą być szczęśliwszy, a bliższy tego, żeby sie im wrócił nazad ten wiek złoty, któryś w. m. teraz wspomniał, cili, którym jeden pan a dobry, cnotliwy król roskazuje, czy ci, którzy pod zwirzchnością niektórych s pospólstwa wybranych, poczciwych, a pobożnych ludzi żywą.
Odpowiedział pan Wapowski: Ja tak dzierżę, iż to państwo szczęśliwsze jest, gdzie król cnotliwy roskazuje, bo to jest coś podług przyrodzenia; a jeśli sie godzi te ziemskie rzeczy do niebieskich a wiecznych przyrównać, tedy królestwo ziemskie podobne jest królestwu Bożemu, bo pan Bóg sam jeden wszytko, co widzimy, i to, czego nie widzimy, rządzi i sprawuje. Ale puściwszy to na stronę patrz na to każdy, iż porządek w wojsku, porządek około budowania, porządek około okrętu, wszytek zawisł na jednym człowiecze, który roskazuje; także i w naszym ciele, członki wszytki sprawują sie tak, jako im serce każe. Nadto zda mi się, iż to przystoi, aby ludzie tak jednego pana a wodza mieli, jako mają ine źwirzęta, których samo przyrodzenie uczy posłuszeństwa, jako rzeczy nader zdrowej i pożytecznej. Oto jelenie, żórawie, i ini ptacy, kiedy do ciepłych krain w jesieni lecą, zawdy jednego wodza sobie obiorą, za którym idą i są go posłuszni. Pszczoły zasię, prosto jakoby rozum ludzki miały, w takiej czci swego króla mają, jako którzy na świecie pod grozą ludzie. A tak wszytki te rzeczy mnie tego poświadczają, że władza jednego człowieka barziej jest podług przyrodzenia, niż władza abo pospólstwa, abo s pospólstwa wybranych.
Tu pan Kostka, któremu sie zawdy Weneckiej Rzeczypospolitej porządek podobał, tak powiedział: A mnie sie zasię tak widzi, ponieważ pan Bóg swobodę dał człowiekowi za najwiętszy dar na świecie, że nic jest rzecz słuszna, aby one kto jemu odejmować miał, ani to przystoi, iżby jeden człowiek więcej niż drugi używał wolności, co tam musi być, gdzie królowie roskazują, bo oni sami telko są na swobodzie, a poddani pospolicie wszytcy w niewolej. Ale w tym państwie, gdzie nic pod jednego zwierzchnością, ale pod wiele ludzi porządną sprawą ladzie żywą, wdy spólna a pospolita swoboda być musi. A mimo to na sądziech, na sessyach, przy rozbieraniu rzeczy wielkich prędzej sie zawdy jeden człowiek na zdaniu na swym omyli, niż wielka gromada ludzi. Abowiem gniew nienawiść, przyjaźń, przychylność, chciwość, łakomstwo, jednę osobę łatwie zawiedzie i ułowi. Ale gdzie osób jest wiele, tam te rzeczy miesca nie mają, i owszem jako wielka woda abo nigdy abo rzadko sie zatchnie (gdzie przeciw temu mała woda leda za przyczyną hnet sie skazi), tak równie wielkość ludzi zgodnych, chyba za skaraniem Bożym, począć sobie źle nie może.
Cóż też w. m. o źwirzętach powiedział, to na pomoc w. m. nie pójdzie, abowiem ani jelenie, ani żórawie obierają tak sobie jednego króla, żeby tegoż zawdy posłuszni być mieli, i owszem odmieniają oni często te pany, iż raz ten, drugi raz ów naprzód idzie, a tym sposobem rychlej to jest wizerunek Rzeczypospolitej, niż państwa pod jednym królem, bo prawdziwa a umiarkowana wolność taka jest, kiedy ten, co mnie dziś sądził, jutro przedemną pozwany stanie. Więc ani ów przykład o pszczołach tu ma miejsca, bo pszczoły mają króla inego rodzaju, tak, iż g ojaśnie znać miedzy drugiemi. Przeto, ktoby chciał ludziom dać takiego pana, jaki by był godzien sam jeden rozkazować, trzeba by go naleść doskonalszej natury, niż jest człowiecza; jako trzoda ma pasterza, nie s pośrzodku siebie nieme żwirze, ale człowieka, którego rodzaj daleko wyższy jest, niż tych, które on pasie. I w on czas, kiedy Saturnus królował, nie kto iny, jedno onźe sam bogiem będąc, był pasterzem tak ludzi, jako są dziś ludzie pasterzmi bydła. Dla tych. tedy rzeczy ja tak rozumiem, panie Wapowski, iż barziej pragnąć mamy, aby nam Rzeczpospolita roskazowała, niż Książę, abo Król, jedna telko osoba.
Słuchaj w. m. panie Kostka (rzekł zasię pan Wapowski), czym to w. m. wywieść chce, iż tak jest, jako ja powiedam. Państwo każde, jako waszmość wiesz, bywa rządzone abo od jednego człowieka, abo od pewnej liczby osób, s pośrodka ludzi wybranych, Jako je Łacinnicy Optimates zwali, abo od wszytkiego wobec pospólstwa. S którego trojga regimentu każdy jest dobry, póki s kresu swego nic wystąpi, ale kiedy wystąpi, iż s króla stanie sie okrutnik a tyran, abo władza, którą mieli panowie cnotliwi, przydzie w ręce ludzi niecnotliwych, abo kiedy chasa, pospolitą władzą zagubiwszy, stany, urzędy, dygnitarstwa pomieszawszy i zepsowawszy, sama regiment weźmie; tedy miedzy tym wszytkim nigdziej gorzej ludziom, jako pod tyraństwem jednego, czemu sie każdy dobrze przypatrzyć może, widząc Turki, Wołochy, Moskwe, w jako srogiej żywą niewoli. A tak jeśli pod jednego pana zwirzchnością kiedy przystojeństwa swego zapomni, a tyranem zostanie, poddanym najgorzej, pewna rzecz jest, iż pod cnotliwym, a bogobojnym panem poddanym jest najlepiej, bo przeciwnych przyczyn skutki, one też są miedzy sobą przeciwne. A na to, coś w. m. około wolności powiedział, tak powiedam, że tego wolnością nie mamy zwać, iż kto podług swej wolej żywie, ale to jest prawdziwa wolność a swoboda, żyć podług prawa. I niemniej to potrzebna, pożyteczna i wedle przyrodzenia rzecz jest posłuszeństwo, jako i roskazowanie; nakoniec rodzą sie drugie rzeczy ktemu, a natura sama na to je obiera i odłącza, aby roskazowały, jako też i drugie na to wypuszcza, aby były posłuszne. Lecz panowanie dwojakie jest, jedno ostre a gwałtowne, jako jest pańskie przeciwko niewolnikowi, i takowąż też zwierzchność ma dusza nad ciałem; drugie panowanie jest łagodne, gładkie, a znośne, jako kiedy dobrzy królowie poddanym swym podług prawa roskazują, i tymże też kształtem roskazuje rozum chciwości. Więc obadwa te sposoby roskazowania są pożyteczne, abowiem ciało na to sie rodzi, żeby dusze było posłuszne, a chciwość takież, aby była posłuszna rozumu. Ale ci ludzie, którzy sie ni czym inym nie pętają, ni o czym inym nie myślą, jedno żeby ciału swemu wczas wszytek uczynili, tak są rozni od cnotliwych, jako jest rożna dusza od ciała; wszakoż, że są w liczbie rozumnych źwirząt, musimy je przedsię mieć za ludzie, chocia tyle sie ich telko rozum trzyma, abo oni rozumu, co go troszkę zwirzchu znają, bo żeby go używać, abo nim władać mieli, to nigdy nie jest. Ci tedy takowi ludzie s przyrodzenia są niewolniki, i pożyteczniej to im jest w jarzmie chodzić, niż samym roskazować.
Wtym tak rzekł pan Lupa: Nuże, panie Wapowski, a baczni ludzie a cnotliwi, pod jaką zwierzchnością być mają?
Odpowiedział pan Wapowski: Pod taką, w której gwałtu, ani surowości żadnej niemasz, ale wszytko gładce a łagodnie idzie, jako to jest pod królem, więc takowym ludziom godna jest rzecz, aby dawano urzędy, którymby zdołać mogli, aby też i oni roskazować i rzędzić podlejsze w rozumie, niż są sami, mogli, ale tak, iżby główny porządek wszytek i zwirzchnia władza na panu samym zawisła. A iżeś w. m., panie Kostka, powiedział, że łatwiej jedna osoba uwieść sie i skazić może, niż osób wiele, ja ku temu tak mówię, iż też daleko łatwiej jednego cnotliwego i mądrego naleść, a niźli wielu, a cnotliwego i mądrego tego ja chcę rozumieć, który by godzien był być królem, to jest starożytnego domu pana, skłonnego ku cnocie s przyrodzenia i ze sławnej pamięci przodków swoich, wyprawionego i wyćwiczonego w dobrych a pobożnych naukach i obyczajach. Otóż chocia ten nie będzie wyższego rodzaju, niż jest rodzaj człowieczy, jakoś w. m. o królu pszczół powiedział, jednak mając on do przyrodzenia dobrego swego te pomoc, dobre wychowanie, a ktemu rozmawiając często s takim Dworzaninem, jakiego ci panowie formowali, i rozumem jego będąc nieco podparty, stanie sie sprawiedliwym, powścięgliwym miernym, mężnym, mądrym, hojnym, poważnym, nabożnym i dobrotliwym, prze które wysokie cnoty wielkiej sławy i miłości dostanie u ludzi, a u Boga znacznej łaski, za którą łaską naturę człowieczą swą w niebieską naturę przemieni, iż go ludzie rychlej będą mogli zwać ziemskim bogiem, niźli człowiekiem śmiertelnym, abowiem dzierży pan Bóg rękę swą i kocha sie w paniech, lecz nie w takowych, którzy pokazując wielką możność, a władzą swoje, i każąc ledwe nie padać przed sobą, Bogu tym podobni być chcą, ale w takich, którzy mimo tę władzą, za którą mogą to, co chcą, sadzą sie na to, aby też naśladowali pana Boga w dobroci i w mądrości, dzieląc miedzy ludzie, jako dobrzy szafarze te dary, które sami od niego biorą. A tak jako na niebie słońce, miesiąc i ino gwiazdy pokazują światu jako w zwierciedle jakieś podobieństwo a wyobrażenie Boże, tak tu na ziemi dobrze podobniejszy contrafet jest wszechmocnego Boga owi cnotliwi Książęta abo Królowie, którzy sie go boją i miłują, a którzy oną jego pochodnią sprawiedliwości ludziom świecą, przy której jest cień jakiś niebieskiej mądrości. S takiemi królmi Bóg miewa na poły uczciwości, przystojeństwa, świętobliwości i inych błogosławionych dóbr, których ja wyliczyć nie umiem, które to dobra więtsze świadectwo dają mądrości a wszechmocności Bożej, niż słoneczna światłość, abo ten ustawiczny bieg niebieskiej machiny.
Są tedy ludzie poruczeni od Boga panom i podani ich straży, jako owce pastyrzom, a panowie winni mieć pieczą o ich dobre i poczciwe; i cokolwiek na poddane złego, abo dobrego przydzie, rozumieć to mają za swą rzecz własną, a to ma pochodzić z miłości i stąd też, aby Bogu umieli liczbę dać pasterstwa swego. Przeto pan nietelko sam ma być dobry, ale i poddane ma przedziałać ze złych na dobre, jako ów sznur z wagą, co go murarze używają, który nie jedno prosty jest w sobie, ale i tę ścianę prostą uczyni, do której go przystosują. Toż jest wielki znak dobroci pańskiej, kiedy poddani cnotliwie żywą, abowiem poczciwe życie pańskie to samo jest, które kieruje, i na dobre nawodzi poddane, jako jedno najsroższe pisane prawo, i nie może to być inaczej, jedno iż z obyczajów jego wszytcy poddani swe obyczaje formują; ani to podobna rzecz Jest, żeby ten miał dobrze uczyć, kto sam nie umie, abo żeby ten miał porządek czynić, kto sam nie rządny, albo w błocie kto leży, żeby miał drugiego wydźwignąć s niego. A tak jeśli Książę, abo Król temu wszytkiemu będzie chciał uczynić dosyć, musi sie o to pilnie starać, aby mógł i umiał, a potym, aby sam sie w sobie umiarkowawszy, zachował przeciwko każdemu tak w prawnych, jako też i nie w prawnych rzeczach słuszność (iż tak mam rzec), a z baczeniem przystojeństwo, czego trudno, aby sie wszytkiego s ksiąg, abo s pisanego prawa nauczyć miał, ale musi to mieć w sercu swym, musi w nocy i we dnie o tym myślić, jakoby poddani jego kwitnęli, a żaden s nich przezprawia nie uczuł. Owa przyrodzony i nabyty rozum, ktemu cnota muszą go do wszytkiego wieść, i w nim ustawicznie mieszkać, oddalając od niego ów zawrót, a niestworność w głowie, jaką czują ladzie niepowścięgliwi, którzy, iż ich z jednej strony przyciska i dławi głupstwo a nieumiejętność, z drugiej zasię strony frasunek a trapienie s tego, iż chcą woli a żądzy swej bezecnej czynić we wszytkim dosyć, więc muszą mieć pomieszane a nadzwyczaj dziwne i przykre myśli w swym ciele, jako kiedy owo kto śpi a straszliwe sny nań przychodzą. Otóż gdy do złej wolej więtsza jeszcze możność przystąpi, tam dopiero więcej przybędzie frasunków; a to ktemu jeszcze iż kiedy pan wszytko to może, co chce, tedy na ten czas trzeba sie obawiać, aby tego nie zachciał, co nie przystoi. Przeto Bias dobrze mówił, iż urząd pokaże człowieka, bo jako beczka, póki w niej nic nie masz, poty nie znać, by gdzie ciec miała, a skoro ją naleją, ali sie hnet s kilka stron sączy, tak źli a skażeni ludzie rzadko sie czym nieprzystojnym popiszą, aż dopiero, kiedy na urząd wnidą, a objedzą sie władzej, bo w ten czas już nie mają s to siły, aby tak wielki ciężar wielmożności znieść na sobie mogli; przeto zapomniawszy sie odejdą od rozumu, i wnet poczną używać hardości, gniewu, łakomstwa, zuchwalstwa, i wszytkich inych obyczajów i niecnot tyrańskich. A za tym staną sie nieprzyjacielmi cnotliwym ludziom, a łotry będą wywyższać; ani tego ścirpią, aby miedzy poddanymi była przyjaźń, spółka, abo towarzystwo, ale będą woleć widzieć miedzy nimi niesnaski, niechęci i nienawiści. Tu hnet najdą takie wyżły, którzyby wszędy wyłowili, którzyby podsłuchiwali, którzyby nosili nowinki, którzyby siać nieprzyjaźń miedzy ludźmi, spotwarzać, nakoniec i zabić, gdzieby tego potrzeba, umieli, a to dla tego panowie czynią, aby poddani stracili serce i za swoim rozerwaniem a niestworą nie byli panom potężni. Skąd potym wielkie szkody i upadki przychodzą na mizerne ludzie i wielekroć srogie mordy, abo zasię ustawiczny strach na oneż same tyrany. Abowiem cnotliwi królowie nie o sie sie sami boją, ale o te, którzy są pod ich mocą; a tyranowie tychże sie samych boją, którym roskazują. A przeto, im więcej ludzi pod nimi, im więcej państw, im sie wyższej podniosła ich możność tym więtsza liczbę wnętrznych nieprzyjaciół mają, i barziej sie dać o sie muszą. Co rozumiecie w. m. w jakim mógł bywać strachu on Clearch tyran, każdy ten raz, kiedy wyszedł na rynek, abo na ucztę do kogo, abo na jakie miesce miedzy wielką zgraję ludzi, gdyż (jako o nim piszą) aż w zamknionej skrzyni jako wąż w jamie legał? Abo i on drugi Aristodemus na imię, który z własnego łoża uczynił był sobie turmę, bo w pałacu swoim dał był na powietrzu zawiesić komoreczkę małą tak wysoko, gdzie aż po drabinie musiał chodzić, a tam spólne z białągłową swoją miewał łoże, której matka w wieczór odejmowała drabinę, a rano ją przystawiała. Nędzne to było takie panowanie, a jakiego bogobojnemu panu namniej nie potrzeba, gdyż tego zdrowie za cnotliwemi jego sprawami milsze i droższe zawdy u poddanych będzie, niż własne zdrowie ich samych.
