Dziedzictwo (Mniszkówna, 1930)/1. sierpnia

<<< Dane tekstu >>>
Autor Helena Mniszek
Tytuł Dziedzictwo
Wydawca Wielkopolska Księgarnia Nakładowa Karola Rzepeckiego
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Rob. Chrześc. S.A.
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
1. sierpnia.

Dziś w wilję mego wyjazdu chodziliśmy z ojcem długo po parku. Noc lipcowa rozsnuła wszystkie czary, zapach lip miodowy wnikał w nerwy i krew, odurzał. Z pól dochodziło wołanie derkacza, monotonne i miłe, jako odgłos lata i wsi. Pachniały kwiaty i one może nasunęły memu ojcu roje wspomnień odległych, gdy z matką moją spędzali pierwsze swoje lata po ślubie w Uchaniach.
Wreszcie ojciec rzekł:
— Pragnę dla ciebie, Romek, takiego cudu szczęścia, jakiego myśmy doznali. Ja to już uważałem za nagrodę po cierpieniach ojca Marcelego i jego żony, mojej matki. Pochodziła ona z mieszczan, tak, lecz posiadała duszę magnacką, królewską. Czemże wyższem był od niej ten rodowy szlachcic, potentat skoligacony z pierwszemi rodami w Polsce, który wydziedziczył syna swego za jego miłość gorącą... Czyż godną była jej stopy ta kobieta, rodowa szlachcianka, która pozwoliła na krzywdę brata i dla własnej chciwości pozbawiła go rodzinnego dachu nad głową? Smutne, bezecne pseudo-tradycje! Dopóki takie tylko tradycje i zapatrywania będą pokutowały w naszych stosunkach, nie dojdziemy nigdy do szczytu kultury. Za mało cenimy głębiny duchowe, zanadto dużo przywiązujemy wagi do wszelkich atutów powierzchownych. Zbyt głośne i wyraźne hołdy składamy materjalizmowi, tej hydrze ludzkości. Wszystko dla dogodzenia swej ambicji i kieszeni.
Zwrócił się do mnie i rzekł innym tonem, serdecznie:
— W zasadzie rozumiem cię zupełnie i cenię, że mając takie trzy problemy jednocześnie do rozwiązania, jak miłość dla Tereni, Krąż i ów obowiązek sumienia, nałożony ci przez tego pokutnika, wybierasz najpierw Terenię. Lecz nie zaniedbuj i spowiedzi Halmozena. To jest kwestja bardzo trudna i zawiła, jednakże nie można jej zasypywać w popiele, tembardziej, że to sprawa cudza, a powierzona tobie, być może jakąś tajemną dla nas wolą Opatrzności. Szczególne jest to, że ta spowiedź tak się łączy z odkryciem całej prawdy o istniejącym testamencie. Prześladuje mnie myśl, że ten ksiądz Halmozen będzie w jakimś związku z twoją przyszłością, jak jest w związku z Krążem, bo jednak to ty właśnie odnalazłeś tę spowiedź i ty siłą rzeczy stajesz się testatorem pokutnika.
Ojciec oparty na mojem ramieniu, zapatrzył się w gwiazdy. Miał w twarzy, pięknej jeszcze, ten wyraz, który lubię u niego wyjątkowo. Wtedy zdaje mi się, że, będąc jego synem, jestem naprawdę coś wart, przynajmniej więcej, niż mi się zdaje.
Po chwili zadumany ojciec mówił dalej:
— Niezbadane są wyroki Boskie, ani ludzkie losy nie ogarnięte przez ludzi. Choćby Krąż! Czterysta lat z górą należał do Pobogów... a teraz, czy wiesz, co przeczuwam?... Oto, że Gabrjel będzie ostatnim Zatorzeckim, który dzierży nasze dziedzictwo.
Nagle uśmiechnął się wesoło i, ścisnąwszy mi rękę, wskazał na niebo.
— Ot, tak mi mówią te gwiazdy, chłopcze mój drogi. Nie chcę cię ani popychać do żadnych kroków w tej sprawie, broń Boże, ani cię sugestjonować temi myślami. Nazwisko Zatorzeckich było w rodzinie naszej ciężkim kamieniem. było na indeksie, choćby dla tego, by nie pobudzało do rodzenia się niechęci, zawiści, buntu w duszach naszych... Teraz rzecz inny przybrała obrót i... kto wie, może ty, Romek, jesteś tym, którego los czyni objektem sprawiedliwości Boga. Może na tobie się zakończy krzywda Pobogów... W każdym razie sprawa Halmozena jest bezsprzecznie dla ciebie najpierwszą, bo to kwestja sumienia i ufności położonej w tobie.
Odczułem ojca i rozumiem go, lecz dla mnie najpilniejszą sprawą i najświętszą jest... Terenia i nikt mnie nie przekona, by mogło być inaczej...
Odpisałem Korejwie i Krzepie, że przyjechać obecnie nie mogę, lecz że ich jeszcze kiedy odwiedzę. Powodowany jakiemś chwilowem wrażeniem, napisałem również do babki Gundzi kilka słów serdecznych, gdyż pomimo wszelkich posądzań mam dla niej sentyment szczególny. Do Gabrjela naprzykład nie mógłbym napisać bez zadania sobie gwałtu. Lubię go nawet czasami, często mnie drażni, często bawi, ale nic mnie do niego nie przywiązuje, a wszystko odsuwa, prócz jego cudownej muzyki, która zresztą tak do niego pasuje, jak naprzykład kwiat do szkieletu... Weroninka robi mu sceny. Hm!.... może to nareszcie otworzy mu oczy na jej wartość właściwą i Krąż ocaleje od Ślazów...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Helena Mniszek.