Edward Abramowski 1868—1918/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Edward Abramowski 1868—1918 |
Pochodzenie | Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej |
Wydawca | Związek Polskich Stowarzyszeń Spożywców |
Data wyd. | 1924 |
Druk | R. Olesiński, W. Merkel i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Inne | Cały tekst Cały tom I |
Indeks stron |
Wojna zaskoczyła Abramowskiego w Warszawie, w okresie gorączkowej, twórczej pracy. Wykończył właśnie i wydał „Źródła podświadomości“, przygotowuje wydanie francuskie tej pracy, pracuje intensywnie nad rozwinięciem swych teoryj psychologicznych, prowadzi badania doświadczalne w Instytucie i wydaje „Prace z psychologii doświadczalnej“, (w czasie wojny ukazuje się t. III i przygotowuje t. IV (nie ukazał się), zawierające prace własne lub najbliższych jego współpracowników, wreszcie wydaje „Przyczynek do psychologji myślenia logicznego“, (pierwotny tytuł: Uwagi do psychologji logiki), nową rzecz tyczącą teorji poznania. Słowem, pracuje z niesłabnącą intensywnością nad psychologją. Stan jego zdrowia był już wciąż krytyczny. W r. 1915 w styczniu przechodzi nader ciężkie zapalenie płuc. Zdawało się, że już wówczas nie przetrwa choroby tak ciężkiej. Od tego czasu z niewielkiemi przerwami wciąż choruje. Męczy się i znosi z niezwykłem stoicyzmem cierpienia, stany silnie gorączkowe, osłabienie i wyczerpanie.
Podczas choroby nigdy mimo to nie przerywał zajęć. Założony zeszytami wciąż pisał, notował, dokonywał obserwacyj. Prace jego, pomieszczone w wydawnictwie pracowni psychologji doświadczalnej, w ten sposób były pisane. Również „Metafizyka“ głównie jest opracowywana w łóżku. Uważnie bada i analizuje własne stany. Z tych czasów zostały notatki — coś jakby wycinki z nienapisanego pamiętnika: Obserwacje nad sobą samym, nad zgorączkowanym, zmęczonym i skołatanym swym mózgiem. Notatki te, mają wielką obrazowość, wielką bezpośredniość, są najlepszą tych czasów autobiografją.
Po utworzeniu uniwersytetu warszawskiego w r. 1915 powołany zostaje Abramowski na katedrę psychologji i w tej roli prowadzi przez 2 lata wykłady i pracownię. Oprócz psychologji wykłada „O badaniu typów indywidualnych“. Wykłady jego pociągają liczne audytorjum swoją oryginalnością i nowością. Abramowski nie był dobrym pedagogiem w wulgarnym pojęciu. Nie był dość systematyczny w wykładach, nie zawsze dawał obraz poglądów, panujących w nauce o danym przedmiocie — słowem nie używał całego tego aparatu naukowego, z którego pomocą wprowadza się studenta w krąg zagadnień bieżących danej nauki. Pochłonięty swemi ideami i myślami o nich tylko mówił, zapominając często o przygotowaniu słuchaczy. — Mimo to wykłady jego posiadały niezwykły czar i urok. Wszystko w nich było nieznane i nowe, rewelacyjne, bo najbardziej banalne i znane teorje, oświetlane przez niego, nabierały nowych kształtów. Abramowski do wykładów swoich starannie i pracowicie się przygotowywał — kreślił plan, formułował sobie najważniejsze myśli, ale mimo to, zazwyczaj improwizował. Kto widział Abramowskiego na katedrze nie zapomni nigdy jego wyniosłego czoła, niepospolitego bladego oblicza, zmęczonej twarzy, pijącego czarną kawę, wykładającego z początku z trudem, zająkliwie, powtarzającego się, a gdy stopniowo zaczynał się zapalać, rozgrzewać, fascynował łatwością i płynnością wymowy, doborem argumentów, niezwykłych ujęć, olśniewał wiedzą i strukturą myśli, powiązaniem ich dziwnym w nieskończenie wielki systemat. Widać było natężoną pracę umysłu i woli nad słabą kompleksją cielesną. Przykuwał wtedy wszystkich, porywał i pociągał za sobą. Abramowski miał niezwykły dar uczenia ludzi pracować, zapładniania ich myśli. To też zły ten pedagog był najlepszym nauczycielem, był żywym przykładem twórczej pracy. Sam wciąż żyjący „agnozję twórczą“, umiał stany swoje uczuciowe przekazywać innym. To też w krótkiej swej karjerze uniwersyteckiej zdołał Abramowski stworzyć atmosferę badawczo-naukową, i gdyby dłuższą była ta działalność niewątpliwie powstaćby mogła z niej cała szkoła. Dar ten dawniej ujawniał się w jednaniu zwolenników w działalności społecznej.