A przeto dobry król straży ludzi zbrojnych, zamykania niezwyczajnego i inej pieczy około ciała swego zaniecha, a wolny, swobodny, bespieczny żywot powiedzie, a ktemu tak postanowiony, jakoby częścią był w rozmyślaniu rozumnym, co Łacinnicy contemplatią zową, częścią w sprawach a dzielności; i tyle obojga s tych patrzał, ile tego ku dobremu a poczciwemu poddanych swych będzie potrzeba.
Tu rzekł pan Lupa: Cożeś to zaś w. m., panie Wapowski, za contemplatią na króla wyrwał?
Odpowiedział pan Wapowski: Są, panie Lupa, jedni ludzie na świecie, którzy telko sie około bystrości rozumu i subtylnie obaczania rzeczy pętają; drudzy zasię są, którzy telko około spraw a dzielności; otóż obadwa te żywoty Łacinnicy na activam a contemplativam vitam rozdzielili.
Zatym pan Dersniak spytał: Któryż tedy s tych dwu żywotów, panie Wapowski, wielkiemu panu barziej przystoi ?
Powiedział tak na to, rośmiawszy się, pan Wapowski: Wierę w. m. podobno mnimacie, abych sie ja za tego to osobnego Dworzanina wydawał, który tak wiele rzeczy ma być pełen, i onych ma ku temu dobremu końcu, jakom powiedział, użyć. Ale pomnicie sie w. m iż pan Kryski s panem Myszkowskim s takiemi przymioty Dworzanina wymalowali, jakowych we mnie pewnie niemasz.
A tak starajmy sie, abyśmy takiego Dworzanina pirwej naleźli, co kiedy będzie, ja sie nań, i w tym i w inych wszytkich rzeczach, które zwierzchniemu panu należą, zdawam.
Zaś powiedział pan Dersniak: Jeśli czego s tych rzeczy, które Dworzaninowi są przypisane w. m. nie dostawa, tedy podobno tego, na czym niewiele należy, jako to taniec, muzyka, abo co takiego, ale więtsze rzeczy, to jest te, które ku wyćwiczeniu i postanowieniu pana na gruncie cnoty należą, mym zdaniem są w w. m. wszytki.
Powiedział ktemu pan Wapowski: I tych rzeczy lekko pokładać nie trzeba, któremi Dworzanin może przyść do łaski pańskiej, której laski (jakom powiedział) trzeba, aby był Dworzanin pewien pirwej, niż sie tego ma ważyć, aby pana uczył cnoty, bo mi sie tak widzi, żem to gruntownie w. miłościam wywiódł, iż onej nauczyć sie jeden może. A jako ta wiele pomaga, tak głupstwo, s którego niecnota roście, i to, iż człowiek siła a obłędliwie rozumie, osobie, wiele szkodzi. A przeto, niechaj tu już będzie mej mowy koniec, bo mi sie zda, żem więcej powiedział, niżem był obiecał.
Zatym pan Lubelski rzekł w te słowa: Tym więcej my wszytcy w. m. zostaniem powinni, im więtsza będzie uczynność w. m. niż obietnica. Przeto, niechaj w. m. ciężko nie będzie, odpowiedzieć panu Dersniakowi na jego pytanie, a przy tym i to niechaj będzie, abyś nam w. m. powiedział, czegobyś w. m. pana tego, do którego byś teraz przystał, jeśliby uczyciela potrzebował, uczył. A już to tak w. m. połóż, jakobyś też doskonale przyszedł ku łasce jego, to jest, żebyś mu bez żadnej przestrogi mógł we wszytkim zdanie swe powiedzieć.
Ku temu pan Wapowski powiedział: Bych którego s tych panów, które wiem, łaskę znał, a chciał mu wolnie to, co mi sie widzi, powiedzieć, wiem pewnie, iżbych prędko s tej łaski wypadł, a mimo to niewiem, jakim bych ja był jego nauczycielem, który przed tym nic sam nie umiem. Wszakoż, gdy mi to w. m. każesz, abych panu Dersniakowi odpowiedział, tak to podług mego widzenia powiem. Iż zwierzchni panowie, Królowie, Książęta mają oboj ten żywot mieć przed sobą, ale barziej ten, który sie około subtylnie obaczania rzeczy bawi, abowiem ten na dwie części rozdzielon w nich jest, s których jedna na tym zawisła, aby umieli dobrze poznać, uważyć i rozebrać każdą rzecz u siebie, a druga część na tym jest, aby nie przeko roskazowali, ale tym kształtem, jako przystoi, miejsce i czas obaczając, ktemu, iżby roskazowali rzeczy słuszne, przystojne, i te, których zwierzchność i władzą mają, a iżby ten, komu wskażą, słusznie ono wypełnić musiał. O tymżeć mówił Król J. M. stary, kiedy powiedał, iż kto umie roskazować, tego zawdy słuchają, a roskazowanie jest zawdy główną powinnością królewską. Wszakoż przedsię Król i tedy i owędy okiem swym doźrzeć, a być przy tym, kiedy sie roskazaniu jego exequutia dzieje, powinien, i podług czasu a potrzeby sam sie też za niektóre rzeczy jąć ma. A w tym królewskim dozorze i poniekąd pracy najdzie sie on drugi żywot, który activam vitam zową; ale koniec jego vita contemplativa będzie, jako jest koniec wojny pokój, a koniec pracej odpoczywanie. Więc i to też jest powinność dobrego króla, żeby taki porządek uczynił w swej ziemi, żeby tak prawem wszytko obwarował, jako-by poddani czasu pokoju poczciwie nabytego żyli we wszelakim bespieczenstwie, używając ze czcią tego końca prac swoich, który jest dobra myśl a odpoczywanie. Abowiem dosyć takich panów na świecie było, którzy czasu wojny pospołu s poddanymi swymi znacznie kwitnęli, a potym, gdy przyszedł pokój, wszytko sie w niwecz obróciło, i poddani znikczemnieli, i pan stracił wziętość, powagę i świetność swoje, jako żelazo, gdy nim nie robią.
A to ni przecz inego nie przyszło, jedno że nie był taki porządek czasu pokoja, jakiego było potrzeba, ani umieli ludzie użyć onego lostu ku swemu dobremu, który im był za pokojem przyszedł; a panu nie starać sie o to, aby wdy kiedy był wojny koniec, nie barzo mu to przystoi, i chocia by też przystało, niewiem, jako by jego nakład starczył. Acz drudzy królowie mają za to, jakoby pirwsza a główniejsza ich powinność ta była, starać sie o zhołdowanie graniczników swoich, przeto zaprawują ludzie w mordy, w łupiestwo i w ine okrucieństwa, słodząc im rzeczy takowe, nietelko upominki, ale poczciwością, bo tego nazywają cnotliwym człowiekiem, poczciwym sługą, kto sie najlepiej obłowi. Stądże był on zwyczaj u starodawnych Tatarów, iż s tej czasze, której jeden drugiemu na biesiedzie kolejką pijąc podawał, nie był godzien ten człowiek pić, który nieprzyjaciela ręką swą nie zabił; a u drugich narodów tak sie zachowywało, że około grobu tyle wysokich filarów stawiano, ile on pogrzebiony głów zamordował. Wszytki te rzeczy, i tym podobne dla tego wymyślano, żeby ludzie waleczni byli, za czymby opanowanie drugich ludzi przyść mogło, a to była rzecz jakoby niepodobna, gdyż by temu nie pirwej kto dosyć uczynił, ażby musiał wszytek świat zwalczyć. Więc ani to jest podług zakonu przyrodzonego, aby człowiek miał tego w drugim pragnąć, czego w sobie nie rad by widział.
A tak pomazaniec Boży, abo zwierzchni pan każdy starać sie będzie, iżby jego poddam byli waleczni, nie dla tego, aby szeroko roskazował, ale dla tego, iżby i siebie i poddane swe obronić mógł od tych nieprzyjaciół, którzy by je hołdować, abo krzywdzić chcieli. Abo też, żeby mógł złe Króle, Tyrany, Książęta wycisnąć i wygnać, a te ludzie podług przystojeństwa rzędzić, którzy pod nimi w nędzy a niewolej byli. Albo też, iżby owe ludzie zniewolić mógł, którzy złym przyrodzeniem swym niewolej są godni. A wszakoż tą myślą, żeby przedsię pod dobrą sprawą zażywali pokoju, odpoczynku i pociechy. Jako i prawa wszytki ku temu stosować i wieść mamy, aby urząd złe łudzi karał, nie z nienawiści, jedno żeby złemi nie byli, a dobrym pokój pospolity burząc nie byli ku przekazie. Bo zaprawdę nie było by co chwalić, kiedy by ludzie telko czasu wojny (która przez sie złą jest) sprawą, czujnością, męstwem czynili swemu dosyć; a zasię czasu pokoja (który jest przez sie dobry), żeby prze głupstwo a nikczemność niemieli umieć zażyć dobrej chwile. A przeto, jako pod czasem wojny ludzie zaprządz mają we cnoty pożyteczne i potrzebne, aby przyszli ku pokojewi, który jest końcem wojny, tak zasię czasu pokoju, iżby przyszli ku spokojnej myśli, która jest końcem pokoja, mają wziąć przed sie uczciwe cnoty, gdyż pożytek dla poczciwości, jako dla samego tego końca na świat sie rodzi. A tym sposobem poddani będą dobrzy, i pan daleko najdzie więcej, co w nich chwalić i nagradzać, niż ganić abo karać. Toż to będzie państwo szczęśliwe, bo już pan dobrym będąc, s poddanemi cnotliwemi, nie surowie jako z niewolniki, ale gładce a łaskawie, jako dobry ojciec z dobremi syny obchodzić sie musi.
Tu zaś pan Dersniak to powiedział: Radbych ja wiedział, panie Wapowski, które to są cnoty pożyteczne i potrzebne czasu wojny, a które uczciwe czasu pokoja.
Odpowiedział pan Wapowski: Wszytki są dobre i użyteczne, abowiem ku dobremu sie końcu ściągają. Wszakoż czasu wojny siła należy na onej rozumnej śmiałości, która śmiałość z wielkiego serca pochodząc, a wykorzeniając s człowieka przyrodzone doległości i myśli strestane tak go umocnić może, iż nie telko sie nie lękać niebespieczeństwa, ale go ani sobie kęs jeden ważyć będzie. Do tej mężności stałość przysłuży, także też pożyteczna czasu wojny cnota, abo i ona cirpliwość, której to jest przyrodzenie wytrwać nie z zamarszczoną twarzą wszytki stosy przeciwnej fortuny. Przystoi też człowiekowi, aby czasu wojny, abo i zawdy miał wszytki cnoty, które sie ku uczciwości ściągają, jako jest sprawiedliwość, powścięgliwość i mierność, ale daleko więcej czasu pokoja, źli abowiem ludzie w dobrym bycie, kiedy im szczęście ze wsząd pędzi, ze wsząd nagania, pospolicie sie odmieniają i stawają sie niesprawiedliwemi, niepowścięgliwemi i ustawicznemi w dziwnych a nieprzystojnych roskoszach. Przeto tym, którzy są w szczęściu, najwięcej tych cnot potrzeba, bo pokój a próżnowanie wieldzy to są skaźce człowieczy. Stądże były często w uściech u starych ludzi słowa one: Chcesz - prawi - abyć sie niewolnik abo sługa nie skaził, niechaj zawdy ma co czynić. I one piramidy w Egipcie dla tego budowano, aby ludzie byli w ustawicznej robocie, abowiem wiele dobrego s tego każdemu roście, kto sie pracować zwyczai. Nalazło by sie jeszcze i inych siła cnot, człowieczemu dobremu należytych, ale poty już niechaj kres tego wyliczania będzie, bo gdzie by mnie s to było, żebym panu swemu wychowanie dać, a jego tak dobremi drogami, jakie sie tu zdaleka pokazały ku cnotam świętym wieść miał, chociaż bych już do tego więcej nie przyłożył, zdało by mi sie przedsię, żem ku onemu końcu przyszedł, który ma przed sobą mieć cnotliwy Dworzanin.
Hnet k temu pan Dersniak tak powiedział: Iźeś tu w. m. wychowanie często spominał i chwalił, i dałeś to nam w. m. tak rozumieć, jakoby to miała być gwałtowna przyczyna, iż sie człowiek cnotliwym stawa, przeto radbych ja wiedział, jeśli to (iż tak rzekę) ochmistrzowanie dworzaninowe ma sie stąd począć, iżby pana takich obyczajów zwyczaił, które by go same, gdzie by sie on nie obaczył, cnotliwie żyć zliczyły, czyli ma Dworzanin hnet s przodku mądrze to wywieść i pokazać panu, co jest złe, a co dobre, i tak mu gruntownie jedno schwalić, a drugie zganić, że by sie zaraz dobrego jął, a złe opuścił. Owa zgoła, jeśli za namową a rozumnemi wywody zacząć sie i postanowić w panie cnoty mają, czy za zwyczajem.
Odpowiedział pan Wapowski: W długą mnie to W. M. zawieść chcesz; wszakoż, aby sie w. m. nie zdało, iż dla tego ustaję, że mi sie odpowiedać nie chce, tak to powiem. Ciało a dusza są dwie rzeczy, a dusza zasię dzieli sie na dwie części; jedna część jest, która ma w sobie rozum, a druga, która ma w sobie chcenie; otóż, jako kiedy sie człowiek w żywocie zacznie, pirwej zawdy natura podlejszą część, to Jest ciało sformuje, toż dopiro dusza tam wnidzie; tak też zasię pirwej ta część dusze podlejsza, w której sie chcenie zamyka, w nas nastawa, toż dopiero ta część, która ma w sobie rozum, na jaśnią w nas wynidzie; co znacznie widzimy w dzieciach, które hnet urodziwszy sie, i zachcieć tego, co im lubo, i gniewać sie, gdy im co przykro, umieją, a rozum potym nie rychło tam przystąpi. Przeto potrzeba pirwej mieć pieczą o ciele, toż dopiero o duszy, i pirwe, o żądzy, potym o rozumie. Ale to staranie o ciele nie dla ciała jedno dla dusze, takież też piecza o źądzej, iście nie dla żądzej, ale dla rozumu ma być czyniona. Bo jako przyrodzony rozum za nauką doskonalszy bywa, tak zasię wrodzona dobroć za zwyczajem doskonalsza sie sstawa. A tak Dworzanin zwyczajem naprzód ma włudzić w pana cnoty, który to zwyczaj będzie mógł żądze a chciwości, póki gruntowny rozum nie przyspieje, rzędzić i ku dobremu nakierować. A to kiedy Dworzanin sprawi, tedy dopiero wszytko ono ugruntują mądre słowa jego a pańskie pojęcie i wyrozumienie, które wyrozumienie prawda, iż więc nierychło rozświeci w głowie, ale zasię tak wiele przynosi s sobą dobrego, iż człowiek, który sie pirwej dobrze wprawił w one obyczaje (na których moim zdaniem wszytko należy), doskonalej potym cnot ożywię.
Powiedział tu zaś pan Dersniak: Niż dalej w. m. zajdziesz, powiedz nam w. m. co za piecza ma być około ciała, ponieważ pirwej o nim, niż o duszy myślić w. m. każesz.
Odpowiedział śmiejąc sie pan Wapowski: Pytaj tych w. m., którzy za roskosznym chowaniem dobrze utyli, bo moje ciało, jako w. m. widzisz, nie zbytnie tłuste. Wszakoż i o tym mogłoby sie szyroce mówić, jako i o żenie, którego czasu człowiek pojąć ją ma, aby synowie, ani nazbyt daleko byli od lat ojcowskich, ani też przyliż blisko. Zasię około ćwiczenia i chowania ich hnet od dziecinnych lat aż do męskich, aby wzrost był kształtowny, i zdrowie i siła.
Rzekł pan Dersniak: Widzi mi się, iż dla piękności, a urody męźczyznskiej barzo by sie podobała białymgłowam ona pospolitość a pomieszanie krwie, jako Plato w swych księgach stanowi, i onymże kształtem.
Powiedział na to pan Kostka: Tak sie było postanowiło, iż ku krzywdzie białymgłowam nikt już więcej mówić nie miał.
Odpowiedział pan Dersniak: Nic tu niemasz białymgłowam ku krzywdzie, i owszem jest im to ku czci, co ja powiedam, żeby sie im to łatwie podobało, co Plato, człowiek tak wielki, wynalazł.
W tym rzekł pan Myszkowski: Ba, mówmy trochę o tym, dobrzeli by też to było, gdyby król który taki podług Platonowego widzenia | porządek uczyniwszy, utwirdził gi srogim statutem. Ale podobno pana Wapowskiego rzeczy jeszcze nie koniec.
Odpowiedział pan Wapowski: To, com ja tu krótko powiedział, snadź by już pana tak jako którego dzisiejszych czasów uczynić dobrego mogło, wszakże, ktoby chciał w każdą rzecz subtylnym okiem weźrzeć, było by jeszcze siła co mówić.
Zatym rzekł J. M. pan Maciejowski: Niebądź w. m. z tym drog, co w, m. nic nie kosztuje, a wypowiedz nam w. m. wszytko to, czegobyś uczył tego to wyższej dostojności pana.
Odpowiedział pan Wapowski: Bym ja jedno tak wiele umiał, jakobych pana uczyć chciał, a miedzy inemi rzeczami chciałbych, aby sobie pan obrał z pośrodka zacniejszej ślachty pewną liczbę mądrych ludzi, s któremi by o wszytkich rzeczach radzić mógł, jedno żeby ci niechaj nie byli malowanemi pany, a telko dla ozdoby Majestatu, jako Moskiewski kniaś ma wielką radę, a żadnego s tego wielkiego koła rady nigdy nie słucha, ale niechajby tych panów słowa szły w posłuch, a dawszy im pan tę swobodę, żeby o wszytkim wolnie s nim mówili, niechajże by to znać było, iż we wszytkich rzeczach prawdę chce wiedzieć, i one same miłuje, a temu jest nieprzyjacielem, kto, ine rozumiejąc a ine ku smaku mówiąc, prawdę tłumi. Jeszczeby mi sie też i to widziało, żeby pan obrał drugą mniejszą radę, która by sie nie w wielkich, a głównych, ale w domowych a potocznych rzeczach s starszym kołem porozumiewała, na kształt tego, jako u nas są posłowie, bo posłowie coś inego są, niż ta rada, o której ja teraz mówię. Otóż s pana jako z głowy, a s ślachty i s pospólstwa jako s członków stanęłoby cale jedno ciało, nad którym ciałem pirwszą zwirzchność niechajby miał Król, a wtóra i ostatnią drudzy, jako są które ślachetniejsze, abo podlejsze członki. I hnet w takim postanowieniu nalazłaby sie ona trojaka, a ku dobremu spojona zwierzchność nad ludźmi, o której sie pirwej mówiło, to jest królewska, pańska i pospolitego człowieka. Przy tym też i to bych panu pokazał, jako miedzy wszytkim staraniem, które on powinien czynić o dobre poddanych swych, żadne nie jest pilniejsze, jako to, aby w ziemi jego była sprawiedliwość, dla czego trzeba obierać na sądy ludzie mądre, dobre i których by cnota jasna u ludzi była, bo to jest prawdziwa mądrość, która sie od cnoty nie odstrzelą, a inaczej tedy nie jest mądrość, ale chytrość przewrotna. Otóż, gdzie tej rozumem cnoty na sądzie niemasz, tam rosciągają szeroko źli prokuratorowie swoje proporce i wykręcają dekreta, statut szpecą, prawo niszczą i w niwecz obracają; a w tym wszytkim nikt iny nie winien, jedno ten, kto niegodne ludzi na stolice sądowe wsadza.
I tego bym też powiedzieć nie zaniechał, co sie w sprawiedliwości zamyka, jako jest bojaźń Boża i gorące kniemu serce, które acz każdy człowiek mieć powinien, ale Królowie, Książęta daleko barziej, bo na tych sprawy pilniej Bóg patrzy, a oni swoje postępki ku niemu, jako ku najpewniejszemu celowi obracać wszytki mają. A chocia pana Boga na każdy czas czcić i miłować im przystoi, ale w szczęściu dobrze więcej, niż kiedy inedy, to dlatego, aby go mogli w przeciwnym szczęściu słuszniej i z lepszym ufaniem o łaskę a o miłosierdzie prosić. Abowiem nie jest to podobna rzecz, aby kto mógł dobrze rzędzić, abo siebie abo kogo drugiego, bez Bożej pomocy. Który to pan Bóg niekiedy posyła fortunę cnotliwym, aby je z niebespieczeństwa wyrwała, a drugdy też posyła nieszczęście, aby w dobrym bycie człowiek nie zasnął, zapomniawszy pana swego, i onej od niego danej mądrości, bo ta wielokroć szczęścia nakieruje, jako dobry gracz, gdy mu kostka na warcabnicy źle stanie, dobrym daniem sobie pomoże. Ku temu jeszcze i to bych panu swemu przypomniał, aby był statecznie nabożnym, bez owego bożkowania, a lizania obrazków; przy tym też, aby sie nie wdawał w czarnoksięstwa, w czary i w ine wieszczby, a wróżki próżne, abowiem gdzieby ku statecznej mądrości, miłość serdeczną pana Boga a nabożeństwo przyłączył, musiałby mieć i szczęście i Boga obrońcą siebie, któryby mu przymnażał wszytkich fortun tak czasu wojny, jako też czasu pokoja.
Nadto chciałbym, aby ten zwirzchni pan miłował Patryą i poddane swoje, a nie chował ich w niewoli, to dla tego, iżby sie przeciwko niemu nie zjątrzyli, s czego więc bunty, sprzysięgania i ine złe rzeczy rostą; ani też zasię w zbytniej swobodzie, aby w lekką cenę do nich nie przyszedł, za czym idzie swowoleństwo, zaniedbanie Boga, podeptanie prawa, rospusta, łupiestwo, złodziejstwo, i częstokroć upadek wszytkiego Królestwa.
Przyszło mi też to na myśl. Królowie, Książęta, prawda, iż powinowatych między poddanemi nie mają, a wszakoż, gdzieby sie i to kiedyś trefiło, pokazałbym to panu, jako by je miłować miał, zachowując miedzy wszytkiemi w niektórych rzeczach, jako w sprawiedliwości, w swobodzie, piękne porównanie, a w niektórych też rzeczach słuszne jednego nad drugiego wywyższenie, jako to w hojności, w płaceniu posług, w rozdawaniu dygnitarstw podług godności i nierównych zasług, które to zasługi tak zawdy mają być szczodrze płacone, iżby hojność a nagroda za nie rychlej wybijała s kloby, niźliby co niedoważać miała.
A gdyby sie tak pan sprawował, nietelko by miał miłość u poddanych, ale ledwe by go za Boga nie chwalili. Więc już takiemu panu gwardyej s cudzoziemców, jaką pospolicie włoskie książęta miewają, namniejby nie trzeba, bo właśni poddani, sami dla swego dobrego strzegli by zdrowia jego, i prze nie siła kroć byli by umrzeć gotowi.
Prawa też pospolitego strzegł by każdy, gdyby widział, iż pan sam nic z niego nie występuje, i owszem go strzeże, broni i w pełnej mierze ono zachowuje. Za czym poddani wzięliby o nim to pewne mnimanie, iż chociaby sie pod czas co troszkę przeciw prawu wykroczyło, każdy by przedsię rozumiał, że to pan ku dobremu końcowi czyni, i nie w mniejszej by uczciwości było rozkazanie a wola jego, niż zdawna uchwalony statut, a tym dopiero wszytko by sie w ziemi umiarkowało, iż dobrzy ludzie bespiecznie źywąc nie wspinaliby sie nad potrzebę ku bohactwu, a źli zasię tedyby niemogli, abowiem siłakroć poddanych bogactwa niepomierne, państwa, księstwa, królestwa i monarchie gubią. A co inego Węgierską Ziemię ze wna wywróciło, jedno nie zbytnie bogactwa, a zły porządek? a przeto mnie by sie widziało tak lepiej, kiedyby miedzy poddanemi więtsza ich część była ani nader bogatych, ani barzo ubogich, abowiem bogactwo pospolicie rospycha człowieka, i uczyni go hardym i upornym, a ubóstwo zasię lekkim i ku zdradzie skłonnym. Ale w miernym dostatku ludzie, niemając sobie czego zaźrzeć, żywą bespiecznie, a jeden pod drugim dołu nie kopa; a gdy tych będzie więtsza liczba, będą też bez chyby silniejszy tak iż ani bogatym, ani ubogim rozwieść sie nie dopuszczą, iżby, abo przeciwko panu, abo przeciwko urzędom buntować sie a rozruch w ziemi czynić mogli.
Już tedy i to, i co drugiego ktemu niechajby miał pan za jedno lekarstwo przeciwko temu, żeby poddani nowych rzeczy w państwie zaczynać, abo nowego pana pragnąć nie mogli, co więc pospolicie czyniąc abo dla poprawienia swych fortun, abo dla powyższenia stanu, abo też chcąc ujść jakiej szkody, upadku, lekkości za taką odmianą. A ta zła wola niekiedy roście, częścią z nienawiści a gniewu prze jakie nieznośne od pana krzywdy abo zelżenie, prze łakomstwo, łupiestwo, pychę, okrucieństwo i rospustne życie jego, częścią też pod czas kiedy sie pan niedbałością swoją a puszczeniem wszytkiego na szrot u nich zelży, iż go sobie za nic mieć poczną. Ale ktemu nigdy nie przydzie, kiedy pan pozyszcze sobie u poddanych miłość i wziętość; a pozyszcze to oboje tym sposobem sobie, kiedy będzie dobre wywyższał i pomierne bogacił, a zasię, gdy będzie mądrze zabiegał temu, a nakoniec by też i surowości nieco przyłożyć, jakoby źli i burzliwi ludzie nigdy w ziemi jego możni nie byli, wiedząc to, iż łatwiej jest takowym burzliwym ludziom nie dopuścić uróść, niż, kiedy już wielkimi urostą, chcieć im dopiro rogów ucierać. Więc bych jeszcze ktemu tego dotknął, iż chciał li by pan, aby poddani i w to i w co inego nieprzystojnego siebie nie zawiedli, niechajżeby je w dobre zwyczaje zaprawił, a od złych odwiódł, zwłaszcza od tych, które sie znienagła w ludzie wkradają, bo te są jako jad pokryty, abe powietrze morowe, gdyż tak niewidomie zabijają ludzie, że nierzkąc lekarstwy zabieżeć złemu, ale ani go człowiek poznać, aż przy ostatnim punkcie śmierci, gdzie już syrop niepłatny, może. I śmiem to twirdzić, iż prędzej obyczaje złe w ludziech państwo i królestwo każde skażą i w niwecz obrócą, niż nieprzyjaciel gwałtowny, któryby sie z wielkim wojskiem na nie obórzył.
Na ostatek i to bych panu przypomniał, aby sie starał o spokojny a bespieczny żywot poddanych swoich, a ktemu żeby żadnemu na dobrach umysłu, ciała i fortun nie schodziło; ale jako umysł człowieczy daleko zacniejszy jest niż ciało abo fortuna, tak też dobra fortuny i ciała dla tego mają być pożądane, żeby umysł jako pan wszytkiego mógł rospostrzeć swe proporce. Którego to umysłu dobra im są więtsze, im są obfitsze, tym są lepsze i pożyteczniejsze, gdzie w dobrach fortuny i ciała już to wszytko jest inaczej. A tak gdzieby poddani byli dobrzy, dzielni, godni, i dobrze nakierowani ku człowieczemu na świecie błogosławieństwu, tedy ten pan, który im roskazował, mógłby sie zwać wyższym nad wszytkimi królmi królem. Abowiem ten jest najwiętszy na świecie regiment, pod którym są poddani cnotliwi, ktemu w dobrym porządku i w dobrym roskazowaniu.
Moim zdaniem - powiedział tu pan Lupa - niewielki by to pan był, któryby wszytki poddane miał cnotliwe, bo tych na świecie siłna troszka.
Odpowiedział pan Wapowski: Kiedy by jaka Circe wszytki poddane Cesarza tureckiego (acz niewiem, jako te tam poddanemi zwać mamy, którzy są w srogiej niewoli) przemieniła w źwirzęta nieme, pytam ja w. m. miał li byś w. m. tego tam pana za wielkiego Cesarza, chociażby siła milionom bydląt roskazował? Wiem to pewnie, iżbyś go w. m. nigdy nie miał za Cesarza, ale za pastyrza. A tego pastyrza nad Prądnikiem miałbyś w. m. za wielkiego króla, kiedyby sie trzoda wszytka jego w ludzie, a mówię w ludzie takie, jacy być mają, odmieniła i jego była posłuszną. Patrzże w. m. iż nie to jest wielkim panem być, niezliczonej liczbie nikczemników rozkazować, ale to jest panem być, ludzie, którzy tego są imienia godni, co ich, to ich mieć pod swą mocą.