Twórca i teoretyk nawskroś oryginalny, który nawet gdy brał idee od kogoś, nie brał ich nigdy mechanicznie, lecz jednoczył z całokształtem swych myśli — działał na młodzież niezwykle silnie.
Ogromne dydaktyczne znaczenie miało prowadzenie przez Abramowskiego seminarjum psychologicznego i prace doświadczalne studentów. Blizkość współżycia z profesorem, zawsze posiadającym czas na wysłuchanie i omówienie prac, wciągające w atmosferę badań oddziaływać musiało szczególniej silnie. Swojemi badaniami, umiejętnością spojrzenia na każdą rzecz z odrębnego, własnego stanowiska, umiał rozniecać zapał, budzić kult dla nauki, samodzielności myślenia i badania. Powstają też w tym czasie kółka społeczne młodzieży uniwersyteckiej, która licznie garnie się do Abramowskiego. Nie żałuje on swego czasu, poświęcając im dni całe, a pisując nocą.
Obok wykładów uniwersyteckich, które były usystematyzowaniem badań dokonanych, rozpoczyna w r. 1917 Abramowski cykl publicznych wykładów o paradoksalnie brzmiącym tytule: Metafizyka doświadczalna. Jest to przedmiot, nad którym głównie pracował przez ostatnie 2—3 lata swego życia — testament jego duchowy i naukowy. Wypowiada tam swój własny system filozoficzny, jako syntezę pracy życia, usiłuje rozwiązać zagadkę bytu. Przecież często mawiał do otoczenia, że nie umrze, dopóki nie dowie się, czem jest życie pozagrobowe.
W ciągu ostatnich lat znów zajął się żywo metapsychiką. Zainteresowania te wykazywał oddawna były one integralną częścią jego dociekań psychologicznych — szczególniej interesował się spirytyzmem. Zajmował się i obserwował osoby doznające szczególnych stanów jasnowidzenia, telepatji — widywał się z cadykami, którzy ze swej strony chcieli go poznać, od których dowiadywał się o tajemnicach praktyk religijnych żydowskich. Z jego też inicjatywy powstaje przy instytucie Sekcja metapsychiczna, w której Abramowski wygłaszał referaty.
Największą troską ostatnich miesięcy i dni życia jego była obawa o byt i istnienie Instytutu Psychologicznego. Dodać trzeba, że pod względem warunków materjalnych był okres wojenny niezmiernie ciężki dla Abramowskiego, że znosić musiał niedostatek, że brakowało niekiedy na zaspokojenie najbardziej elementarnych potrzeb jego schorowanego organizmu. Ciężkie te warunki znosił jednak spokojnie i wytrwale.
Rok 1917—18 — ostatni rok jego życia — wypełniony był niesłychanie wytężoną pracą, bez wytchnienia, trwającą dzień i noc niemal. Abramowski jakby przeczuwał uchodzące już życie, żałował każdej zmarnowanej chwilki. Obok własnej pracy ciągle z kimś konferował, czynił doświadczenia i próby rozmaite. Ciągle był otoczony ludźmi: interesantami, przyjaciółmi, pacjentami, szukającemi psychicznej porady, studentami. Kierował kołami studenckiemi, uczestniczył w kółkach literackich, a jednocześnie prowadził badania swe i doświadczenia, własnoręcznie przygotowywał maleńki pokoik przeznaczony dla doświadczeń metapsychicznych, dozorował napraw i instalacyj w Instytucie, miewał odczyty i uczestniczył w dyskusjach — niezmordowany, niezmęczony — palił się cały i szybko trawił swe siły. Bywał też niesłychanie znużony i wyczerpany. Sam mawiał, że siaduje nieraz godzinami bezczynnie w stanie pół snu, pół jawy. Mimo to trybu życia nie zmieniał.