Kiedy tu pan Wapowski przestał, jakoby, rzeczy swej dokończywszy, dalej mówić niemiał, powiedział pan Bojanowski: Inaczej tego żaden tu rzec nie może, panie Wapowski miły, jedno iżeś w. m. w powieści swej każdej rzeczy dotknął, i ta nauka, którąś w. m. dał, jest dobra i pożyteczna; ale jeślibyś w. m. na taki kształt pana swego formować chciał, moim widzeniem rychlejby w. m. ludzie dobrym bakałarzem nazwali, niż dobrym Dworzaninem; a pana zasię rychlej dobrym sprawcą, niż wielkim królem. Acz ja tego nie powiedam, aby królowie nie byli winni o to sie starać, jakoby poddani w porządku, w sprawiedliwości i w dobrych zwyczajach żyli, ale mi sie widzi, że to dosyć na nie, kiedy oni na takie rzeczy ludzie dobre a godne wysadzą, bo własna ich powinność a urząd jest już daleko wyższy. A przeto bym sie ja czuł być tym tak osobnym Dworzaninem, jakiego ci panowie wymalowali, a ktemu, żebych znał łaskę tego pana, przy którym bych był; to jest rzecz pewna, iżbym go nigdy nie wiódł na rzeczy złe a szkodliwe, ale chcąc ja przyść ku onemu dobremu końcu, który powiedasz w. m. i ja tego potwirdzam, iż sam jeden ten ma być pożytkiem pracej dworzaninowej, starałbym sie naprzód o to, aby pan mój był królewskiego serca i myśli, a zachowywał we wszytkim wspaniałość, nic małego a podłego przed sie nie biorąc, ani kosztu żałując ku ozdobie majestatu i dworu swego. Potym żeby był rozrywki na rzeczy wszelakie bystrej, ktemu sprawnym, dzielnym, biegłym w rzeczach wojennych, i tak dobrze biegłym, żeby w tej mierze nikt s nim nie porównał, a tymi rzeczami najwięcej niechajby sie objaśnił światu i dostał miłości, sławy i tego, żeby każdy człowiek, i najwyższy i najniższy, miał go w wielkiej czci i powadze. Więc bych zaś tego chciał, żeby ta wspaniałość me była przykra, jedno pomieszana z wdzięczną ludzkością, przystojną królewskiemu stanowi, iżby i obcy człowiek, i swój podług godności znał każdy łaskawą twarz, a miłościwe oko pańskie w to niechaj by tak trefiał, iżby go ani zelżyła zbytnia skłonność, ani zasię przywiodła w nienawiść górna powaga. Rzekł bych tez jeszcze, żeby był hojnym w życiu, szczodrym w rozdawaniu każdemu, a nie szczypty, ale całą garścią, abowiem pan Bóg u hojnych panów (jako powiedają) podskarbim jest. Niechajże by były częste i kosztowne uczty, tańce, gonitwy. Stajnia niechby była pełna osobnych koni, tak dla potrzeby czasu wojny, jako też dla pociechy czasu pokoja; niechby było myślistwo wszelakie i każda krotochwila wielkiemu panu należyta. Wiódł bym go też i na to, aby budował, a nie ledajako, ale spodziwnym budowaniem i wielkością pałace i zamki, jako dla czci swej za żywota, tak dla wiecznej pamiątki po śmierci. Jako czynili starzy Rzymianie, czego i teraz ostatki znaczne są, nietelko we Włoszech, jako w Rzymie, w Neapolim i indziej, ale też i w pogańskich ziemiach, na które ostatki kto jedno poźrzy, musi to rzec, iż ono byli ludzie s plemienia nieśmiertelnego. Toż też czynił wielki Aleksander, który mało mając na tej sławie, ku której za podbiciem pod swą moc wszytkiego świata godnie przyszedł, zbudował w Egipcie Aleksandryą miasto, a w Indyej Bucephalę; potym i ine miasta w rożnych ziemiach. Nakoniec począł był i o tym myślić, jakoby mógł górę Athos na kształt człowieka wyrazić, który to człowiek uczyniony z góry miał w lewej ręce trzymać miasto wielkie, a w prawej okrutny kubek, do którego wszytki rzeki, które z onej góry płyną, zbiegać sie miały, a stamtąd dopiero w morze sie walić. Pomysł to był wielki, a prawie przystojny mocy Aleksandra wielkiego. Toć ja te rzeczy, panie Wapowski, rozumiem być przywoite prawemu królowi, a one go mają uczynić czasu pokoja i czasu wojny sławnym a wziętym, nie to, żeby nie tak wiele drobiezgu, ostrze patrzał, a nie walczył, chyba na te, którzy opanowania, abo zniewolenia godni, abo, aż dla pożytku poddanych swych, abo też gdzieby miał odjąć pogranicznemu panu sceptrum, którego by on źle a nieprzystojnie używał. Abowiem, kiedyby sie byli Rzymianie, Aleksander wielki, Hannibal, i ini sławni królowie a hetmani na te rzeczy wszytki oględać mieli, nigdyby byli ku onej wielkiej sławie i wywyższeniu nie przyszli.
Na ten czas tak odpowiedział pan Wapowski: Ktokolwiek był takim, co nie uważał tych rzeczy u siebie, niedobrze to czynił, aczkolwiek jeśli sie w. m. dobrze przypatrzysz, najdziesz w. m., iż ich było wiele, którzy uważali, zwłaszcza oni dawni, dawni jako Theseus, Hercules, ani w. m. rozumiej inaczej, jedno że Procrustes, Sciron, Cacus, Diomedes, Antheus, Geryon byli okrutnicy nieczęściwi, przeciwko którym ci sławni bohatyrowie ustawicznie, aż do wykorzenienia ich walczyli, a za to dobrodziejstwo świat niemal wszytek czując sie być wyrwany s paszczęki tego i drugiego straszliwego Smoka, Herkulesowi kościoły stawiał, i takie jemu jak Bogu modły dawał i ofiary czynił. Abowiem tak wiele dobrodziejstwa ludziom działa ten każdy, kto okrutniki gubi a wykorzenia, iż też czegoś więtszego godzien jest, niż tego, co ludziom śmiertelnym ludzie za nagrodę dają. A i między tymi, któreś w. m. wspomniał, zaś to niejasna rzecz, iż Aleksander siła uczynił dobrego tym ludziom, które pod moc swą podbił; naprzód przyniósł do nich dobre obyczaje, a ze źwirząt ludzie podziałał, potym zbudował miast siła osobnych w takowych ziemiach, gdzie przedtym ludzi ledwe znać było. Nakoniec statutem a prawem wszytko utwirdził i powinowactwem a przyjaźni postanowieniem spoił, tak iż szczęśliwszy to byli, które on wojną zwyciężył, niż ci, do których jego proporzec nie przyszedł. Bo jednych nauczył nabożeństwa, drugich gospodarstwa, tych mieszkania w małżeństwie, owych miłosierdzia nad własną krwią, aby ojców swych starych nie zabijali, ale je chowali, jako przystoi, do śmierci. I wiele tych rzeczy jest, któreby człowiek przywieść mógł na świadectwo, iż porażki Aleksandrowe czyniły ludziom wiele pożytku. Ale opuściwszy teraz stare Monarchy, podźmy do dzisiejszych królów, a czego by oni z więtszą sławą, czcią i pożytkiem użyć mogli, jako kiedyby jednostajną myślą wszytcy podnieśli wojnę przeciwko poganom, która wojna, gdzie by sie zdarzyła, a za porażką pogańską wyszło by tak wiele tysięcy Turków, Saracenów z błędu a s ciemności Mahometowej, a przyszłoby ku światłości a uznaniu prawdy Krystusowej, powiedz mi w. m. czy nie obróciłoby sie to w dobre i naszym, którzyby wygrali bitwy, i onym, którzyby jej przegrali? W ten czas, kiedy by to przyszło, mogli by też Turcy tak powiedzieć, jako Themistocles w on czas do swoich powiedział, kiedy wygnanym będąc z Aten, u króla perskiego miał sie na wszytkim dobrze. Interiremus, o filii, nisi interiissemus. Abowiem w zgubie a przegraniu takowym, zdrowie by sie pogańskie nalazło. Ale tego podobno rychlej pragnąć, niż nadziewać sie możesz, a to za niestworą a bezecną chciwością krześciańskich panów, którzy wolą to, iżby lud wszytek Boży zginął, niż aby namniej co swego (abo nie swego, bo na świecie nikt niema własności) dla zgody opuścić mieli. Wracając sie tedy do pirwszego, tak powiedam, panie Bojanowski, iż te rzeczy, któreś w. m. panu do czynienia naznaczył, nie mogę inaczej rzec, jedno, że są wielkie a ważne, ale przedsię tak za to w. m. miej, iż, gdzie pan nie będzie tego umiał, co umieć podług mego zdania ma, a nie sposobi tak umysłu swego, żeby wszytek na cnotę, jako na cel patrzał; tedy trudno będzie miał umieć być wielkiego serca, hojnym, sprawiedliwym, mądrym i trudno sie mają w nim naleść te rzeczy, które jemu przystoją. A ja ni dla czego inego nie chciałbych mieć jego takim, jedno żeby umiał dobrze użyć tych przedmiotów. Bo jako nie każdy jest dobry budownik, kto buduje, tak też nie każdy jest prawdziwie hojnym, kto rozdawa. Abowiem cnota nigdy nikomu szkody abo ubliżenia nie czyni, a wiele tych jest, którzy kradną jednym, aby drugim rozdawali, więc są tacy hojni s cudzego mieszka. Niektórzy zasię dają tym, którym by dawać nie mieli, a owych w nędzy zaniechywają, którym byli dawać powinni. Są też i ci, którzy, kiedy rozdawają, tedy z jakąś nie ochotą, skąd znać, iż to, co czynią, czynią przezdzięki, a nad przyrodzenie. Najdzie i drugiego, które nietelko szczodroby swej nie tai, ale zwoływa sąsiadów do tego, aby wszytek świat wiedział o jego hojności. Na ostatek siła jest takich, którzy za Jednym razem wszytko wysypią, iż drugi raz nie masz co dawać; ano tej studnie hojności tak szanować trzeba, iżby s niej ku braniu zawdy dostawało. Przeto tak w tym, jako i w inych rzeczach trzeba sie sprawować podług onej mądrości, która ze wszytkiemi drugiemi cnotami towarzystwo ma mieć nierozdzielne, które to cnoty, iż są w pośrodku położone, z obudwu stron około siebie przepaść mają, iż, kto nie umie, łatwie w którą z nich wpadnie. Abowiem jako w owym kółku, które kretą namalujesz, nie łatwie pośrzodek prawy (mówię prawy, według geometrów) najdziesz, tak też trudno jest on prawy pośrodek wymacać, gdzie cnota miedzy ogniem a wodą, zbytkiem a niedostatkiem, wielem a trochą siada; gdzie raz ku jednej, drugi raz ku drugiej s tych przepaści, abo lepiej rzekę napaści, zawdy bywamy skłonni. A tego każdy w sobie dozna na tych rzeczach, które mu są abo miłe, abo przykre, bo dla tego, co miło, czyni człowiek to, co nieprzystoi, a dla tego zasię, co przykro, zaniechywa tego czynić, co był powinien, acz w tym, co miło, nierówno sie człowiek rychlej zawiedzie, bo rzeczy wdzięczne a przyjemne psują rozsądek. Ale iż to trudna na świecie rzecz, poznać jako daleko człowiek jest od onego środku, gdzie cnota mieszka, przeto każdy sam przez sie od tego, ku czemu sie baczy być skłonnym, znienagła sie ma cofać a na przeciwną stronę przeprowadzać, jako owi czynią, którzy krzywe drewno prostując, na drugą je stronę przeginają, bo tym sposobem już będziem bliższy cnoty, która (jakom powiedział) na punkcie samym pośrodka a miary zawisła. A iż na punkcie, przeto siła tych sposobów jest, któremi sie od niej odbłądzamy, a telko jeden ten sam jest, którym człowiek swej powinności dosyć czyni. Prosto jako owi strzelcy, którzy do dzikiego męża strzelając telko jedną drogą trefiają w serce, a tysiąc tych dróg jest, któremi chybiają nietelko serca, ale i wszytkiej tarczej. A tak siła sie najduje tych panów, którzy chcąc aby je za ludzkie miano, wiele rzeczy czynią przeciwko przystojeństwu, za któremi przychodzą więc w tak lekką cenę do ludzi, iż ich sobie za nic nie ważą. A drudzy zasię chcąc zachować powagę, a w tym nie trzymając pewnej miary, przychodzą w ohyzdę do wszytkiego świata. Jeszcze i takiego potrefi, który szukając tej sławy, aby go za wymownego rozumiano, wchodzi więc z rzeczą swą w dziwne labirynty, słów nowych i wydwarzanych nasadza, oracyą wszytkę od Adama ją począwszy rozwlecze, sam sie w sobie dziwnie zakocha, iż onej jego mowy ludzie przed brzydkością słuchać nie mogą.
A przeto, panie Bojanowski, nie zow w. m. drobiozgiem żadnej tej rzeczy, która pana w czymkolwiek poprawić może, niechaj jako chce małe będzie. A coś w. m. powiedział, że rychlejby sie zeszło mego ćwiczenia panu dobrym być sprawcą, niż prawym królem, jeszcze ja tego nie baczę, abyś w. m. w tej mierze moje naukę ganił, bo kto króla dobrze pochwalić chce, i dać jego osobie przystojne przezwisko, niewiem, aby nad to lepsze naleść mógł. I tak powiedam, by na mię przyszło to ochmistrzestwo, chciałbym, żeby pan mój miał pieczą i staranie nietelko o tych rzeczach, które sie wyższej powiedziały, ale i o dobrze mniejszych. Chciałbych, iżby wiedział, co kogo dolega, czym sie kto zawodzi, kto od kogo ubliżenie cirpi i nie rzeczy wszytki, ile by sie ich podług pilnego starania dowiedzieć mógł, nie ufając nigdy tak wiele jednemu człowiekowi, iżby nań samego wizytko przełożyć i jemu samemu, puściwszy wodze, wszylko w moc dać miał. Abowiem niemasz na świecie takiego człowieka, któryby sie do wszytkiego zgodzić i w każdą rzecz dobrze potrefić mógł. A daleko więcej złego z wiary, niż z niedowiarstwa pańskiego roście, które to niedowiarstwo nietelko czasem nie zawadzi, ale wielokroć siła pomaga. Wszakoż i w tym trzeba, aby pan miał dobry rozsądek, a znał ludzie, komu wierzyć, a komu nie wierzyć przystoi. Nad to chciałbym, aby wiedział, jako sie który urzędnik jego w tym, co mu poruczył, sprawuje, jeźliby łaski abo niełaski był godzien. Zaś niechajby i tego pan nie zaniechywał poddane od prawowania odwodzić, a jeśliby sie w prawo wdali, tedy abo je prędko rostrzygnąć, iżby sie waśń nie mnożyła, abo je słuszną ugodą zjednoczyć, a powinowactwem przyjaźń miedzy nimi utwirdzić. Chciałbym też, aby sie starał o spólną poddanych zgodę i miłość, aby jako w jednym dostatnim a porządnym domu tak w jego państwie wszytko zgodnie a porządnie było. Niechajby był dostatek pomierny, uspokojenie, kupcy nie ubodzy, rzemieśnicy osobni, a na to, aby własnych pieniędzy nie litował, jako i na wszelaką iną hojność, gdzieby przyszło, abo cudzej ziemie ludzie ze czcią swą uczcić, uważyć, abo niedostatnie ludzie zapomagać.
Do tego jeszcze przyłożę koszt a utraty, aby prozne a daremne w państwie jego nie były, bo chocia sie tak zda, iżby nic na tym nie należało, ale ja tak powiedam, iż takowe zbytki niszczą królestwa; przeto wiódł bych ja zawdy na to pana, aby ucztam kosztownym, posagom wielkim, ochędostwu białychgłów, od szat, od pereł, od kamieni pewny kres zamierzył, bo te zbytnie stroje nic inego nie są, jedno wiecha na ich rozum, iż s tych łatwie pozna każdy, co wre w której białejgłowie.
Więc nietelko to złe s tego roście, iż jedna sie nad drugą wysadzając (jako one są s przyrodzenia zawisne) majętności mężów swych gubią, ale czasem za dyamencik, abo leda co takiego ku ochędostwu sorom druga przeda, by telko ten był, kto by gi kupić chciał.
Tu pan Myszkowski powiedział:
Jużeś też to w. m., panie Wapowski, zaczął pana Dersniakowę a pana Bojanowskiego piosnkę o białychgłowach źle mówić, a s panem Kostką wojnę wieść.
Odpowiedział pan Wapowski: Prawo sie już tych panów s panem Kostką skończyło, a ja go nie chcąc ożywiać, nie rzekę o białychgłowach słówka więcej, ale sie do swego pana wrócę.
Powiedział pan Dersniak: Ba, możesz go w. m. już tak zaniechać, a dosyć mieć na tym, iżby był jedno taki, jakiegoś w. m. wyraził. Abowiem bez wątpienia łatwiejby sie naleść mogła taka Dworna pani, jaką pan Kostka wymalował słowy, niż s takiemi przymioty Król, abo Książę, z jakiemi go w. m. mieć chcesz. A tak boję się, iż, jako onej Rzeczypospolitej Platonowej, tak też takiego pana nie ogląda nigdy śmiertelne oko.
Powiedział na to pan Wapowski: Rzeczy podobnych, niechaj jako chcą trudne będą, wdy sie kiedy nadziewać możem; a co wiedzieć, jeśli pan Bóg za naszego wieku nie ześle tego szczęścia na świat, iż z dzisiejszych dobrych królów staną sie jeszcze lepszy, a mój ten wizerunek daleko sztychują.
Masz w. m., Miłościwy panie Lubelski, to, com ja powiedzieć mógł o Dworzaninie, ku któremu końcu jego godność przygodzić sie ma, czemu, jeślim nie prawie sprostał (jakoż w tym nic wątpić nie trzeba), tedy przedsię dosyć mam na tym, com pokazał, iż jeszcze nieco doskonałości przyczynić mu sie mogło mimo te rzeczy, które ci panowie wyliczyli, którzy i to i wszytko ine, co bych ja powiedzieć mógł, nie prze nieumiejętność opuścili (bo wiem pewnie, iż dobrze lepiej niż ja wszytko umieją), ale iż im podobno ciężko było dalej mówić. Przeto ja już ustąpię, aby oni rzecz zaczętą do końca prowadzili.
Tu pan Lubelski powiedział: Nie widzi mi sie, aby już do tego teraz czas był, a też panie Wapowski, takeś tu w. m. czystych rzeczy napowiedział, iżby szkoda, którą iną rozmowę w to wtręcać.
W tym pan Kostka rzekł: Ja tego nie wycirpię, Miłościwy panie Lubelski, abym chytrości pana Wapowskiego odkryć nie miał, który sprzysiągszy sie (jako ja mnimam) tajemnie łs panem Dersniakiem a s panem Bojanowskim przeciwko białymgłowam, we dwu rzeczach (moim widzeniem) barzo sie obłądził, s których jedna jest, iż chcąc pan Wapowski tego Dworzanina przełożyć nad Dworną panią, i przeszedszy s nim przez on kres, do którego Dworna pani dojść wdy może, przełożył go i nad samego pana, co barzo nie przystoi; druga rzecz jest, iż mu zlecił taki urząd, któremu urzędowi nietelko iż zawdy trudno, ale pod czas ani podobna rzecz, aby miał Dworzanin dosyć czynić; a kiedykolwiek mu sprosta, tedy przedsię nie tym przezwiskiem Dworzanin nazwań być ma. A iżby to była prawda, patrz na to w. m., panie Wapowski. Rzecz ta, która drugą rzecz czarną, abo białą czyni, bez pochyby sama musi być czernsza, abo bielsza, jako i ogień zawdy jest gorętszy sam, niż piec, który od niego ciepło bierze. Tymże też kształtem ten Dworzanin, który pana doskonałym w cnotach uczynić ma, sam doskonalszym niż on bez wątpienia być musi; a za tym też będzie i wyższej dostojności, co sie barzo nie rymuje. A co sie tyczę urzędu a ochmistrzowania tego, widzę, iż wdy niejako mu Dworzanin sprostać może na ten czas, kiedy będzie mało rożny w leciech od pana, acz i tam z wielką trudnością, bo gdzie jest mała różność w leciech, tam i w umiejętności niewielka, być różność może; ale jeśli pan będzie starym, a dworzanin młodym, wielkie podobieństwo, iż leciwy pan młokosa Dworzanina rozumem i umiejętnością przejdzie; a to chocia sie nie zawdy trefi, jednak wdy trefi sie niemało razów; gdzie w ten czas nie będzie podobna rzecz, aby Dworzanin urzędowi swemu dosyć czynić mógł. Jeśli też zasię pan młodym będzie, a Dworzanin starym, trudno Dworzanin pozyskać sobie łaskę pańską ma onemi przymioty, któreś mu w. m. za naznaczeniem tych panów przyznał. Abowiem gonitwa, turniej, szermowanie i ine krotochwile, które potrzebują siły, jedno sie młodym ludziom znidą, a jeszcze drugie rzeczy, jako muzyka, taniec, miłość, w leciwym człowiecze więtsze błazeństwo jest, niż co inego; ktemu zabawy takie osobie tej, któraby miała pana w poczciwy żywot i obyczaje wprawować (na co potrzeba człowieka poważnego, wziętego, któregoby lata i doświadczenie wyćwiczyło, a gdzieby i to mogło być, dobrego philozopha, i dobrego hetmana), barzo widzi mi się, nie przystoją. A tak, kto ten urząd ma na sobie, iż jest wodzem do cnot panu swemu, już mu to przezwisko Dworzanin nie służy, ale jest godzien dobrze zacniejszego i wyższćj dostojności tytułu. Odpuśćże w. m., panie Wapowski, żem odkrył ten w. m., pokryty rozum, bom to był powinien uczynić dla czci Paniej swej Dwornej, którą w. m. pogrążyć, a podlejszą niż Dworzanin uczynić chcesz, a ja tego żadną miarą nie dopuszczę.
Odpowiedział pan Wapowski: Więtszaby cześć była, panie Kostka, Dwornej paniej, kiedy byś ją w. m. tak wysoko wyniósł, iżby z Dworzaninem dostojnością porównać mogła, niźli w. m. masz tak barzo zniżać Dworzanina, aby nic nie miał nad Dworną panią, bo by tego nikt jej nie bronił, iżby też i ona nie miała wodzem być ku dobremu paniej swojej, jako i Dworzanin pana swego. Ale w. m. więcej tego szukasz, żebyś lżył dworzanina, niż abyś wystawił dworną panią; za czym i mnie nielza, jedno trzymać stronę dworzaninowę. Przystępując tedy ku temu, coś mi w. m. zadał, tak powiedam, iżem ja tego nigdy nie twirdził, aby sama doskonałość dworzaninowa pana doskonałym uczynić miała, abowiem gdzieby pan s przyrodzenia ku dobremu nie był skłonnym, wszytka praca dworzaninowa byłaby próżna, jako i owo próżna by robota była, kiedyby kto na szczyrym piasku posiał dobrą pszenicę, bo przyrodzona niepłodność na takowym miejscu wzniść by jej nie dopuściła. Ale kiedy do dobrego gruntu dobry gospodarz przystąpi, a sprawi rolą tak, jako być ma, ktemu, iż z wirzchu nic nie przekazi, i owszem i ciepło i deszcz na czas, gdy trzeba, przydzie, tam sie bez pochyby dobrze urodzić musi. A przedsię onego urodzaju sam oracz przyczyną nie będzie (acz bez niego mało abo nie i ciepło i deszcz i co inego ku temu pomoc by mogło), ale przyczyną będzie to wszytko, czego potrzebuje rola. Jest tedy siła na świecie tych panów, którzy s siebie wiele pożytku dać by mogli, by sie ku temu dobry gospodarz przyczynił. A o tychże ja mówię paniech, nie o owych, którzy są jako płonna rola, s przyrodzenia tak barzo niesposobni ku pojęciu dobrych obyczajów, iż żadna pilność, żadne staranie nie jest tak wielkie, któreby onych ku dobrej drodze przywieść mogło. A iż (jakom pirwej powiedział) s tego, czego nie czynić zwyczaimy, nałóg roście, a cnota na czynieniu zawisła, nie jest to rzecz niepodobna, aby Dworzanin pana ku wielem cnot nakierować niemiał, jako ku sprawiedliwości, ku hojności i ku inym cnotam, które to cnoty łatwie pan za możnością swoją czynić i w nich wziąć nałóg może, a Dworzanin nie może, iż go nie jest s to, aby ich używał. A tak pan przywiedziony ku cnotam przez Dworzanina, doskonalszym w nich niż Dworzanin może sie stać, a mimo to, zaż w. m. nie wiesz, iż osła namniej sama ostrą nie będąc, żelazo ostre czyni. Przeto zda mi sie, iż chocia Dworzanin będzie u pana wodzem do cnoty, przedsię sie to niema tak krzcić, iżby i więtszej niż pan był dostojności. A co sie urzędu tego tycze, jakoś w. m. powiedział, iż nietelko zawdy trudno, ale podczas ani podobna rzecz, aby mu Dworzanin miał dosyć uczynić, a kiedykolwiek mu sprosta, tedy przedsię nie tym przezwiskiem Dworzanin nazwań być ma, ale dobrze zacniejszym; tę trudność ja w. m. przyznawana, abowiem, nie mniej to trudna rzecz jest, naleść s tak osobnemi przymioty Dworzanina, jako też i ta, dosyć uczynić takiemu urzędowi, ale niepodobieństwa ja tu żadnego nie baczę, ani w takim trefunku, jakiś w. m. położył. Bo jeśli Dworzanin tak młodym będzie, iż nie będzie umiał tych rzeczy, które sie jemu umieć naznaczyły, tedy niemasz o co mówić, bo ten już nie będzie tym Dworzaninem, jakiego my szukamy; ani też to jest podobieństwo, żeby mógł być barzo młodym ten każdy, kto tak wiele umieć ma rzeczy. Jeśli sie też zasię trefi panu być tak mądrym i dobrym przez się, iż mu namniej cudzej rady ani upominania nie trzeba (acz wielki dziw będzie, kiedy sie to trefi), więc Dworzanin na przestanie, iż on jest tym, który pana, gdzie by tego potrzebował, uczynić osobnym może; a przedsię w tym drugim odprawi swoje powinność, to jest, że tego będzie przestrzegał, iż pana nikt nie podydzie, iż prawda przed nim nie będzie zakryta; ktemu zastawia sie i nie dopuści, aby pochlebce, matacze i ini źli ludzie, którzy niecnotą uróść chcą, pana w nieprzystojne rzeczy zawieść, a tym jego skazie mieli. Tym tedy sposobem dosyć uczyni urzędowi swemu w niemałej części, a iż nie we wszytkim, nie jego przyczyną, ale pańską cnotą a dzielnością, która upominania nie będzie potrzebowała, to sie stanie. Owa jako ów Doktor, co miedzy zdrowemi ludźmi mieszka, chocia nikogo nie uzdrawia (bo trudno tam leczyć, gdzie nikt nie choruje), jednak tym jednym urzędowi swemu dosyć czyni, kiedy to ma w swej mocy, ile sie nauki tycze, że może uzdrowić, gdzie by kto wpadł w chorobę; tak też i ten Dworzanin, który przy takim panie mieszkać będzie, który Jest wszech cnot pełen, (a to jest wszytkiego starania dworzaninowego ostatni punkt a koniec, jako jest cel lekarzów wszytkich, zdrowie ludzkie), dosyć uczyni urzędowi swemu, kiedy tak wiele będzie umiał, iż panu dać to mądrym napominaniem zawdy będzie mógł, czego już przez sie sam pan dostał. Otóż, chociażby Dworzanin był tak starym, iżby mu ani taniec, ani muzyka, ani ine takowe ku krotochwili rzeczy nie przystały, jednak nie byłaby to rzecz niepodobna, aby on tym przed sie nie miał wniść w łaskę pańską, bo lata, jeśli biorą używanie tych rzeczy, wdy nie biorą ani bronią rozumienia około nich, a gdyż to człowiek w młodości czynił, wielkie podobieństwo, iż przyszedszy do lat, które rozsądek ludzki ostrzą i doskonalszy czynią, dobrze sie lepiej niż przed tym na tym rozumieć i lepiej tego nauczyć pana niż drugi może. A tak Dworzanin stary i tym sposobem, choć naznaczonych przymiotów sam osoba swą używać nie będzie, sobie naznaczonego kresu dojdzie. A jeśli go w. m. nie chcesz zwać Dworzaninem i o to sie ja nie rozgniewam, abowiem urzędom a dostojnościam nie zamierzył Bóg takiego kresu, iżby z jednego na drugi występek być nie mógł, bo z dziesiętnika bywa rotmistrz, s ślachcica książę, s księdza biskup, a z ucznia mistrz, i tak za występkiem przezwisko nowe przychodzi. A snadź mogło by sie też to tak powiedzieć, iż cel a ostatni kres doskonałego Dworzanina ten jest, aby on wiodąc pana ku dobremu a poczciwemu został w tej mierze n niego ochmistrzem, aczkolwiek niewiem, czemuby kto tym przezwiskiem Dworzanin doskonały gardzić miał, które jest (mym zdaniem) wielkiej czci a chwały pełne. I zda mi sie, że Homer jako dwie osobie we wszytkiej doskonałości na przykład potomstwu wymalował słowy jedne, dzielnego człowieka Achilla, drugą cirpliwości a wytrwania niewczasów Ulixa, tak też chciał formować doskonałego dworzanina w osobie Phoenixa, ktery to Phoenis w rzeczy swojej, którą uczynił do Achilla, przypomina mu tak. Ojciec - prawi - twój Peleus dla tego mnie s tobą posłał, abym cię nauczył i mówić i czynić, i dokłada dalej (wyliczywszy swoje niefortunną miłość, w którą go była matka wprawiła, przeklęctwo ojcowskie, f to, jako przyszedł w dom do Peleusa). Tak wielkim - prawi - jakoś jest, nikt cie iny nie uczynił, jedno ja. Gdzie te słowa nic inego nie znaczą, jedno on urząd, on cel, on ostatni kres a koniec, którego Dworzanin dojść ma.
I wierzę, że ani Plato, ani Arystoteles, brzydziliby sie byli tym zacnym przezwiskiem, bo to znać jaśnie, iż czynili te rzeczy, które doskonałemu dworzaninowi należą; jeden ćwicząc Aleksandra Wielkiego, a drugi króle sycylijskie. A iż to jest powinność prawego Dworzanina znać przyrodzenie pana swego, i to k czemu sie chyli, a podług tego sie sprawując wniść za czasem a pogodą temi drogami, które mu bespieczne scie pokazują, w łaskę jego, a potym go wieść ku cnotam. Arystoteles tak dobrze znał naturę Aleksandrowę i tak jej umiał pomoc i dobrze w notę trefić, iż go Aleksander i czcił i miłował, barziej, niż własnego ojca, gdzie miedzy inemi znaki łaski Aleksandrowej przeciw niemu (których znaków była siła) i to jest niepośledniejszy, że tego dowiódł, iż zburzona Stagira (miasto, w którym sie Arystoteles urodził) znowu musiała być zbudowana. A Arystoteles mimo to, że Aleksandra wiódł ku tak sławnemu końcu, to jest, iżby świat wszytek był jako jedna Patrya, ludzie takież jednego zboru, przezwiska, jednej spólnej miłości, pod jednym panem i w jednym prawie, któreby świeciło wszytkiemu światu tak, jako światło słoneczne; jeszcze ktemu tak go dobrze w przyrodzonych naukach i w cnotach wszytkich wyćwiczył, iż był naschwał mądrym, dziwnie mężnym, barzo powścięgliwym, a prawym philozophem s tych cechu, którzy nas poczciwie żyć uczą; bo niemoźe być więtsza philozophia jako ludzie źwirzęcych obyczajów, jacy byli oni w Indyej, w Baktrze, w Tatarzech, na Kaukazie, i indziej, przywieść ku życiu podług rozumu; zbudować one sławne miasta w dalekich krainach, a prawem dobrze postanowionym rosproszone zgromadzić, a z bydląt Indzie podziałać, pokazać im małżeństwo, więc gospodarstwo około rolej, zasię wywieść im to, że nie przystoi zabijać ludzi, ani bliźniemu dobra jego wydzierać, ani ojca nie mieć we czci, czego wszytkiego był powodem Arystoteles u Aleksandra pana swego, sprawując sie tak, jako prawemu Dworzaninowi przystało. A tego nieumiejąc Kalisthenes, ani tak czyniąc, jako mu był Arystoteles kazał, ale mówiąc zgoła a ostrze prawdę bez przymieszywania do niej dworstwa, które prawdę, rzecz gorzką, słodzi, garło dać przed czasem musiał, i nietelko w Aleksandrze nic nie zbudował, ale owszem przywiódł go do potomnych ludzi w złą sławę. I Platonowi do tego, że wprawił Dyona syrakuskiego w cnoty, nic mu inego nie pomogło, jedno dworstwo, a gdy potym przyszło państwo na Dyonizyusa tyrana, a Plato do Sycyliej przyjechawszy nalazł tego, jako fałszywie pisaną księgę, która barziej do końca pomazania, niż poprawy potrzebowała, iż widział być rzecz niepodobną, aby go od okrucieństwa, w które sie już był za niemałym czasem wpasł, miał odwieść, nie chciał już ku jego poprawie używać dworstwa, bo widział, iż próżne wszytko jego staranie być miało. Jakoż też i nasz Dworzanin w tej mierze tak uczynić ma, jeśliby mu sie przytrefiło być przy takowym złej natury panie, który by w niecnocie był tak zastarzały, jako ów chory, co mu suchoty wzmóc już nie dopuszczą, bo chceli sie nie zapałać za pana, i nie uczuć onej ciężkości, którą ci cirpią, którzy złym ludziom służą, musi co najprędzej odstać od niego.