Wojna europejska wciąga go w odmęt życia publicznego. Dotychczasowy skromny w nim udział, rozszerza się. Abramowski bierze udział w różnych posiedzeniach, pisze artykuły i wraca do publicystyki. Stoi na stanowisku walki o niepodległość Polski niezależnej od wszelkich orjentacyj. Nie chce łączyć się z żadnym ugrupowaniem i usiłuje nadać rozbieżnym tendencjom i rozbieżnej ideowości wśród inteligencji wspólne koryto. W prasie ogłasza artykuły: „Pomniejszyciele ojczyzny“ — motywujące łączność kresów wschodnich z Królestwem i Polską jako całością. Również o pokrewnej treści artykuł zachował się w rękopisie. Wygłasza referaty na zebraniach nielegalnych między innemi u dziennikarzy w redakcji Kurjera Warszawskiego, gdzie uczestników spisała policja i gdzie nie obyło się bez komicznych przygód mniej odważnych redaktorów... Częściowy rękopis tego odczytu zachował się i będzie również publikowany.
Wystąpienia te o charakterze programowym starają się bronić zasady polskiej racji stanu, pojętej bardzo szeroko, w ramach historycznych. Nadzieja powstania Polski niezależnej budzi w Abramowskim uczucia niezwykłej ekstazy i mistycznego uniesienia. Idea legjonów blizka mu jest — dla żołnierzy polskich pisze modlitwy. Jest jakby zahypnotyzowany upadkiem caratu w Rosji. Zbliża się wtedy do P. O. W. Opracowuje dla tej organizacji bliżej nam nieznane odezwy i programy. Skołatany i schorowany pragnie sam wziąć czynny udział w jednej z istniejących wówczas organizacyj rewolucyjnych. Zwracając się w połowie 1917 r. z temi propozycjami podkreśla, że zawsze pragnieniem jego życia było umrzeć na barykadach!
Okupacja niemiecka, straszna nędza ludności miast kieruje myśl jego z powrotem do działalności społecznej. Inicjuje w r. 1916 na łamach Kurjera Polskiego ankietę w sprawie wysyłania dzieci miejskich podczas wojny na wieś do obywateli i prowadzi agitację za tą ideą. Stara się pociągnąć do tej akcji szereg ludzi, między innemi zjednywa Bohdana Straszewicza, redaktora Kurjera Polskiego. Nawał pracy, brak ludzi do współdziałania, ciągła choroba nie pozwoliły mu wykonać powziętych zamiarów.
Zbliżał się koniec.
Myśl o śmierci absorbowała Abramowskiego oddawna. W ostatnich latach życia miewał noce straszliwie niespokojne: dusił się, dławił, kaszlał, omdlewał, dostawał ataków serca, drętwiał — opanowywała go depresja, ogarniały jakieś stany beznadziejnej rozpaczy. Brakowało mu woli życia, zjadała go nostalgja, brakowało regulatora, oddawał się fali zdarzeń. Gdy nastawał dzień — pracował na nowo, wytrwale — czuł się wypoczęty i świeży, oszałamiał się pracą. Podczas tych nocy niespokojnych rozmawiał niekiedy o śmierci.
Właśnie w ciągu ostatnich lat życia ostatecznie zrywał z utartym pojęciem o śmierci — przygotowywał się jakby świadomie do przejścia w inny sposób (nawet dobrowolnie) tego progu. W śmierci chciał widzieć tylko radosne wejście w inną sferę bytu. Nastrój ten ducha oddaje napisany w r. 1917 w Dębowej Górze „Poemat Śmierci“, pisany nocami, jakgdyby pod dyktando czyjeś, jakiegoś niewiadomego głosu.
Z tych samych źródeł twórczych powstała i „Metafizyka“. Była ona teoretycznem, filozoficznem uzasadnieniem tej wiary, tego mocnego życzenia jakie ogarnęło Abramowskiego. Teorje swoje Abramowski tworzył zawsze w związku z tem, co było jego chęcią, potrzebą i upodobaniem, co istniało jako żywe w jego uczuciu.
Pogorszenie w stanie zdrowia Abramowskiego i ostatni kryzys nastąpiły wiosną 1918 r. Zapadł ciężko w maju, będąc na wsi u znajomych pod Warszawą. Przywieziono go chorego w zamkniętym powozie do Warszawy. Czas jakiś jeszcze werandował — rozkoszował się bujną wiosną. Przeżywał pamięcią swe szczęsne dzieciństwo. Kazał kwiatami obsadzić ogródek przed Instytutem — często mówił o kwiatach, barwach. Mówił głosem cichym, szeptem z oczami zamkniętemi. Pod koniec maja nie mógł już opuszczać łóżka. Miewał halucynacje, sny gorączkowe, ciężkie. Pomimo strasznego wycieńczenia energja i chęć życia, zachwyt dla piękna, pragnienie przeżycia lata były w nim do końca silne. Nie rozstawał się ze Słowackim. Upadek sił następował jednak niesłychanie szybko. Zmarł o 6-ej wieczorem 21 czerwca 1918 r.