Kiedy tu troszkę umilkł pan Wapowski, rzekł pan Bojanowski : Jam sie naprawdę nie nadziewał, aby nasz ten Dworzanin miał wniść w tak wysoką cenę, ale ponieważ Plato i Arystoteles są w jego cechu, już nie baczę, czemuby kto zamietać miał tym tytułem. Wszakoż w tym jeszcze mam trochę wątpienia, jeśli Plato abo Arystoteles tańcowali kiedy, abo grali na lutniach, abo rycerskiego ćwiczenia używali.
Odpowiedział pan Wapowski: Niewiem jako komu, ale mnie to wpaść w głowę nie może, abym inaczej wierzył, jedno, że ty dwie niebieskiego rozumu głowie wszytko umiały, a przeto możemy tak za to mieć, że oni czynili to wszytko, co Dworzanin doskonały czynić ma. Abowiem gdziekolwiek sie im tren o tym pisać, tak piszą, iż ci sami, którzy sie onym rzemięsłem parają, znają to jaśnie, że oni z gruntu, aż do najmniejszej rzeczy wszytko rozumieli. A za tym prozna to ma kto powiedać, aby Dworzaninowi, abo temu istemu ochmistrzewi (jako go w. m. nazwać chcecie), który ku dobremu końcu wszytko prowadzi, miały być zdrożne te wszytki przymioty, które mu ci panowie naznaczyli, by też dobrze był najsurowszym, a obyczajów najświętszych philozophem, abowiem te przymioty nic są przeciwne cnocie, baczeniu, umiejętności, dzielności człowieczej w każdym lecie, wszelakiego przystojnego czasu i na każdym miescu.
Zaś powiedział pan Bojanowski: Pomnie, iż ci panowie, wyliczając onegda, to co ma mieć Dworzanin, i jakim być ma, powiedzieli i to, że mu sie potrzeba miłością bawić, a iż s tego, coś w. m. dotąd powiedział, tak by sie zamknąć mogło, że ten Dworzanin, który ma sprawą, dzielnością, wiarą w powieści, wziętością przywieść ku cnocie pana, musi być starym (abowiem zbytnie rzadko rozum a umiejętność przed laty przychodzi, zwłaszcza tych rzeczy, których sie człowiek doświadczeniem uczy), ja niewiem, jako jemu gdy będzie takim, miłować będzie przystało, gdyż (jako sie tu powiedziało) miłość w starym ciele niema miesca; a tego wszytkiego, czego młodzi ludzie do miłości ze czcią swą używają, gdzie by ten Arystoteles w. m. Dworzanin szedziwy używać, a tak gorąco, jako owa młódź, którą więc widamy, miłować i to, co oni czynią, czynić chciał, na szalonego by barzo poszedł, a nietelko, iżby zapomniał pana upominać abo nauczać, ale za takim błazeństwem przyszedłby wpośmiech i do pacholąt nakoniec, a białegłowy, jedneby sie nim brzydziły, a drugie miasto inej korzyści czyniłyby s niego sobie wielką komedyą.
Tak na to odpowiedział pan Wapowski: Gdyż wszytki ine naznaczone rzeczy Dworzaninowi przystoją, chociaż by też był i starym, zaprawdę nie zda mi sie, aby miłość, którą drudzy ludzie błogosławieństwem zową, odejmować mu sie miała.
Powiedział pan Bojanowski: I owszem, kiedy mu sie odejmie miłość, tedy jednym stopniem stanie sie doskonalszym, i będzie żył szczęśliwie, nie mając na sie cnych frasunków, trosk, tęsknic, boleści i inych niewczasów, krórych w miłości pełno.
Panie Bojanowski - powiedział tu pan Kryski - niewiem, jeśli w. m. pomnisz, co dziś czwarty dzień w swej grze pan Wapowski powiedział, jako znał te ludzie, którzy frasunek, zamowę, wojnę s panną za rzecz osobną a barzo miłą miewali; a przeto jeśliby nasz Dworzanin, chocia i leciwy, zawiódł sie w takową miłość, która ma w sobie słodkość, bez żadnej gorzkości, pewnie nie uczuł by tam ani frasunku, ani troski, ani boleści żadnej, i będąc on (jako sie to już s przodku położyło) mądrym, nie piął by sie do tych rzeczy, które samym młodym ludziom należą; ale zaszedszy w miłość, miłowałby snadź takim kształtem, z jakiego nie telko przymówki mieć by nie mógł, aleby owszem wielką chwałę odniósł, i poszczęścienie, co sie młodemu człowiekowi rzadko, abo nigdy nie tren. A tak i pana by przed sie nie omieszkał, ani zapomniał nauczać, i pacholęcego by pośmiechu uszedł.
W tym powiedział pan Lubelski: Radem temu, panie Kryski, iż w. m. i wczora i onegda mało sie nie spracował mową, bo teraz bespieczniej to w. m. roskażę, abyś tej szczęśliwej miłości nauczył Dworzanina, abowiem tak to potrzebna a pożyteczna rzecz jemu będzie, jeśli która z onych s przodku wyczczonych. A tak już racz tę w. m. wziąć pracą na się.
Odpowiedział pan Kryski: To iżem ja powiedział, że starzy miłować mogą, s powieści mi pana Wapowskiego urosło, który tę tak szczęśliwą, a bez wszelakiego frasunku miłość w swej grze wspomniał, a przeto restropniej on niż ja mówić może.
Rzekł ktemu pan Wapowski :
Powiedziałem ja, iżem znał te ludzi, którzy gorzkość w miłości umieli więc sobie osłodzić, alem nie powiedział, iżem tego nauczyć kogo mógł; i owszem ową grą, którąm był wywarł, szukałem tego, abych sie był od którego z w. m. czego w tej mierze nauczył. A tak, ponieważ J. M. pan Lubelski w. m. o tym mówić roskazał, niewiem, jako to w. m. dobrze czynisz, że sie s tego zdzierasz, a J. M. roskazania nie pełnisz.
Rzekł pan Lubelski: Wierę, panie Kryski, niewiem, nie będzieszli w. m. pirwszy, na którym ja władzą swą ugruntować będę musiał. Odpowiedział pan Kryski: Mali to kto tak wykładać, jakobych ja roskazania w. m. posłuszen być nie miał, tedy ani tego, ani żadnej inej rzeczy zbraniać sie będę.
Ale mając ja to wywieść, iż starzy nietelko bez żadnej przygany, ale też i szczęśliwiej niż młodzi miłować mogą, trzeba abych sie troszkę z rzeczą rozwiódł, iżbym objaśnił to słowo miłość, co zacz jest a w czym zależy to błogosławieństwo, które ci, co miłują, mieć mogą, i proszę, abyście mie w. m. s pilnością słuchać raczyli, bo to mam pokazać wolą, iż, co tu w. m. jest i starych i młodych, każdemu miłować przystoi.
Naprzód tedy macie to w. m. wiedzieć, iż miłość nic inego nie jest, jedno pożądanie piękności; a piękność nietelko ta jest, która w rzeczach kształtownie urodzonych abo złożonych, albo uczynionych ma swe siedlisko, ale i dusza nasza cnotami ozdobiona jest dziwnie piękna; i zgodne głosy abo dźwięki swą cudność osobną mają, tak iż trojaka piękność jest na świecie, a wszytka z dobroci boskiej płynie, jedna rzeczy widomych, którą oczyma uznawamy, a dwie niewidomych, s których jednej uszyma, a drugiej myślą dochodzimy. Gdyż tedy jedno tym trojem, myślą, widzeniem, a słuchem użyć cudności możem, a miłość jest pożądanie piękności, toć bez pochyby miłość na myśli, na słuchu, a na widzeniu zawdy przestawa, a inych smysłów wszytkich do użycia cudności nie potrzebuje.
Lecz, iż człowiek dalej pospolicie zachodzi, a cudności człowieczej, która w położeniu kształtownie członków zależy, nie jedno oczyma, ale i inemi smysły używać pożąda; nie miłość tego przyczyną jest, ale ona chciwość napełnienia żądzy cielesnych, czym ze źwirzęty na poły ludzie mają, która chciwość bywa czasem tak można, iż człowieczy rozum wyszpoci. Otóż kto sie takowej chciwości poda, a piękność, promień dobroci Bożej, pokalać umyśli, mając za to, iż kiedy roskosze wszemi smysły używie, aby to było najświętsze błogosławieństwo a uspokojenie umysłu, gdy już ktemu przydzie, że napełni takowy człowiek swe żądze, wszytko inaczej, niż mnimał, najdzie; bo nietelko nie uczuje onej zupełnej uciechy, jakiej sie nadziewał, ale przydzie o jedno s tych dwa rzeczy, iż abo mu omierznie ono, co sprośnie miłował, albo w tejże chciwości zostanie, w której i pirwej, a to, co uczuł trochę roskoszy, równie to taka roskosz będzie, jako kiedy sie więc owo śni choremu, a on wielkim kubkiem pije, a ocknąwszy się, tedy także pragnie, jako i pirwej. Takowa tedy miłość jest najniefortunniejsza, bo ten każdy, który w niej jest, abo nie dojdzie tego, czego pożądał, abo jeśli dojdzie, tedy wszytko złe s tym mu przydzie, a dokona onej nędze nabyciem drugiej nędze, jeszcze więtszej niż pirwsza była. Abowiem od początku aż do końca w takowej miłości nic sie inego nie najduje, jedno boleść, męka, trapienie, ciężkość serdeczna, tak, iż nikt bledszy, nikt mizerniejszy, nikt smętniejszy, nikt częściej nie wzdycha, nikt mniej nie mówi, nikt więcej nie płacze, jako ten, kto tak miłuje. A tego wszytkiego złego smysły nasze przyczyną są, które w młodych leciech wielką a gwałtowną moc mają, abowiem ona bujność, która sie z młodej a gorącej krwie rodzi, tyle daje smysłom siły, ile jej rozumowi odejmuje. A za tym łatwiuchno dusza nasza da sie chciwościam uwieść. Bo iż ona w ciele, jako w ciemnicy siedząc, jest prawym więźniem, a czuje być tę swoje powinność, aby ciało sprawowała i rządziła, niemogąc w ten czas przeględać rzeczy, ani sama s siebie poznać prawdy, musi wszytkiego z rąk od smysłów patrząc, a tak im wierzy, przychylną jest, i za nimi, gdzie raczą, idzie, zwłaszcza, kiedy mają tyle władzej i dużości, iż one niebogę ledwe nie jako nieprzyjaciela zhołdują. A iż sami ci panowie smysłowie są fałszywi, one też fałszem a błędy napełnią. I stąd to bywa, iż młodzi ludzie niemal zawdy tej miłości grubej patrzą, która wszy tka jest przeciwna rozumowi i stają sie tacy niegodnemi, aby tego błogosławieństwa, które miłość swym poddanym rozdawa, dostąpić mieli; ani w tamtej swojej sprośnej miłości iną roskosz czują, chyba tę, którą ine nieme źwirzęta, a przykrościam zasię przeciwko tej roskoszy, miary niemasz, tak barzo wybijają s kloby. Gdyż tedy to tak jest, co mnimam, iż każdy z w. m. na oko widzi, obaczcież w. m. jeśli sie wszytko to inaczej nie najduje w tych ludziech, którzy doźrzałe lata mają. Abowiem ci, gdy krew już chłodnąć a bujność przyrodzona ustawać poczyna, iż dusza nie tak jest obciążona cielesną niewolą, jeśli sie rozmiłują piękności i ku niej samej chęć tę swą, którą rozum rządzi, przyłożą, tedy sie iście w tym nie zawiodą, aby doskonale w używaniu piękności być niemieli, a używając jej wszytko dobre im zawdy rość musi, bo cudność jest rzecz dobra, i za tym też to idzie, iż prawdziwa miłość cudności jest wieldze dobra i święta, a ustawicznie wywodzi chwalebne skutki s tych ludzi, którzy rospustę smysłów munsztukiem rozumu hamują, gdzie to daleko łatwej staremu, niż młodemu uczynić przydzie. Jedno ja tu starego rozumiem nie tego, który już sobą nie włada, a w którym tak barzo i krew oziębła i wnetrzne sklepy osłabiały, iż dusza rospostrzyć swej władzej już nie może, ale takiego, u którego rozum przyszedł ku swej zupełnej sile a żywości, bo na ten czas już sam siebie człowiek pozna i obaczy że w sobie człowieczych własnych przypadków ma niewiele, źwirzęcych przymiotów więcej, a iskierkę jakąś maluczką niebieskiej natury, za którym poznaniem siebie najdzie tak, iż w jego mocy to jest, albo naśladując smysłów zostać źwirzęciem, albo naśladując rozusu zostać aniołem, bliskim uznawcą boskiej piękności. Jeszcze też tego dołożę, iż choć miłość ta gruba w każdym lecie człowiekowi jest szkodliwa, a wszakoż młodym ludziom jeszcze sie wdy niejako zydzie, bo jeśli im przynosi szkody, niebespieczeństwa, niewczasy, frasunki, kłopoty, boleści, nędze, tedy przedsię ten tego zysk jest, iż miłując oni, a chcąc pozyskać łaskę białychgłów swych, czynią rzeczy pochwały godne, które prawda, iż sie nie ku dobremu końcu ściągają, ale wdy same w sobie są dobre. I tak z wiela gorzkiego odnoszą troszkę słodkości; a potym za mnóstwem przeciwnych rzeczy, które na tako wte ludzi przychodzą, na ostatek uznawają więc obłędliwość swoje i poniechywają wszytkiego.
A tak, jako każdy ten młody człowiek, który chciwości swe ma na wodzy, a miłuje rozumnie, u mnie jest mało nie aniołem, tak zasię mam za wymówionego tego, który da sie zwyciężyć tej źwirzęcej miłości, ku której s krewkości człowieczeństwa tak barzo jest skłonny, by jedno w niej będąc pokazał sie być nie ledakim, to jest i obyczajmi i dworstwem i wszelaką godnością. A gdy do lat przydzie, iż to wszytko mimo sie puści, a wstępując wyższej, zostawi gorące żądze smysłów za sobą, jako najniższy stopień u tego schodu, którym dojść jeden może prawdziwej miłości. Ale jeśliżby do lat przyszedszy chował jeszcze on ogień w oziębłym sercu, a chciał rozum swój, który w ten czas jest zupełnej siły, poddać pod moc zemdlonym smysłom, tam już inakszej rady niemasz, jedno takiego wyrzucić s pośrodka ludzi, a dać mu mieszkanie miedzy bydlęty.
Gdy tu troszkę pan Kryski przestał, jakoby chcąc sobie odpocząć, rzekł pan Lupa: Dziwnąś to w. m., panie Kryski, miłość wynalazł, o jakiej niewiem, by tu kto, jako żyw, słychał. Ja jeden me rozumiem, co to jest oczyma, uszyma, myślą miłować, i widzi mi się, iż na takowym używaniu cudności pan Kostka nie przestanie, bo to coś barzo na sen poszło; a coś też w. m. o piękności powiedział, jakoby miała być promieniem dobroci bożej, a ktemu zawdy dobra, ja tego nie baczę, i owszem przeciwko temu powiedzieć to mogę, żem wiele pięknych białychgłów barzo złych, hardych i gniewliwych widział, a boję sie, że ku takowej złości abo pysze, żadna ich ina rzecz nie wiedzie, jedno cudność.
Powiedział na to pan Lubelski: I wam, panie Lupa, i mnie im dalej, tym sie hardsze białegłowy będą zdały, zwłaszcza, jeśli w tych leciech człowiek od nich czego nieprzystojnego zachce. Ale niechaj w. m. pan Kryski nauczy, a ja sie też będę przysłuchywał, jako my potahli piękności białychgłów pożądać, czego po nich chcieć i na czym przestawać mamy, iżby nam z niczym harde być niemogły.
Odpowiedział pan Lupa: W. m. sie tego racz nauczyć, mnie tego nie potrzeba, bo i w młodszych leciech mych nigdym nie był na te miłostki wabny.
Zatym rzekł pan Dersniak: Nie z drogi podobno, miłościwy panie, pan Lupa mówi, iż piękność nie jest zawdy dobra, bo częstokroć cudności białychgłów bywały przyczyną wiele na ziemi złego ; od Trojej począwszy, co było na świecie walk, mordów i okrucieństwa, niemal zawdy, s przyczyn białychgłów cudnych rosły, abo z ich zapamiętania wstydu, jako to u pięknych jest pospolita. I widamy więc owo ludzie niecnotliwe, urodą, kształtem, gładkością osobną, iż mnima człowiek, aby takowe złe ludzi natura naschwał dla tego przyjemne stworzyła, żeby łatwiej gładką twarzą, jako myśliwcy ponętą ptaki, zdradzać mogli.
Ku temu pan Kryski powiedział: Nie daj tego w. m. sobie nikomu powiedzieć, aby piękność niemiała być zawsze dobra.
Zatym powiedział pan Myszkowski: Gdyż pan Lupa nie chce tego wiedzieć, co wiedzieć nie wadzi, nauczże mnie, panie Kryski, tego, jako stary człowiek piękności białychgłów użyć, i jako ku tej szczęśliwej miłości, którąś nam w. m. troszkę przed tym tak barzo cukrował, przyść ma. Odpowiedział pan Kryski: Niechaj pirwej tym panom odpowiem, którzy piękność nie zawdy dobrą być powiedają, co kiedy uczynię tedy i do rzeczy w. m. przydę, a zatym począł tak:
Nie życzyłbym tego żadnemu z w. miłości, aby który o ślepotę tak, jako on poeta Stesichorus przyść miał; abowiem zwykł Bóg wszytki te tą winą karać, którzy przeciwko piękności, przeciwko rzeczy świętej mówić, a one ganić śmieją. A tak macie to w. m. wiedzieć, iż z Boga piękność sie rodzi, a jest nie oddzielona od dobroci, jako gorącość od ognia. Cudność tedy zwierzchnia prawdziwy znak jest a piątno wnętrznej dobroci, jako piękny kwiat na drzewie znakiem jest dobrego owocu; a my przez to, co widzimy, dochodzimy tego, czego widzieć nie możemy, to jest umysłu przez ciało; stądże to jest, iż owi phisiognomowie s twarzy a s położenia członków nietelko obyczaje, ale i myśli czasem człowiecze wiedzą. I myśliwiec poźrzawszy na psa, na ptaka, już hnet wie, co w nim wre, jeśli rączy, jeśli łuczny, jeśli łowny, abo gniewliwy, bo duch każdego źwirzęcia na ciele na swym wyraża, jako najbarziej może, siebie. Patrzmy na lwa, na konia, na orła, jako w oczu jednego znać gniew, w drugiego oczu bystrość, w trzeciego nadętość jakąś. Pódźmyż zaś do owce, do gołębia, tam szczyrą a prostą widzimy niewinność, a w liszce, w wilku złość pokryta, i tak niemal we wszytkich źwirzętach, co żadne, to i złe, a co piękne, to i dobre. A mógłby to tak powiedzieć, iż piękność jest twarz przyjemna, luba, wesoła, a która pragnie przystojności, a skaradość zasię twarz ponura, przykra, smętna, mierzona, a która chciwa jest na nieprzystojeństwo.
Owa kto sie temu chce przypatrzyć, tedy tak najdzie, iż cokolwiek jest dobrego a użytecznego, to każda rzecz ta ma i piękność w sobie. A to nad świat ten, tę tak wielką machinę, którą Pan Bóg ku pożytku a zachowaniu w dobrej mierze wszytkich rzeczy stworzył, i możeż być co cudniejszego? Niebo okrągłe, ozdobione tak wielem jasnych pochodni, w pośrodku ziemia, żywioły ogarniona i niczym nie podparta stoi, słońce, które obchodząc ten krąg wszytko oświeca, zimie do najniższego na niebie znaku schodzi, a zaś znienagła odchodzi, a przychodzi lecie ku najwyższemu znakowi.
Nuż miesiąc ten bierze od słońca światłość podług tego, jako blisko od niego, abo daleko chodzi, i drugie pięć gwiazd, s których każda inaczej a inaczej postępując tenże bieg w krąg nieba odprawuje, to te wszytki rzeczy, jako s swej zamierzonej miary nigdy nie wychodzą (bo gdzieby sie co namniej odmieniło, nietelko by dobre nasze zginęło, ale świat bez pochyby upaść by musiał), tak też zasię mają taką piękność w sobie i ozdobę, iż rozum człowieczy nic piękniejszego wymyślić sobie nie może.
Podźmyż do wyobrażenia naszego, bo człowiek może być nazwań małym światem; cokolwiek ma w sobie, wszytko w nim jest mądrze uczyniono, a pewnie nie przygodnie tak sam stanął, abowiem najmniejszy członek jego, najcieńsza żyłka, najliższa kosteczka jest mu potrzebna. A ten kształt wszytek człowieczy przedsię jest barzo piękny, i niewiem jeśli pożytek więtszy, czyli ozdoba ciału jest ze wszytkich tych członków, których używamy, toż sie też i o inych źwirzętach powiedzieć może. Owo pierze u ptaków, liście i roszczki na drzewie, co natura dała obojgu temu ku potrzebie i zachowaniu swojej istności, a wdy i to ma wielką cudność w sobie. Ale nie patrzmy na przyrodzenie, patrzmy na to, co człowiek rozumem a ręką urobi. W okręcie, a co jest potrzebniejszego, jako maszty, jako żagle, jako powrozy, co to trzymają? a wdy te rzeczy mają tyle ozdoby w sobie, iż kto na to patrzy, mnima, aby tak wiele dla pożytku, jako dla napasienia oczu to było uczyniono. Filary kształtowne trzymają na sobie w kościelech wysokie sklepy, i nie mniejsza s tego jest oczom uciecha, niż pożytek kościołowi. Kiedy naprzód ludzie budować poczęli, wywiedli na domiech wysokie dachy, nie dla tego, aby sie dom zdał ozdobniejszy, ale iżby łatwiej deszczowa woda ściekać mogła, a dach sie nie kaził, a wszakoż ku temu pożytkowi wnet i ozdoba przystąpiła, tak, iż owe dachy, co je włoskiemi zową, a nie są, i stoją by kominy, abo studnie nie pokryte, nigdy tej piękności, tego kształtu, ani pożytku niemają, bo ogniowi czym inym, a nie tym oszpaceniem zabieżeć by sie mogło. A tak piękność wszędzie tam ma miejsce, gdzie ma być co dobrego, i dla tego odtąd więc zawdy chwalić poczynamy, mówiąc: piękny dzień, piękne niebo, piękna ziemia, piękna rzeka, piękny kraj, piękny las, piękna łąka, piękny sad, piękne drzewo, piękne miasto, piękny kościół, piękny dom, piękny poczet, piękne wojsko i dalej. Owa sie każda rzecz pięknością zdobi, i jest, jakom pirwej powiedział, nie oddzielona od dobroci, zwłaszcza w człowieczym ciele. Bo takowej cudności ina przyczyna nie jest jedno piękność duszna, a taż jest istotną dobrocią. Bo dusza mając cząstkę jedne prawdziwej cudności, to jest tej, która od Boga płynie, roświeca i czyni każdą rzecz piękną, której sie jedno dotknie, zwłaszcza, jeśli ciało to, w którym mieszka, nie jest s tak grubej a podłej materyej, iżby dusza na nim wyrazić swego wzoru niemogła. Przeto cudność jest znak zwycięstwa dusznego, jako owa chorągiew, co ją wytkną z wieże po wzięciu miasta, bo przez takową cudność, jako przez chorągiew, już dusza daje znać, iż opanowała ciało, a swoją światłością jasne uczyniła cielesne ciemności. Niechajże tego żaden nie mówi, aby piękność białegłowy harde czynić miała; ani też tego białymgłowam pięknym przy czy taj my, co walk, co mordów na świecie było, bo tym nie one krzywy, ale przeklęte żądze mężczyznskie. I toć sie podobno trefić może, iż piękna wystąpi s kresu, lecz do takowej rospusty pewnie jej piękność nie powiedzie, i owszem snadź odwodzić ją, a ku cnocie, ku przystojeństwu przywodzić będzie, a to za tą spółką a towarzystwem, które ma piękność z dobrocią. Ale wiecie w. m. co niewstydliwe czyni białegłowy? naprzód złe wychowanie, potym ustawiczna prośba mężczyznska, więc zdrada, nuż dary, ubóstwo, nadzieja, na ostatek bojaźń i tysiąc inych rzeczy, które podczas i jedne święcicę ze stateczności zwiodą.
Takoweż też abo tym podobne przyczyny mogą być, kiedy sie owo piękny a niecnotliwy mężczyzna trefi.
Tu pan Wapowski rzekł: Jeśli to prawda, co wczora, pan Bojarnowski powiedział, tedy bezwątpienia cudne białegłowy powścięgliwsze są niż żadne.
A com ja powiedział ? - rzekł pan Bojanowski.
Odpowiedział pan Wapowski: Jeśli dobrze pomnię, powiedziałeś w. m., iż te białegłowy, które bywają proszone, nigdy na prośbę nie czynią, a te, których nikt nie prosi, same zasię proszą. Otóż, iż piękne białegłowy zawdy na sie pokusy mają, a żadnych nikt ni ocz nie prosi, zawdy tedy piękne odmawiać zwykły, i za tym to idzie, iż muszą te być cnotliwsze, niż żadne, których, kiedy nikt nie prosi, same aby nie prosiły, strzymać sie nie mogą.
Rośmiał sie temu pan Kryski i rzekł: Na to niemasz odpowiedzi; a zatym tego dołożył: Bywa też i to częstokroć, iż jako ine smysły nasze, tak i wzrok sie obłądza a myli, mnimając, aby to było cudne, co cudne nie jest, bo iż druga białagłowa będzie miała niespokojne oko, obyczaje pieszczone, a twarz, w której, jako w źwierciedle widzieć będzie pustotę, wiele takich ludzi najdzie, którzy upodobawszy ono sobie, i rozumiejąc s takich postępków, iżby niemiało być próżne ich staranie, nazową to wnet pięknością, ano będzie przezwstyd jakiś obarwiony, nigdy niegodny tego świętego przezwiska piękności.
Gdy to pan Kryski wymówił, zamilkł, a wszytcy hnet jęli go nagrzewać, aby dalej o tej miłości rzecz prowadził, i o tym, jako prawdziwie kto ma użyć piękności.
Owa nakoniec pan Kryski powiedział: Mnie sie zda, iżem dosyć jaśnie pokazał, że starzy z więtszą pociechą niż młodzi miłować mogą, a to było moje przedsięwzięcie, a przeto nie zda mi się, abym miał głębiej w to wkraczać.
Na to rzekł pan Myszkowski: Lepiejeś to w. m. pokazał, jako wiele złego młodzi ludzie w miłości cirpią, niż to, jako wiele dobrego s niej starzy mieć mogą, boś ich w. m. jeszcze nie nauczył, co za drogi trzymać sie w tej swej miłości mają, jednoś w. m. to powiedział, aby sie rozumem sprawowali, gdzie drudzy ludzie mają to sobie za rzecz niepodobna, aby w miłości miał miesce rozum.
Pan Kryski przedsię szukał tej drogi, jakoby mógł być już prażen tej pracy, a dalej nie mówić, aż j. m. pan Lubelski kazał, a wszytcy mi jęli prosić, toż dopiero znowu począł w te słowa:
Nader by był nieszczęśliwy rodzaj ludzki, kiedyby dusza nasza, która sie miłości prędziuchno chyci, niemiała sie czym inym ucieszyć, jedno tym, czym sie cieszą nieme źwirzęta; ale ona ma coś ślachetniejszego, a zwłasniego swego, ku czemu ciągnąć to swe zapalenie może. Przeto gdyż sie już tak w. miłościam upodobało, niechcę sie zbraniać o tak zacnej rzeczy mówić, a iż sie czuję być niegodnym, abych o świętych tajemnicach miłości rosprawiał, proszę onej samej, żeby i umysł i serce i język mój tak sprawowała, jakobym ja pokazać mógł temu osobnemu Dworzaninowi iną miłość, niż tę, w której sie chasa kocha, bo go tamta więtszym niż jest uczynić, i ku poznaniu onej niewymownej niebieskiej piękności przywieść może.
Ku temu tedy idąc, tak powiedam, iż ponieważ przyrodzenie człowiecze w młodych leciech smysłom tak barzo hołduje, pozwolić sie to Dworzaninowi może, aby póki młod, miłował tak, jako drudzy, ale do lat przyszedszy, jeśli mu sie kiedy miłość w serce wkradnie, w ten czas już musi być dobrze ostrożniejszym, aby sam siebie oszukać niemógł, kładąc sobie powróz na szyję, a chytając sie za te rzeczy, które rzkomo smakują, ano są żółcią zaprawione, bo ktokolwiek z ludzi na to więc patrzy, młodego człowieka rychlej pożałuje, niż pogani, ale starego rychlej każdy pogani, niż pożałuje. A przeto, kiedy sie temu potahłemu Dworzaninowi na piękna a wdzięczną twarz weźrzeć przytrefi, ktemu, iż przy takowej twarzy będą uczciwe obyczaje, ślacheckie postępki i jakieś podobieństwo jednego ku drugiemu przyrodzenia, co on, jako w miłości biegły, będzie mógł łatwie poznać, hnet skoro to obaczy, iż oczy jego chytają sie za one piękność twarzy, a nie mogąc samej twarzy, iż contrafet jej do serca niosą, a dusza imie sie onemu obrazowi z lubością przypatrować, i pocznie czuć n siebie nowego gościa, któremu dziwnie będąc rada, wszytka sie wzruszy i zagrzeje; więc gdy wzrok chciwym a ustawicznym strzelaniem na upodobane ciało, co dalej, to więcej drew na ogień kłaść pocznie; tam on zaraz s przodku o prędkie lekarstwo musi sie s pilnością starać, a obudzić w sobie rozum, i tym umocnić a ugruntować serce; a zasię tak wszytki drogi smysłom zamknąć i chciwościam, aby ani gwałtem, ani przez zdradę wniść do serca mogły. Więc jeśli sie płomień udusi, tedy i niebespieczeństwo zginie. Lecz jeśli płomień nie zgaśnie, i owszem sie zarzyć imie, w ten czas Dworzanin ma to umyślić i ostatecznie wziąć przed się, aby w lewo nie zachodził, a sprośnej miłości nie naśladował, ale iżby sie prawej drogi, która do nieba wiedzie, trzymał, i tą aby szedł, rozum swój wziąwszy za wodza. Naprzód tedy niechaj w to weźrzy, iż to ciało, w którym piękność widzi, nie jest przyczyną ani początkiem onej cudności, i owszem piękność (biorąc ją same), iż nie ma ciała, a jest (jakom to pirwej powiedział) promieniem od Boga, wiele tym traci, kiedy sie złączy s tą rzeczą, której skażenie panuje, jako jest ciało nasze; abowiem piękność tym więcej ma w sobie doskonałości, im sie mniej z widomemi rzeczami wiąże; a kiedy nie ma z niczym spółki, jedno sama jest w swej istności, to dopiero jest prawie doskonałości zupełnej. A tak jako niemoże nikt słuchać nosem, ani woniać uchem, tak też niemoże żaden użyć cudności, ani uczynić dosyć chęci tej, którą piękność w umyśle człowieczym ożywia, dotknieniem, ale telko temi smysły, które do uznania piękności należą, a myślą, która na piękność duszną patrzy. Przydzie tedy odłączyć piękność od wszelakiej sprosności ślepego smysłu, a użyć onej oczyma, uszyma i myślą, oczyma na udatny wzrost, na kształtowne członki, na piękną a miłą twarz, na luby śmiech, a uczciwe obyczaje patrząc; uszyma wdzięcznego głosu a przyjemnych słów słuchając; a myślą, uznawając ślachetność dusze onej, która, tak piękne ciało sprawuje. To tym jako najroskoszniejszym pokarmem nasyci sie dusza, przez sprawę dwu smysłów, co w sobie mało cielesności mają, a są temi sługami, którzy wszytko donoszą do rozumu; gdzie za taką pociechą pewnie już nie będzie potrzeba s chciwością wylatać a pragnąć po upodobanym ciele tego, co nie przystoi.
Jeszcze też tego dołożę, aby dworzanin tę białągłowę, którą sobie upodoba, miał w wielkiej czci i powadze, o dobre o jej aby sie pilniej starał, niż o swe własne, jako o tej, która już droższa u niego, niż on sam u siebie być ma; i niemniej niż piękność ciała, aby umysł jej, cnotami ozdobiony, miłował, strzegąc tego, żeby w co nieprzystojnego nie zaszła, a wiodąc one zawdy bacznym upominaniem ku skromności, ku wierności, ku wstydu a uczciwości, iżby ni o czym inym jedno o cnocie a przystojności myślić, a jaśnie i bespiecznie każdą rzecz czynić mogła. Siejąc tedy tak piękne ziarno, wznidze nadobne zboże, obyczajów i postępków upodobanego człowieka, czego dworzanin używie z wielką swą uciechą, bo wnet s tego stanie sie miłym jej sercu, i to wszytko mieć musi, co poczciwa białagłowa dać może; a już ona tak wiele tego pragnąć będzie, aby mu sie we wszytkim zachowała i była powolną, jako tego, aby ją on zawdy miłował, Jedno chcenie rzeczy poczciwych, jedno niechcenie rzeczy obrzydłych u obojga będzie; a zatym przyda ku onemu błogosławieństwa, którego wiele ludzi pragnie, a mało ich, którzyby kiedy kniemu przyszli.
Zatym pan Dersniak powiedział: Słuchając ja w. m., panie Kryski, nadziewałem się, iżeś w. m. tę swą białągłowę miał stworzyć ludzcejszą a troszkę łaskawszą Dworzaninowi, niż pan Kostka swoje uczynił, ale widzę, żeście w. m. obadwa podobni owym panom assesorom, którzy więc pod czas przeciwko swoim powinowatym skazują, aby je za sprawiedliwe a mądre ludzie mieli.
Odpowiedział pan Kryski: Iście ja tego chcę, żeby ta pani dobrze była łaskawsza Dworzaninowi nie młodemu, niż jest tam ta pana Kostczyna Dworzaninowi młodemu. I widzi mi sie, że to słusznie bo Dworzanin leciwy nie będzie pożądał, jedno rzeczy uczciwych, których jemu białagłowa pozwolić wszytkich bez naszczerbienia poczciwości swej może; ale pana Kostczyna pani nic będąc tak pewna skromności, powścięgliwości i wstydu młodego, musi mu jednych rzeczy pozwolić, a drugich nic, gdzie Dworzanin leciwy, któremu nic nigdy nie odmówią, daleko jest w tym szczęśliwszy. Jako i owo, obłapi poczciwą białągłowę ten, kto ma sam żonę, nie broni mu sie, iż wie, że takowy nic nieprzystojnego nie myśli, a temu, kto niema żony, i ręki czasem chyba na witanie nie poda, obawiając sie, aby jej to osławy u ludzi, a u tegoż samego mnimania złego nie niosło. A stąd w. m. poznać możecie, iż miłość ta, o której ja powiedam, siła ma przed tą miłością, w której żądze cielesne panują. Ale gdyżeście mie w. m. na to wyciągnęli, a począłem miłość szczęśliwą Dworzaninowi nie młodemu pokazować, chcę go wdy troszkę dalej zaprowadzić, aby na tak niebespiecznym miejscu nie stał, bo to przed sie biorę, iż dusza, w której jest wola człowiecza w ręku, barzo hołduje (jakom to i pirwej powiedział) smysłom, a chociaż rozum obiera to, co dobre, i znając, że ta piękność, którą widzi, nie s ciała wynika, hamuje więc żądze nieuczciwe; a wszakoż ustawiczne patrzanie na tę cudność częstokroć nicuje rozsądek a baczenie człowiecze, a by nic gorszego nie było, tedy to samo kiedy człowiek osobno jest od tego, kogo miłuje, wielką mu ciężkość a trapienie przynosi, jako zasię bytność niewymówioną pociechę i roskosz. Przeto, aby Dworzanin od tej napaści był co najdalej, a mógł użyć piękności bez wszelkiego serdecznego bólu, potrzeba tego, aby uważył u siebie, iż piękność a ciało są rożne rzeczy, a iż są rożne, więc tę chęć, którą będzie miał ku upodobanemu ciału, niechaj za pomocą rozumu odejmie od ciała, a przyłoży ją ku samej szczyrej piękności, formując onę w swej głowic tak bez ciała, jako z nieba od Boga pochodzi. I dopiero w takiej piękności niechaj sie kocha, tej niechaj sie jego serce rozmiłuje, i w pośrodku u siebie da jej gospodę, aby tam ustawicznie mieszkając, nietelko na wieczność, ale ani na chwilę nigdy zginąć nie mogła. A to kiedy będzie, tedy ten Dworzanin nie młody nie uczuje żadnej gorzkości, ani ciężkości serdecznej, jaką młodzi ludzie niemal zawdy czują, jako jest niewiara, gniew, podeźrzenie, bojaźń, desperacya i ine zapalczywe skutki wścieczeniu podobnej które wielekroć przywodzą ludzie ktemu, iż drugi nietelko targnie sie ręką na tę białagłowę, którą umiłował, ale i siebie sam o śmierć przyprawi.
Gdzie przyspiałe lata i takowa miłość samej cudności nigdy na ten błąd a zamieszanie głowy nie powiedzie, ani Dworzaninowi do tego przydzie, aby on przezprawie czynić mężowi, ojcu, bratu abo przyjaciołom tej, którą kiedy umiłuje, takież i one sarnę o złą sławę przyprawić miał, też i tego nie będzie potrzebował, aby mógł pohamować język, oko, żeby sie wydało, jako to więc drugiemu z wielką prac a ciężkością przychodzi, gdy miłość pokryć chce. Teskność tez owa, którą miewa człowiek z odjechania od miłej od swej, nigdy nań nie przypadnie, abowiem miłą swą, to jest piękność one w sercu jako drogi skarb zamknioną wszędzie, gdzie sie obróci, poniesie s sobą, a jeszcze ją może (ze wszytkich cudnych ciał co piękniejsze sztuki biorąc) dobrze cudniejszą w swej głowie stworzyć i uformować, niż w rzeczy będzie. Ale ten wszytek pożytek aczkolwiek jest wielki, wszakoż s tym pożytkiem, jaki teraz pokażę, nigdy nie porówna, którego będzieli chciał Dworzanin dojść, musi s tych opłotków wyniść (gdyż to jest jako przywiązanym być do jednej telko rzeczy) a od obaczania cudności w jednym ciele postąpić do obaczania cudności we wszytkich na świecie rzeczach, i stąd dopiero przyść do onej jedynej, istotnej, a najwyższej, od której wszytki piękności swą piękność biorą, a zatym już nie cudności upodobanej, ale cudności nieogarnionej, która wszytkiemu światu świeci, niechaj sie rozmiłuje, do tej wszytkę myśl i serce niechaj przyłoży, na tę same niechaj patrzy, nie oczyma cielesnemi, bo te na niebieską światłość patrzyć nie mogą, lecz oczyma dusznemi; gdzie potym dusza zapaliwszy sie miłością piękności Bożej z Anioły sie zbraci, a nietelko już smysłów odstąpi, ale i bystrość rozumu mało będzie potrzebowała, jako ta, której wszytki rzeczy skryte widome a jasne będą, co przed tym (zakażone cielesnemi ciemnościami oczy mając) pod zasłoną a jako we śnie widziała. Jeśliż tedy ta piękność, którą oczyma śmiertelnemi tu na ludziech widamy (która ani tego przyrównania doszła, jakie jest świece do słońca, ale jest prosto cień jakiś piękności) zapala serca nasze i przynosi taką uciechę, iż więc drugi nic nadto milszego nie ma, cóż tam ta niebieska, na którą patrząc Aniołowie są błogosławieni ? możeż być przyjemniejsza miłość, milszy płomień nad ten, który sie z widzenia najwyższej piękności rodzi ? Wiem pewnie, iż, jako tej piękności żaden rozum ogarnąć, żaden język wysłowić nie może, tak też ani roskoszy, którą te szczęśliwe dusze mają, co ku widzeniu onej do nieba przyszły, nikt wypowiedzieć nie umie. Abowiem ta piękność początkiem jest i studnią, s której wszytcy czerpają, a jej przedsię ani ubywa, ani przybywa, ale w swej mierze ustawicznie stojąc wszytkim na świecie pięknym rzeczam swej piękności użycza, bo przez sie piękności mieć by nie mogły, jako ta niebieska piękność przez sie sama i od siebie piękność ma nieprzyrównaną, wieczną, szczyrą, a nie odmienną. Taż to jest piękność od najwyższej dobroci nie oddzielona, która swą światłością wzywa i ciągnie ku sobie wszytki rzeczy. Ta daje Aniołom istność, ludziom rozum, źwirzętom smysły, ziołom moc, kamieniom własność. Ta wzbudza umysł nasz, a budzeniem lubość czyni, i stąd gwałtowną miłością zapala. Więc ta miłość tym wyższa i szczęśliwsza jest, niż ina, im ślachetniejsza to rzecz jest, która one w nas zaczyna. A przeto, jako ogień ten widomy odgania od złota plugawość i ono na wybór dobre czyni, tak ten ogień niewidomy a święty sprosności duszne, i to, co w nich jest śmiertelnego, wypala i gubi, a ożywia to wszytko, co byli smysłowie umorzyli i podeptali.
Tenżeć to jest on stos drew, na którym Herkules, jako poetowie piszą, na górze Oeta zgorzał, a przez takie zgorzenie policzon jest miedzy nieśmiertelnymi.
Tenże też to jest kierz on ognisty Mojżeszow, one rozdzielne języki jakoby ogień, i wóz pałający Eliaszow, który łaski i błogosławieństwa przysparza duszam tych ludzi, którzy są tego godni, aby gi widzieli na ten czas, kiedy ziemskie ciemności na zad zostawując do nieba leci.
Obróćmyż tedy myśli wszytki i siły duszne nasze ku tej najświętszej światłości, która nam drogę do nieba pokazuje, a za tą (zwlekszy s siebie żądze i chciwości cielesne, w któreśmy sie tu na ziemi oblekli) po tej drabinie, która na spodnim szczeblu ma cień jakiś piękności, idźmy aż do onego najwyższego gmachu, gdzie niebieska, pożądana a istotna piękność mieszka, która w tajemnym zamknieniu u Boga najwyższego jest dla tego, iżby telko święte oczy patrzać na nie mogły. A tu dopiero ostatni i błogosławiony kres i koniec najdziem naszym żądościam. Tu odpoczynie każdy s prac ziemskich. Tu wytchnie z nędz, w których opływa człowieczy żywot. Tu sie uleczą cielesne choroby. Tu będzie najpewniejszy port nam wszytkim, którzy na świecie, jako na rozgniewanym a niebespiecznym morzu mieszkamy. Ale któż może miłość niebieską tę, która s piękności, z dobroci, z mądrości boskiej sie wznieca, doskonale chwalić? Ona wszytki części świata spaja; ona przyczyną jest, iż niebieska zwierzchność ziemską sprawuje; ona odwraca umysły ludzkie od bezeceństwa, a przywraca je Bogu, jako tej studni, s której wyszły; ona żywioły jednoczy, naturę spasabia k temu, iż wypuszcza wszytko s siebie, i zachowuje każdy rodzaj w istności swojej; ona rzeczy rosproszone zgromadza; niedoskonałym doskonałość, ziemi owoc, morzu uspokojenie, niebu światłość ożywiającą daje; z niesprzyjaźliwych sobie rzeczy sprzyjaźliwe, a z niepodobnych do siebie podobne czyni. Ona jest matką roskoszy, pokoju, cichości, dobrotliwości, a wielkim nieprzyjacielem nieludzkości i obrzydłej gnuśności. Owa jest i początkiem i końcem wszytkiego dobrego.
Skoro tego pan Kryski domówił, powiedział pan Lubelski:
Zaprawdę, jeśli Dworzanin niemłody będzie mógł iść tą drogą, którąś mu w. m., panie Kryski, pokazał, dobrze celuje Dworzanina młodego.
Ku temu rzekł pan Bojanowski: Wątpię ja, aby kto nalazł sie taki.
Dołożył pan Dersniak: Mężczyzna trudno, a białagłowa żadną miarą sie nie najdzie.
Na to pan Myszkowski powiedział: Wdy w. m., panie Dersniaku, pana Bojanowskiego wydać niechcesz, abyś niemiał białymgłowam podnoskow dawać, a one wszelakim sposobem krzywdzić.
Odpowiedział pan Dersniak: Niemasz tu krzywdy żadnej, iż powiedam, że białegłowy nie są tak wolne od cielesnych pokus, ani sie w contemplatiej tak obierają (czego do niebieskiej miłości potrzeba) jako mężczyźni; a tego tak dowodzę, iż w piśmie nigdzie niemasz zmienki o takowej ich miłości, a o mężczyznskiej takiej miłości czytamy, bo Plato, Socrates, Plotinus i inych wiele tak miłowali. I to rzecz pewna, iż żadna ina rzecz świętego Pawła do trzeciego nieba nie wtargnęła, jedno takoważ miłość.
Ozwał sie pan Kostka hnet temi słowy: I białegłowy nic w tym nie będą mężczyzn podlejsze, bo i Socrates sam wyznawa, iż wszytki tajemnice, które wiedział około tej niebieskiej miłości, białagłowa ma je, na imię Diotima, objawiła, a onego nie pomnisz W. M., panie Dersniaku, iż świętej Maryej Magdalenie dla tego wiele grzechów odpuszczono, iż wieldze miłowała.
A co takich było Maryj, które (jakom wczora o tym szyrzej mówił) dla Pana Krystusa okrutnych mąk, srogiej a straszliwej śmierci nic sie nie bały; a jeszcze ktemu nie były stare, ale młodziuczkie, w jakich leciech pan Kryski Dworzaninowi sprosta miłować dozwala.
Na to pan Dersniak chciał odpowiedzieć, ale J. M. pan Lubelski uprzedził mówiąc: Niechaj tego pan Kryski sędzią będzie, jeśli białegłowy tak, jako mężczyźni anielską miłością miłować mogą. Jedno że już dziś niemasz s to czasu, bo ksiądz Biskup do wieczerzaj gotować kazał, przeto do jutra tą władzą, którą ja mam, sąd ten odkładam. Co gdy sie wszytkim podobało, zaraz powstawszy, jedni do Jego Miłości księdza Biskupa, drudzy do ogroda na przechadzkę poszli.
KONIEC DWORZANINA.